Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Inwestycje ze znakiem zapytania

Sławomir Sowa
Sławomir Sowa
Sławomir Sowa DziennikŁódzki/archiwum
Droga pani, sama nie wiem jak teraz będziemy żyć przy takim deficycie budżetowym - frasuje się w tramwaju objuczona siatkami starsza pani. - Od dwóch dni nie mam głowy, co by tu na obiad zrobić, bo ciągle tylko myślę, czy miasto jednak nie przeinwestowało.

- Ależ nie ma powodu do obaw - uspokaja ją druga pani. - Spędziliśmy wczoraj z mężem wieczór analizując wskaźniki agencji ratingowej dla Łodzi. Są nadzwyczaj obiecujące. Ale dokończmy tę debatę później, dojeżdżamy bowiem do Górniaka."

Dialog zmyślony i na tyle absurdalny, że może nadawałby się do jakiegoś łódzkiego kabaretu. W tramwajach i autobusach w Łodzi, język budżetu miasta jest językiem podwyżek cen biletów, wody, ścieków, czynszów w mieszkaniach komunalnych, podatków od nieruchomości, które prawdopodobnie czekają mieszkańców Łodzi w przyszłym roku.

I tak będzie ten budżet postrzegany przez większość mieszkańców - przez pryzmat pieniędzy, które de facto będą musieli do tego budżetu dołożyć. No, może część osób zainteresuje jeszcze, które ulice znajdą się ostatecznie w planie remontów.

Tym ważniejsze staje się uzasadnienie, dlaczego miasto planuje rekordowy poziom wydatków inwestycyjnych, które z nich są najbardziej perspektywiczne i mają charakter prorozwojowy, a nie populistyczny. Dlaczego na przykład przewiduje się modernizację trasy W-Z, która może spokojnie poczekać? Dlaczego miasto upiera się przy dwóch stadionach miejskich?

Dlaczego upiększa się ulicę Piotrkowską, zamiast dobrze przygotować strategiczne przedsięwzięcia, które stworzyłyby podstawy ekonomiczne i komunikacyjne do rozwoju reprezentacyjnej ulicy? Pieniądze zaoszczędzone na takich inwestycjach-nieinwestycjach można byłoby przekierować na przykład na wybudowanie wielopoziomowego parkingu w najbliższym zapleczu Piotrkowskiej. Przy założeniu, że robimy powoli, ale solidnie i nie mamy na uwadze wyborów samorządowych za dwa lata.

Jest rzeczą oczywistą, że są inwestycje i wydatki, za realizację których prezydent i radni muszą wziąć odpowiedzialność, bo po to zostali wybrani. Gdyby tak obecny projekt budżetu Łodzi ze wszystkimi inwestycjami i planowanymi podwyżkami był zatwierdzany w referendum, łatwo sobie wyobrazić, że zamiast podwyżek byłyby wszędzie obniżki, a wiele potrzebnych inwestycji zatrzymałoby się na etapie zalewania fundamentów.

Dlatego właśnie mamy radnych i prezydenta. Żeby potrafili się wznieść ponad partykularny interes ulicy czy dzielnicy i dali sobie na wstrzymanie z populizmem przy konstruowaniu i zatwierdzaniu budżetu.

Sławomir Sowa

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki