Ponieważ katolik ma obowiązek utrzymywania Kościoła, jest wysoce prawdopodobne, że statystyka z urzędów skarbowych powie nam więcej na temat liczby katolików niż liczenie wiernych pod drzwiami kościołów i odpytywanie, kto czuje się katolikiem.
Teraz mamy grubo ponad 90% katolików. Jeśli porozumienie o odpisie wejdzie w życie, być może za jakieś półtora roku dowiemy się, ilu jest naprawdę. Może 99%, może 70, a może i mniej. Przy tej okazji zniknie zapewne kategoria wierzący niepraktykujący, a na jej miejsce pojawi się nowa - płacący niepraktykujący. Płacący niepraktykujący jest lepszym rozwiązaniem niż wierzący niepraktykujący, gdyż będzie mógł za to zapłacić i to nie ze swoich pieniędzy.
Lewica już krzyczy, że jeśli każdy Polak odda te pół procent, to Kościół dostanie na czysto dwa razy więcej niż ma z Funduszu Kościelnego. Ważne jest to "jeśli". Dla Kościoła wyliczona przez urzędy skarbowe liczba katolików może się okazać koniem trojańskim, wprowadzonym przez rząd. Jeśli katolików wyjdzie dużo mniej niż się teraz szacuje, pewnego dnia państwo może zapytać, dlaczego ma płacić ponad miliard złotych za naukę religii w szkole. I kto wie, czy nie był to jeden z pożytków, które rząd rozważał, negocjując z Kościołem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
