Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jerzy Janowicz: Zapamiętam ten dzień na zawsze

Paweł Hochstim
Jerzy Janowicz, Sportowiec Roku 2012 w Plebiscycie "Dziennika Łódzkiego"
Jerzy Janowicz, Sportowiec Roku 2012 w Plebiscycie "Dziennika Łódzkiego" Krzysztof Szymczak
Moje życie i kariera bardzo się zmieniły. Dzisiaj mam większy komfort i jeszcze większą mobilizację - mówi Jerzy Janowicz, Sportowiec Roku 2012 w Plebiscycie "Dziennika Łódzkiego", w rozmowie z Pawłem Hochstimem.

Rok 2012 był dla Pana bardzo zwariowany. Te dwanaście ostatnich miesięcy chyba mocno wstrząsnęło Jerzym Janowiczem?
Na pewno ten ostatni turniej w sezonie był ponad normę. Cały 2012, nawet bez tego Paryża, byłby bardzo udany, bo przecież awansowałem do pierwszej sześćdziesiątki piątki na świecie. Taki miałem postawiony cel przed rokiem, więc nawet, gdyby tego turnieju w Paryżu nie było, to i tak byłbym z siebie bardzo zadowolony. A to co zrobiłem w Paryżu... Nie ma co już o tym mówić, wszystko już było powie- dziane. A ja staram się jak najszybciej o tym Paryżu zapomnieć. Wiadomo, że w tenisie gra się z tygodnia na tydzień, więc nie ma co wspominać tamtego turnieju. A rok? Bardzo udany.

Ale od tego Paryża przecież Pan nie ucieknie. To był przełomowy moment w karierze?
Na pewno tak. Dało mi dużo nowych możliwości, dzięki czemu moja kariera mogła przyspieszyć.

No i sprawił, że Jerzy Janowicz stał się znany. Kibice w Polsce z zapartym tchem oglądali w telewizji Pana kolejne wygrane mecze.
Najważniejsze jest to, że ten turniej pozwoli mi grać w 2013 roku we wszystkich najważniejszych i najbardziej prestiżowych turniejach świata. Pomógł mi też w znalezieniu sponsorów, bo do tej pory miałem z tym ciągle problem. W 2012 roku miałem dużo zmian na lepsze, ale mam nadzieję, że 2013 będzie jeszcze lepszy. Stawiam sobie wysokie cele, bo bardzo lubię robić to, co robię.

Dzisiaj przedsiębiorstwo pod nazwą "Jerzy Janowicz" działa zupełnie inaczej, niż dwanaście miesięcy temu. Dzisiaj nie trzeba już oszczędzać na przelotach, no i teraz wreszcie to Pan sam wybiera sobie turnieje, a nie turnieje wybierają Pana...
Dokładnie tak. Teraz rozmowy są już prowadzone zupełnie inaczej, dostaję propozycję gry w turniejach, których organizatorzy pytają, czy chciałbym wystąpić. Moje życie się zmieniło i moja kariera też na pewno się zmieniła. To daje mi dużo większy komfort i jeszcze większą mobilizację.

Sezon 2013 już się zaczął, za Panem start m.in. w Australian Open. Jakie są najważniejsze cele na ten rok?
Szukam optymalnej formy. Na razie nie jest jeszcze najlepsza, bo w grudniu pochorowałem się na dwa tygodnie. Z tego powodu moje przygotowania do sezonu były zaburzone. Na szczęście powoli zaczynam się odbudowywać. Podczas Pucharu Davisa zagrałem dwa solidne mecze. Teraz przede mną bardzo ważny turniej w holenderskim Rotterdamie, "pięćsetka ATP", a zaraz później spędzę miesiąc w Stanach Zjednoczonych. Trudno więc mówić o tym, który turniej jest bardzo ważny, a który nie. Tych bardzo ważnych jest całe mnóstwo. Jeszcze przede mną trzy Wielkie Szlemy, osiem "tysięczników", więc bardzo dużo bardzo trudnego grania przede mną. Ale ja się z tego cieszę, bo ja to naprawdę bardzo lubię.

Wiadomo, że przez ostatnie tygodnie błyskawicznie wskoczył Pan do grupy największych gwiazd polskiego sportu. Jak traktuje Pan to wyróżnienie w swoim rodzinnym mieście?
Jest to bardzo miłe przeżycie dla mnie i na pewno będę zawsze to pamiętał. To jest dowód na to, że ludzie lubią oglądać moje mecze i chyba mnie też lubią. Bardzo się z tego cieszę, bo przecież sportowiec uprawia swoją dyscyplinę nie tylko dla siebie, ale również dla kibiców. Robię to po to, żeby mój tenis się ludziom podobał.

To nie jest Pana pierwsze spotkanie z plebiscytem "Dziennika Łódzkiego". Pamiętam takie zdjęcie, na którym stoi Pan z siatkarzami PGE Skry Michałem Bąkiewiczem i Danielem Plińskim, którzy w 2010 roku byli w czołówce. Zresztą to już piąty Plebiscyt, w którym znajduje się Pan w grupie wyróżnionych.
A jeszcze chyba w 2007 roku dostałem nagrodę pod nazwą "Talent Roku".

A dzisiaj zwycięstwo. To chyba dobrze wtedy wybraliśmy ten talent.
Czasy się zmieniają. To było sześć lat temu i miałem dużo czasu na ciężkie treningi i na rozegranie wielu turniejów, odbicie milionów piłek. Ciężka praca się opłaciła i z "Talentu Roku" zostałem zwycięzcą plebiscytu. I to z tego co wiem, to jestem pierwszym tenisistą, który wygrał wasz plebiscyt. Bardzo, naprawdę bardzo się z tego powodu cieszę.

A jak już jesteśmy przy tym talencie... Jaki procent Pana sukcesów to talent, a jaki ta ciężka praca?
Trudno mi to oceniać. Ja pracuję bardzo ciężko, właściwie po kilka godzin dziennie. Jestem ciągle w rozjazdach, chociaż powinienem powiedzieć, że w rozlotach (śmiech). Latam z kraju do kraju, więc praca jest bardzo ciężka. Ale chyba procentowo nie da się tego określić.

Do Łodzi lub Pan wracać?
Bardzo lubię. Urodziłem się w Łodzi, mieszkam tutaj cały czas i nie planuję żadnych wyprowadzek. Dobrze się tutaj czuję, a każdy powrót do domu jest dla mnie bardzo miłym przeżyciem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki