Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak autobus bez drogi

Marcin Darda
Marcin Darda
Marcin Darda Dziennik Łódzki/archiwum
Czy ktoś by kiedyś pomyślał, że Łódź, trzecie co do wielkości pod względem liczby mieszkańców miasto w Polsce, będzie gonić modelowe europejskie miasta tak szybko jak ponad dwa razy mniejszy Białystok?

To żadna złośliwość, a jedna z najbardziej optymistycznych danych raportu PwC, który opisuje jak daleko dziś ma dwanaście polskich miast właśnie do modelowego europejskiego miasta i co w tych dwunastu polskich miastach musi się zdarzyć, by w 2035 r. były tak atrakcyjne, jak te europejskie. Jak zwykle zresztą, jeśli chodzi o Łódź, to jest raport pełen paradoksów. Okazuje się bowiem, że Łodź ma kapitalne, drugie miejsce pod względem liczby autobusów komunikacji miejskiej na jednego mieszkańca, co znaczy, że w tej kategorii bliżej od niej do Europy ma tylko Warszawa.

Abstrahuję już od tego, co na temat większości tych autobusów, ich punktualności i czystości, a często i stanu technicznego może powiedzieć przeciętny łódzki pasażer, bo tego raport PwC nie analizuje. Jest natomiast inna ciekawostka: Łódź w latach 2008-10 wydała na poprawę infrastruktury transportowej mniej niż oczekiwano, a miasto w tej dziedzinie tabelę zamyka razem z Krakowem i Szczecinem. Czyli w liczbie pojazdów do Europy nam najbliżej, a w tym, po czym one mają jeździć, najdalej. Trochę tak, jakby teorię porównywać do praktyki.

Optymistyczna niby jest prognoza inwestowania w substancję mieszkaniową, ale optymistyczna znów w paradoksalny sposób. Łódź w 2035 r skurczy się najbardziej ze wszystkich miast. Wszystkie dwanaście analizowanych metropolii straci razem 5,1 proc., ale Łódź będzie od tej dzisiejszej lżejsza o 22 proc. mieszkańców, przy czym ponad 27 proc. łodzian to już będą ludzie powyżej 65 roku życia. Cóż to więc za pocieszenie, że na łodzianina wypadnie w tej mieszkaniowo-inwestycyjnej materii 91 tys. zł, a na warszawianina ponad 122 tys. zł? Osobiście wolałbym, żeby potrzeby inwestycyjne w tym zakresie były wyższe, właśnie dlatego, że łodzian będzie mniej. Fatalnego trendu demograficznego nie odwrócimy, ale ten migracyjny po części chyba można.

Nie liczę na to, że wrócą wszyscy ci łodzianie, którzy wyjechali za chlebem z kraju, ale na to, że na chleb chciałoby tu zarabiać ze dwa razy więcej absolwentów wyższych uczelni, niż dziś. Bo oni odchodząc nie tylko Łódź osłabiają, ale wzmacniają konkurencję. Problem jest tylko taki, że póki co nie ma ich czym zachęcić, bo sama Łódź dobrze jeszcze nie wie, czym ona chce być. Dziś, jutro, za rok, albo w 2035 r. Zresztą wtedy, jak czytamy w raporcie PwC, pod względem PKB na głowę mieszkańca w Warszawie przekroczy 251 proc. średniej UE, w Poznaniu zaś 178 proc. Łódź zagra wtedy w jednej lidze z Bydgoszczą, gdzie na mieszkańca spodziewane jest 116 proc. PKB, a u nas 122 proc.

Jest w tym raporcie jednak coś optymistycznego. Po jego lekturze w Krakowie uznano, że "nie jest to takie fajne miasto". A u nas? A u nas nic. Liczę na to, że to efekt wyhamowania łódzkich elit władzy z myśleniem mocarstwowym, że Łódź jest "taka fajna", bo na to trzeba zapracować. By nie była Łódź królestwem autobusów, które nie mają po czym jeździć.

Marcin Darda

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki