Pomijam, że polska fundacja powinna się nazywać po polsku, bo Polacy mają dzieci, a nie kid. I że dzieci przed złymi wpływami internetu trzeba chronić, a nie protect. No, ale po angielsku łatwiej Polakowi wcisnąć kit niż po polsku. W każdym razie ten Śpiewak chronił głównie własną osobę, bo pieniądze, także z budżetu (!), lekką ręką wydawał na siebie.
Kiedy słyszę o fundacyjnym przekręcie, przypomina mi się fundacja, która w latach 90. niby walczyła z rakiem. Medialnie obsługiwała ją Małgorzata Niezabitowska, była rzeczniczka premiera Mazowieckiego. Moja żona zasilała fundację regularnie. Aż okazało się, że połowa wpływów idzie na koszty działalności, a co się dzieje z drugą połową też dokładnie nie wiadomo. Wspominam też inną fundację. Wymyślili ją w więzieniu dwaj kryminaliści. Była tak skuteczna, że prawie wszystkie sądy zasądzały nawiązkę "na pomoc" dla ofiar wypadków drogowych. Chłopcy do tej pory żyliby jak pączki w maśle, ale się pokłócili, bo od łatwych milionów zaczęło im bić w dekiel.
Od kilku miesięcy w jednym z łódzkich marketów stoi przy kasach gość i zbiera "na walkę z rakiem". Może to szlachetny człowiek, ale po opisanych doświadczeniach jakoś trudno mi wrzucić do jego puszki choćby jeden grosik.
Jerzy Witaszczyk
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?