Nigdy nie byłem na audiencji u Jana Pawła II, nie jeździłem za nim ślad w ślad podczas jego polskich pielgrzymek. Przez papieża byłem za to na jedynych w życiu wagarach. W 1979 roku, niespełna rok po wyborze, przyjechał do Polski na pierwszą pielgrzymkę.
Mieszkałem wtedy w Częstochowie, miałem 17 lat. Był początek czerwca, trwał jeszcze rok szkolny. Nauczyciele zapowiedzieli nam z góry, że absolutnie nie ma mowy o jakimś szkolnym wyjściu "na papieża". A potem wyjaśnili, że gdyby z jakiegoś powodu ktoś nie mógł przyjść na lekcje w dniu wizyty papieża (papież był wtedy w Częstochowie trzy dni), może przynieść usprawiedliwienie.
Usprawiedliwienie mogło zawierać każdą przyczynę nieobecności poza jedną - nie wolno było napisać, że pojechało się na Jasną Górę witać papieża. Nie pamiętam już, czy nie poszedłem wtedy do szkoły z powodu bólu głowy, czy małego palca. Pamiętam, że wziąłem radziecki aparat Smiena Symbol i tak jak wszyscy pojechałem na Jasną Górę. Papież śmignął w otwartym samochodzie przez park, który wiedzie z Jasnej Góry do Alei Najświętszej Maryi Panny. Wyprostowany, roześmiany, aż tętnił energią.
Pstryknąłem raz, bo zanim naciągnąłem migawkę i film, papież już był daleko. To czarnobiałe zdjęcie przez długi czas leżało w domowej szufladzie, potem gdzieś zaginęło. W szkole w dniu wizyty papieża z mojej klasie były na lekcjach trzy osoby. Reszta była chora, albo musiała pilnie wyjechać.
Atmosfera tej pierwszej pielgrzymki była niesamowita. Była jakaś dzika radość wśród ludzi i przeczucie czegoś, co trudno było wtedy nazwać. I widać było, że papieżowi też się to udzieliło.
Sławomir Sowa
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?