Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jeszcze się w Łodzi ludziom referenda pomylą

Marcin Darda
Marcin Darda
Marcin Darda DziennikŁódzki/archiwum
Referendum w sprawie prywatyzacji Zakładu Wodociągów i Kanalizacji? O tym, że taka myśl kiełkuje gdzieś w PO, donosiły przez weekend media, choć w poniedziałek nikt z PO się na temat nie zająknął. Przełom może przynieść wtorkowa sesja Rady Miejskiej, bo opór opozycji wsparty związkowcami może wzmóc wrażenie, że takie referendum byłoby kompromisem. Pokazałoby, że to Łódź rządzi, a nie PO.

Tylko czy nie będzie za późno na ten obywatelski gest? To pierwszy zastępca prezydent Łodzi Hanny Zdanowskiej, czyli Marek Cieślak mówił niedawno, że spółka wodociągowa nie musi przynosić zysku, bo najważniejsze jest by nie przynosiła strat. To szef klubu miejskich radnych PO Mateusz Walasek wspominał, że prywatyzacja ZWiK odpolityczni tę spółkę, a woda od tego się nie zatruje, poza tym spółka będzie efektywniejsza w zarządzaniu.

Wydano 113 tys. zł na analizę przedprywatyzacyjną, tylko po to, by teraz zapytać łodzian, czy tego chcą? Chce tego PO, nie chcą m.in. związkowcy ze ZWiK którzy zebrali 47 tys. podpisów przeciw prywatyzacji. A to znaczy, że PO wie, iż Łódź nie chce prywatnego operatora spółki i takie referendum skazane jest na porażkę w tym sensie, że Łódź powie "nie".

O co więc chodzi? Ano o to, że do tej pory w PO słowo "referendum" wymawiane oficjalnie nie było, by nie robić reklamy przeciwnikom Hanny Zdanowskiej. A teraz to słowo może być mocno eksploatowane, jednak w kontekście ZWiK, co powinno przykryć to niechciane referendum dotyczące odwołania prezydent Łodzi, a przynajmniej mocno zamieszać ludziom w głowach.

Nie dość, że pokazałoby tę koncyliacyjną, wsłuchaną w Łódź twarz prezydent Zdanowskiej, którą widujemy ostatnio coraz częściej (niebawem konsultować się społecznie będziemy w każdej sprawie) to jeszcze niektórych zniechęciłoby przed złożeniem podpisu pod referendum o odwołanie prezydent Łodzi.

To taki manewr jak ze znanymi nazwiskami na listach komitetów wyborczych. Gdyby PiS na pierwszym miejscu listy do Sejmu w Łodzi wystawiło kogoś o personaliach Cezary Grabarczyk, to ten ktoś może nawet zebrałby więcej głosów niż oryginał z PO. Stanisław Ziobro z listy Polskiej Partii Pracy tylko na nazwisku, bo przecież nie za zasługi, w wyborach 2008 roku "zrobił" 8 tys. głosów, choć PPP to lewica, a PiS ówczesnego Ziobry prawica. Ludziom mogło się przecież pomylić, nie?

Cóż byłoby dziwnego w tym, gdyby ludziom pomyliły się referenda choć jedno później od drugiego? Może przez to ludzie nie pójdą i oba będą nieważne? Może o to chodzi PO? Zatem być może będziemy mieć w Łodzi referendum nr 1 i referendum nr 2 - dla porządku tak je nazwijmy. Na to pierwsze pogląd mam. To drugie potwierdzi tylko pogląd, który ma już PO - czyli niechęć do prywatyzacji łódzkiej wody.

Niechęć matematycznie warta ponad 1 mln zł, bo tyle może kosztować referendum. A politycznie? Bezcenna, przynajmniej dla tej części PO, która liczy, że to zatrzyma prezydent Zdanowską przy Piotrkowskiej 104.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki