Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Justyna Kowalczyk o macierzyństwie: Milion osób nas straszyło

TB
Justyna Kowalczyk o macierzyństwie: Milion osób nas straszyło
Justyna Kowalczyk o macierzyństwie: Milion osób nas straszyło fot. sylwia dabrowa / polska press
Milion osób straszyło nas, że po urodzeniu dziecka będzie masakra, i że nasze życie się skończy, ale jest lepiej, niż myślałam - przekonuje dwa i pół roku po zakończeniu kariery i trzy miesiące po urodzeniu syna Justyna Kowalczyk-Tekieli, dwukrotna mistrzyni olimpijska w biegach narciarskich.

Justyna Kowalczyk to jedna z najwybitniejszych sportsmenek w historii Polski. Na zimowych igrzyskach olimpijskich zdobyła pięć medali - dwa złote, jeden srebrny i dwa brązowe. Biegaczka narciarska z Kasiny Wielkiej to także ośmiokrotna medalistka mistrzostw świata, czterokrotna zdobywczyni Pucharu Świata, która tyle samo razy wygrała prestiżowy cykl Tour de Ski.

Bogatą karierę zakończyła w kwietniu 2019 r. Pozostała przy biegach narciarskich, będąc asystentką trenera Aleksandra Wieretelnego, pod którego okiem osiągała największe sukcesy. W tym roku została dyrektorką sportową Polskiego Związku Biathlonu. Poświęciła się także życiu rodzinnym, które w trakcie kariery było odsunięte na boczny tor. W październiku 2020 r. wyszła za maż za alpinistę Kacpra Tekielego. We wrześniu tego roku urodziła syna.

- Na pewno dobry czas i... szybko mijający - odpowiedziała Kowalczyk w rozmowie z WP Sportowymi Faktami na pytanie, czy to najlepszy czas w jej życiu. - Życie prywatne przyspieszyło, a przecież nie przerwałam zawodowego! Na razie głównie to ja wstaję w nocy do syna, bo dla takiego malucha mama jest dystrybutorem paliwa. Nie żyłam sama na świecie, mam rodzeństwo i przyjaciół, którzy są rodzicami, więc wiedziałam, co nas czeka (śmiech). Milion osób straszyło nas, że po urodzeniu dziecka będzie masakra, i że nasze życie się skończy, ale jest lepiej, niż myślałam. Wszystko da się pogodzić, jakoś toczymy ten wózek.

Kowalczyk dodała, że cieszy się ze swoich wyborów i że nie przerwała kariery, by założyć rodzinę. - Jestem szczęśliwa, że zaczęłam nowy etap właśnie teraz, mając 38 lat, a nie 25. Wydaje mi się, że wtedy nie byłam gotowa - wyjaśniła w WP Sportowe Fakty. - Dziś mogę sobie pozwolić, by spędzać z synem 24 godziny na dobę. Jestem też bardziej cierpliwa. Macierzyństwo naprawdę przyszło w idealnym momencie. W czasie kariery nie miałam takich zapędów, z mężem też spotkaliśmy się dość późno. W pewnym momencie doszliśmy do wniosku, że chcielibyśmy mieć dziecko, ale podchodziliśmy do tego na spokojnie, bez ciśnienia. Oczywiście, gdy zaszłam w ciążę, obok ogromnej radości były też obawy, czy wszystko będzie w porządku, to normalne. Wiedziałam równocześnie, że "kiedy jak nie teraz?", i że damy sobie radę, nawet jeśli nie wszystko pójdzie zgodnie z planem, skoro jesteśmy silnym małżeństwem. Na szczęście ciąża przebiegła bez komplikacji. Najbardziej byłam dumna ze swojej aktywności – biegaliśmy na nartorolkach, spacerowaliśmy... Miałam wtedy czas, by wszystko poukładać w głowie.

Była biegaczka narciarska stwierdził również, że ze względu na problemy zdrowotne powinna zakończyć sportową karierę po igrzyskach w Soczi w 2014 r. Ostatecznie z rywalizacji na najwyższym poziomie wycofała się po olimpijskich zmaganiach cztery lata później. - Dociągnęłam do Pjongczangu, a sport uratował mi życie. Jadąc na ostatnie igrzyska, wiedziałam, że jestem w punkcie wyjścia. Oczywiście, mimo tej świadomości schodzenie ze szczytu było bardzo trudne. Jestem rozsądna. Jeśli w środku sezonu przegrywasz o 40 sekund, widzisz, że lepiej nie będzie. Przez pewien czas się zapętlałam, ciągle chciałam więcej i lepiej. Gdy stałeś na podium ponad sto razy, było ono dla ciebie codziennością, a potem staje się nieosiągalne, przekonujesz się, że tamto już nie wróci. Z czasem wewnętrzna niezgoda na gorsze wyniki po prostu minęła. Żegnałam się z dużym sportem dwa lata - opowiadała Dariuszowi Faronowi Justyna Kowalczyk.

Mistrzyni olimpijska wróciła też do tematu depresji, z którą zdiagnozowano w trakcie kariery. Jak mówi, choroba wciąż jest gdzieś z tyłu głowy. - Jeśli pojawia się jakiś problem, zawsze odczuwam mały strach, by "tamto" nie wróciło - nie kryła Kowalczyk. - Po prostu się boję, by nie poszło to dalej. Boję się smutku, który czasem czuje przecież każdy z nas. Boję się, że kiedy ten smutek przybierze zbyt duży rozmiar, znów wpadnę w dziurę, zostanę porwana przez prąd i cała walka rozpocznie się od początku. A może tym razem nie udałoby się wygrać? Taka lampka ciągle się pali. Poza tym najbliżsi mnie obserwują. Gdy widzą, że przejmują się bardziej, niż powinnam, są jeszcze bardziej troskliwi i otaczają mnie opieką.

JUŻ IDZIESZ? MOŻE CIĘ ZAINTERESUJE:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

echodnia Jacek Podgórski o meczu Korony Kielce z Pogonią Szczecin

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Justyna Kowalczyk o macierzyństwie: Milion osób nas straszyło - Sportowy24

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki