Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jan A.P. Kaczmarek: "Idę tam, gdzie mnie chcą i gdzie mam partnera"

rozm. Łukasz Kaczyński
Jan A.P. Kaczmarek zdobył Oscara w 2005 roku za muzykę do filmu "Marzyciel" Marca Forstera
Jan A.P. Kaczmarek zdobył Oscara w 2005 roku za muzykę do filmu "Marzyciel" Marca Forstera Waldemar Wylegalski
Jan A.P. Kaczmarek przenosi autorski festiwal Tansatlantyk do Łodzi. Władze zaoferowały mu rekordową dotację rzędu 4,5 mln zł w 2016 roku i po 3 mln zł w trzech kolejnych latach

Jak zaczęło się przenoszenie Transatlantyku: łódzcy politycy wyszli do Pana z propozycją, czy to Pan zaczął myśleć o szukaniu dla festiwalu nowego miejsca?

W zeszłym roku przyjechałem do Łodzi zobaczyć powstający kompleks EC1. Podczas zwiedzania go w towarzystwie pani prezydent i rozmowy o tym jak to centrum powinno funkcjonować, powstał pomysł, że fajnie byłoby stworzyć w Łodzi festiwal, który byłby połączony z tą ideą. Wyraziła ją i pani prezydent, i ja. Wtedy jeszcze nie myślałem o przenoszeniu Transatlantyku do innego miasta. Ale nadszedł "kryzys poznański" i ta idea zaczęła się szybko konkretyzować. Okazało się, że Łódź ma ambicję i znakomite warunki, by mieć duży festiwal międzynarodowy, który wpisałby się w atmosferę zmian w mieście, w jego historię miasta filmowego. Sukces Transatlantyku sprawił, że nie tylko Łódź chciała mieć nasz festiwal. Nie ujawnię jakie, ale były to trzy miasta. Łódź wydała mi się najbardziej atrakcyjna. Głównie jestem kompozytorem, a więc artystą. Dla artysty rzeczywistość, która tak gwałtowanie się zmienia i jest napędzana przez ludzi z wyobraźnią i odwagą jest bardzo pociągająca. Ambicją pani prezydent i naszą jest, by festiwal Transatlantyk był pod każdym względem wyjątkowy.

Czyli nie zgodzi się Pan z opinią, którą w "Gazecie Wyborczej" wyraził szef redakcji stołecznej, niegdyś poznaniak, że Transatlantyk to festiwal znany głównie w Poznaniu, gdzie się odbywał i Łodzi, gdy zaczęło się mówić o jego przeniesieniu?

To jest bardzo krzywdząca opinia. Wszystkie liczące się media piszą o nas od pięciu lat. Z wyjątkiem tegorocznej edycji nasze billboardy oprócz Poznania były w Warszawie, czasem w Krakowie. Radiowa "Trójka" jest naszym partnerem, inne radia informowały regularnie, przyjeżdżają wszystkie telewizje z publiczną na czele, nasze gale są transmitowane na żywo. Komentowała Transatlantyk prasa zagraniczna: "Variety", "Hollywood Reporter", "Screen International" i "New York Times", więc nie wiem o czym on mówi...

O festiwalu bankietowym.

Ale to jest jakaś kompletna bzdura, wie pan? Festiwal ma dwa bankiety: na początek i na koniec. Każda impreza kulturalna w Polsce, którą znam, jakoś uroczyście się otwiera i kończy. Skoro większość naszych środków pochodzi od sponsorów, to mamy prawo wydać sponsorskie pieniądze, by przyjąć naszych gości. Byłoby dziwne, gdyby międzynarodowy festiwal, na który przyjeżdżają wybitni ludzie, nie był w stanie tego zrobić. Ale jednocześnie proszę pamiętać, że większość programu robimy bezpłatnie. Każdy, kto wykona rezerwację może przyjść do kina. Jeśli były jakieś bilety, to symboliczne, po 5 zł. No, na filmy bardziej komercyjne były po 10 zł.

Podobno Pana festiwal był oczkiem w głowie prezydenta Grobelnego, przez pięć lat z pomocą publicznych środków budował Pan markę imprezy, i teraz udaje się go Panu wyprowadzić bez żadnych nieprzyjemności ze strony urzędu miasta?

Nie byliśmy oczkiem w głowie prezydenta. Doceniał on nas w każdym roku bardziej, ale do komfortu było bardzo daleko. Akceptowałem to jako część takiej poznańskiej natury, powolnego dojrzewania i rozumienia czym jesteśmy dla miasta, dla którego pracujemy. Ale to było dalekie od sielanki. Nowy prezydent przedstawił inną koncepcję kultury. Mniej w niej miejsca dla dużych międzynarodowych imprez. Wie pan, w moim życiu wyznaję zasadę - idę tam, gdzie mnie chcą. Gdzie mam silnego partnera. Transatlantyk to duży festiwal i w związku z tym kosztowny. I robiony bardzo tanio, jak na jego rozmach.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Będzie Pan mieszkał, żył w Łodzi, czy tylko dojeżdżał?

Jeszcze nie wiem. Dopiero poznaję Łódź. To moja piąta tutaj wizyta, uczę się tego miasta. Chcę mieć tutaj swoją bazę, mój fortepian, możliwość komponowania. Ale życie to pokaże. Będę tyle, ile trzeba. Serce mi to podpowie. Chcę być częścią Łodzi i zrobię wszystko, by tak było.

Co zaś stanie sięz Instytutem Rozbitek? Otrzymał wspaniałą siedzibę, XIX-wieczny zespół pałacowo-parkowy w Rozbitku pod Poznaniem.

Remontowałem Rozbitek przez ostatnie 10 lat. Instytut i część jego koncepcji będzie przeniesiona do Łodzi i stanie się częścią festiwalu. Dla mnie jest fizycznie i mentalnie trudne utrzymanie i koordynowanie tych dwóch miejsc, dwóch inicjatyw. Trzeba to skoncentrować w jednym miejscu, a Łódź ma znakomite zaplecze, myślę o EC1 i Szkole Filmowej, która staje się naszym bardzo ważnym partnerem. Zatem część moich edukacyjnych programów dedykowanych Rozbitkowi przeniesie się w sposób naturalny na programy ze Szkoła i z EC1.

Mówi Pan często o Transatlantyku jako festiwalu idei. Ale przecież nie ma bezideowych festiwali.

No tak, ale są różne proporcje. Na przykład Cannes jest festiwalem dobrych filmów, ale gdyby pan szukał na przykład bankietów, to je pan znajdzie właśnie tam. Tam królują czerwone dywany, na salę nie wejdzie pan bez smokingu, a kobiety muszą mieć wysokie obcasy. To jest terror i nie słyszałem miażdżącej krytyki tego. My świadomie odrzucamy ten poziom "luksusu". Świadomie wprowadziłem zielony dywan, i na razie nikt nas nie naśladuje. Dywan jest niczym innym jak podkreśleniem pewnej uroczystości chwili, kładziemy go na gali jednej, drugiej i on mówi tylko tyle, że interesuje nas los planety, określa nasze proekologiczne sympatie.

Jakie zatem idee były bliskie ostatniej edycji festiwalu?

Opowiem po kolei. Pierwsza edycja była pod hasłem Wiosny Arabskiej. Były to rzeczy ekscytujące. Mieliśmy ludzi z tego obszaru, filmy i dyskusje mające przybliżyć ten temat. Potem wiosna arabska stała się Katastrofą Arabską. Myśmy dalej to dyskutowali. Dołączył się do tego światowy kryzys finansowy. Festiwal chciał przybliżyć ludziom mechanizmy, które kierują globalnym kapitałem, który zyskał ogromną siłę kosztem państwa demokratycznego i tzw. realnego biznesu: ci, którzy budują domy, samochody się już nie liczą, tylko ci, którzy dysponują szybko reagującym spekulacyjnym kapitałem finansowym. W tym roku miałem długo problem, co jest tematem. I odkryłem, że jest nim chaos. Ogłosiłem to kilka dni przed festiwalem. Mówię o poczuciu chaosu, bo ilość konfliktów i niestabilności jest wyjątkowo duża: wojny, masy uchodźców, kryzys Unii Europejskiej, nieustająca walka polityczna w Polsce. Chaos był tym hasłem, które dyskutowałem np. ze znakomitym konstytucjonalistą Wiktorem Osiatyńskim. Wie pan, każdą rzeczywistość można przedstawić albo skomentować. My ją komentujemy, dokonujemy selekcji filmów, głównie dokumentalnych, które budują dyskusję wśród naszej publiczności.

Mówił Pan, że było ciche przyzwolenie na odejście festiwalu. W Łodzi jest wola, by Transatlantyk współorganizował z instytucjami kultury wydarzenia przez cały rok. W Poznaniu takiej współpracy, z instytucjami, lokalnymi środowiskami, chyba dużo nie było?

To zależy. Były instytucje, które działały z nami. Bardzo życzliwy był wobec nas SWPS, Collegium Da Vinci, Uniwersytet Poznański, Teatr Polski był zawsze dla nas otwarty. Wielu młodych ludzi, naszych wolontariuszy, zaczynało u nas swoją drogę zawodową. W sposób naturalny współdziałaliśmy z Centrum Kultury "Zamek", którego przestrzeni używaliśmy. Wielu pracowników instytucji poświęcało letnie miesiące na pracę u nas. Wie pan, próbowaliśmy się integrować na tyle, na ile można się integrować. Każda instytucja, która ma wyraźnie zdefiniowany charakter, jest przecież samodzielnym bytem.

Na koniec bardzo proste pytanie: dlaczego kultura jest ważna?

Kultura oznacza świadomość. Każdy z nas budzi się rano i ma parę rzeczy, których nie może uniknąć. Z reguły jest to praca, bo daje możliwość przetrwania. Oprócz tego jest też tzw. duchowa część człowieka, która sprawia, że życie ma sens albo nie ma. Że idziemy do pracy z radością lub z niechęcią. Że budujemy we własnym życiu rozwiązania, które są kreatywne i są źródłem satysfakcji, albo też źródłem niekończącego się stresu. Kultura jest takim magicznym sposobem komunikowania się ludzi ze sobą za pomocą albo teatru, albo muzyki, albo filmu, albo sztuk wizualnych, które ożywiają umysł. Umysł ożywiony, czyli zainspirowany to jest umysł człowieka wyższego gatunku. Umysł, który nie ma kontaktu z kulturą, jest ubogi, bardziej podatny na cierpienie, depresję. Życie bez kultury, to takie życie, które ja, i ufam pan także, odrzucamy jako życie po prostu marne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki