Latarnia na ul. Wojska Polskiego w Łodzi złamała się dwa tygodnie temu.
- Wisiała na przewodach przez trzy dni i nikt się nią nie zajął - opowiada pani Monika, właścicielka sklepu, w pobliżu którego złamała się latarnia.
Łodzianka zgłosiła się więc do redakcji. Po naszej interwencji, sprawą zajęła się straż miejska. Dwa tygodnie później złamana latarnia nadal wisi nad głowami przechodniów.
- Dowiedzieliśmy się, że latarnia nie jest podłączona do prądu, a miejsce nie wymaga zabezpieczenia - mówi Leszek Wojtas ze straży miejskiej. - Przekazaliśmy sprawę do Centrum Zarządzania Kryzysowego Urzędu Miasta Łodzi.
Jerzy Wołosiewicz, kierownik Centrum Zarządzania Kryzysowego, był bardzo zaskoczony naszym telefonem.
- Przypominam sobie tę sprawę - powiedział. - Zgłoszenie ze straży miejskiej przekazaliśmy Wydziałowi Gospodarki Komunalnej UMŁ. Dwa tygodnie temu dostaliśmy od nich informację, że latarnia została usunięta.
W zagadkę złamanej latarni angażowało się coraz więcej osób. Kierownik Wołosiewicz zawiadomił o problemie swoich kolegów z WGK. Wspólnie udało się im ustalić, co naprawdę zaszło.
- Pokazywali mi zdjęcia, na których widać zdemontowaną latarnię - tłumaczy. - Problem w tym, że w pobliżu znajduje się kilka nieczynnych latarni. Po prostu pracownicy firmy, której WGK zlecił demontaż, musieli usunąć niewłaściwą.
Urzędnicy obiecują, że rozwiążą ostatecznie problem feralnej latarni.
- Na dniach zostaną stamtąd usunięte wszystkie niedziałające latarnie - zapewnia Jerzy Wołosiewicz.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?