Ryzykowna propozycja. Lepiej, żeby zarząd LOT-u dobrze przemyślał decyzję. Nie ze względu na tego jednego pasażera. Taka premia mogłaby zachęcić całe rzesze pasażerów spragnionych darmowego latania do wypatrywania prawdziwych lub domniemanych wycieków paliwa, brakujących nitów w poszyciu albo ptaków kręcących się niebezpiecznie blisko silników.
Przy tak kuszącej nagrodzie zgłoszeń o zagrożeniach dla lotu mogłoby być bez liku. Choć trzeba przyznać, że są też pewne plusy takiego scenariusza. Konieczność weryfikacji wszystkich sygnałów o wyciekach lub brakach sprawiłaby, że samoloty być może w ogóle przestałyby latać, co byłoby najbezpieczniejsze. W trudnej sytuacji ekonomicznej LOT-u przyniosłoby to dodatkowo niebagatelne oszczędności na paliwie.
A tak zupełnie serio, to nagroda należy się temu, kto poważnie potraktował sygnał tego pasażera. Nietrudno wyobrazić sobie przecież, że takie zgłoszenie zostałoby zlekceważone, bo co taki pasażer będzie się mądrzył, skoro samolot ma wspaniałą załogę, wspaniałe systemy i wspaniałą obsługę naziemną.
Jest jeszcze jedna dobra wiadomość. Dwa dreamlinery LOT-u będą znowu latać, bo wymienią im akumulatory. W Etiopii, bo u nas nie ma centrum serwisowego. Serio.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?