Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak dźwignąć centrum Łodzi

Marta Madejska
MartaMadejska jest doktorantką Instytutu Kultury Współczesnej UŁ, animatorką społeczną, zaangażowaną w pracę łódzkiego sektora pozarządowego.
MartaMadejska jest doktorantką Instytutu Kultury Współczesnej UŁ, animatorką społeczną, zaangażowaną w pracę łódzkiego sektora pozarządowego.
Dźwignąć to miasto" - taki napis widnieje w jednym z łódzkich przejść podziemnych. I choć jego forma - graffiti - przez wielu uznawana jest za wandalizm, intencja jest nam przecież bliska. Czekające Łódź wielkie wyzwanie rewitalizacji, o którym mówi się ostatnio coraz więcej, nie powinno ograniczać się tylko do budynków i przestrzeni pomiędzy nimi.

Jakiś czas temu w lokalnej "Gazecie Wyborczej" mogliśmy przeczytać historię łodzianki, której udało się wyrwać z życiowych ograniczeń ("Odpracowałam długi, zmieniłam życie") - poradziła sobie z uzależnieniem od narkotyków, weszła w program oddłużania mieszkań, przeszła szkolenie, znalazła pracę, odzyskała dziecko i prawa rodzicielskie. Tekst wywołał wiele wzruszonych komentarzy na portalach społecznościowych, wiele gratulacji, życzeń szczęścia i powodzenia. Nie mogę się jednak pozbyć wrażenia - śledząc od dłuższego czasu dyskusje wokół łódzkiego centrum i jego mieszkańców - że duża część internautów jeszcze trzy lata temu nie byłaby skłonna dostrzec w bohaterce artykułu potencjału tej zmiany i komentowałaby artykuł słowami: "menelstwo", "żulerstwo", "nie warto", "nie dla patologii w centrum".

Tym razem ktoś z komentujących zwrócił uwagę, że takie programy dla dłużników powinny być standardem lokalnego działania i że wiele projektów prowadzonych obecnie przez urzędy pracy jest zupełnie nieskutecznych. O pracę dziś nie jest łatwo, nie wystarczy samo szkolenie do zawodu, bez kompleksowego wsparcia (także psychologicznego) w innych sferach życia. Bez rozwiązań systemowych i pomysłów na różne niefinansowe formy wsparcia efekty ograniczają się często do powodzenia kilku osób obdarzonych ponadludzkim samozaparciem. Głównym efektem źle skonstruowanych projektów szkoleniowych jest sukces finansowy instytucji je organizujących. Szkolenia można zaliczać bez końca, kolekcjonować do swojego CV bez dalszych skutków (ten fenomen znają z doświadczenia także młodzi wykształceni, absolwenci studiów wyższych).

Kiedy nieco później Jarosław Ogrodowski stawiał pytania: "Jak pomóc wspólnotom mieszkaniowym, z których wiele z trudem wiąże koniec z końcem? Co zrobić z ludźmi, którzy nadal chcieliby mieszkać w centrum, ale nie stać ich na dużo wyższe czynsze? Jak rewitalizować, żeby nie zniszczyć delikatnych sieci społecznych, którymi opleciona jest każda ulica?", ktoś wykpił go w komentarzu: "dopóki te delikatne sieci społeczne na Lipowej, Legionów, Wschodniej itp. nie zostaną wyrwane z korzeniami, nikt normalny nie będzie chciał tam mieszkać". Naprawdę? Nie ma tam żadnych relacji międzyludzkich, które warto zachować? Czy naprawdę pomoże nam tylko kompletna czystka? Segregacja ludności?

Od 22 kwietnia trwają konsultacje dotyczące priorytetowych obszarów rewitalizacji obszarowej centrum Łodzi (zakończą się 12 maja). Cieszą się one dużym zainteresowaniem. Na spotkaniach pojawia się nawet ponad sto osób. Ludzie chcą dowiedzieć się, co czeka kamienice, w których mieszkają, chcą mieć wpływ na kształt zmian. Warto te konsultacje - obecne i wszystkie późniejsze - wykorzystać nie tylko do zastanawiania się nad tym, jakiej szerokości powinny być ulice, ile posadzić drzew, czy budować wielopoziomowe parkingi, czy zadaszyć pasaż Schillera...

To oczywiście ważne zagadnienia, ale jest to być może niepowtarzalna okazja, żeby uporać się z niewygodną spuścizną po transformacji ustrojowej. Uporać się, czyli rozwiązać, a nie przesiedlać, przesuwać, rozpraszać pomiędzy dzielnicami. Śledząc komentarze pod artykułami mam wrażenie, że niektórzy chcieliby problemy centrum rozwiązać przez dosłowną eksterminację jego mieszkańców. Chcę wierzyć, że fora dyskusyjne nie są najbardziej wymiernym źródłem informacji o nastrojach społecznych, bo odbywa się tam prawdziwy spektakl nienawiści.

Ministerstwo Rozwoju i Infrastruktury (jeszcze do niedawna Ministerstwo Rozwoju Regionalnego) reklamuje obecnie rewitalizację jako "narzędzie rozwoju miast", a przez to "rozwoju społeczno-gospodarczego kraju". Zważając na stan niektórych polskich miast - zwłaszcza tych postindustrialnych - bardziej adekwatne byłoby hasło "rewitalizacja, jako warunek przetrwania miast".

Od lat podnoszono konieczność centralnego wsparcia dla Łodzi, bez tego trudno wyobrazić sobie możliwość "dźwignięcia tego miasta". Takie fundusze mają się wreszcie pojawić w ramach Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych dla obszarów zdegradowanych, a rewitalizacja społeczna jest jednym z priorytetów przy przyznawaniu funduszy. Oczywiście można jako rewitalizację społeczną określić kolejny projekt szkoleń, można z drugiej strony organizować festiwale kulturalne, wybiegi mody i ośrodki kreatywności - one przecież ożywiają miasto. Można też przekierować część tej kreatywności na tworzenie rozwiązań, które dotrą do najbardziej ich potrzebujących.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki