Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kariera zaczyna się w Łodzi

Jacek Grudzień
Zacznę od pochwalenia się. Zostałem zaproszony do jury finału wielkiego konkursu muzycznego. Od września ubiegłego roku zespoły z całej Polski rywalizowały w klubie muzycznym New York w Łodzi. Spośród kilkudziesięciu wykonawców wyselekcjonowano szóstkę, która w minioną środę zmierzyła się na scenie.

Dlaczego się chwalę? Ponieważ do jury trafiły takie osobowości jak gitarzysta Perfectu Jacek Krzaklewski, Dominik Witczak z Comy, Anja Ortodox i kilka innych muzycznych osobowości. Już znalezienie się w tym towarzystwie jest nobilitujące. Druga rzecz, która mnie pozytywnie zaskoczyła i jest powodem do chwalenia się to frekwencja. Późny wieczór w połowie tygodnia, a wcale niemały klub jest pełen ludzi, którzy chcą zobaczyć jak radzą sobie młodzi wykonawcy z całej Polski. Żadnych gwiazd, dodatkowych wabików, wykonawcy nawet dla jurorów anonimowi, a przybyło mnóstwo osób. I ktoś patrząc na to co się dzieje powiedział : „ Łódź to jednak magiczne miasto, bardzo dużo tu się dzieje, problem polega tylko na tym, że trzeba umieć Łódź i jej atmosferę odkrywać”.

I coś w tym jest. Ciągle narzekamy, że tak mało się dzieje, a jeśli chodzi o kulturę, pod względem oddolnych inicjatyw należymy do najciekawszych miast w Polsce. Dalsze komplementy płynęły ze sceny. Od kilku wykonawców dało się usłyszeć, że u nich w miastach nie ma takich warunków do grania. Jurorzy przypominali jak profesjonalne warunki dla muzyków są w Wytwórni, Łódzkim Domu Kultury i innych miejscach.

Wśród zwycięzców łodzian zabrakło. Wygrało mocne brzmienie z Bieszczad, zespół Page, tuż za nimi Archibald z Krakowa. I jestem pewien, że o tych zespołach będzie głośno. I zapewne będą pamiętać, że ich kariera zaczęła się w Łodzi. Tak jak zespołu Myslovitz, który właśnie tu zaczął wielką karierę.

Bez Łodzi, łódzkiej atmosfery nie byłoby wielu karier nie tylko muzycznych, ale też filmowych. Cały czas nie umiemy wykorzystać faktu, że to właśnie tu kariery zaczynali najwięksi twórcy polskiego filmu. Gdy odszedł Janusz Morgenstern pisałem, że nie uda się już z nim dokładnie udokumentować jego łódzkich miejsc. Po śmierci Andrzeja Żuławskiego, przypominamy, sobie jak w Łodzi wręczył egzemplarz Ziemi Obiecanej Reymonta Andrzejowi Wajdzie, później doszło jeszcze obejrzenie „Pałaców Łodzi” Leszka Skrzydły i tak rozpoczęły się prace nad filmem „Ziemia Obiecana”. Tej historii też nie uda się już w pełni opowiedzieć. I może to zabrzmi paradoksalnie, ale największe zasługi dla Łodzi mają ludzie, którzy za miastem nigdy nie przepadali. Wajda nigdy tej niechęci nie krył, a przecież bez Łodzi nigdy nie byłby tym Wajdą, którym jest.

Kolejną taką postacią jest Władysław Strzemiński, który właśnie tu umieścił 85 lat temu legendarną kolekcję AR i to właśnie dzięki niemu możemy szczycić się najlepszym muzeum sztuki nowoczesnej w Europie. Kult Marka Koterskiego wyrósł właśnie na Łodzi, a w zasadzie na buncie wobec miasta. Ichyba nie ma się co na to obrażać, nawet na słynne „Łódź k……” z „Ajlawju”. Bo czy nam się podoba czy nie, jego filmy z tamtych lat były bardzo łódzkie, nawet jeśli przerysowane i gorzkie. I dlatego nie do końca rozumiem dlaczego do tej pory Koterski nie ma swojej gwiazdy w alei przy ulicy Piotrkowskiej.

Sądzę, że gdyby choć trochę zadbać o popularyzację tych wszystkich ludzi i wydarzeń, które stały się wzorem dla innych, ikonami kultury, to Łódź na długie lata miałaby zapewnioną promocję. Problem polega na tym, że ci ludzie nie zabiegają o splendory i docenienie, bo już nie muszą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki