Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kod Rymkiewicza. Kod Tuwima

Łukasz Kaczyński
Łukasz Kaczyński
Łukasz Kaczyński
Łukasz Kaczyński Grzegorz Gałasiński
Miała być literacka feta, był polityczny wiec. O Nagrodzie im. Tuwima dla Jarosława Marka Rymkiewicza dużo napisano, także jednostronnie nakręcając emocje, co nie winno być rolą dziennikarzy. W ocenie werdyktu najbliżej mi do prof. Jerzego Jarniewicza (opinia do przeczytania na Dzienniklodzki.pl): najtrzeźwiej i najciekawiej mówił na gali (z ekranu) Rymkiewicz, jak pisarz, nie agitator; nagrodzenie go nie oburza mnie, choć może nie był to najlepszy czas na taki werdykt.

Tylko kiedy byłby dobry czas? Jak nie wybory, to rocznica, miesięcznica albo marsz. Rok temu? To kampania polityczna, i to w mieście, gdzie rządzi PO. Za rok? To, być może, ratowanie wizerunku „oszalałej” władzy. Widzę jeden ważny powód, by dziś nagrodzić 81-letniego poetę, dla którego główne tematy to śmierć i nicość - jego ku nicości coraz silniejsze wychylenie. Może lepiej tak niż wcale? Od kapituły trudno wymagać zdolności jasnowidzenia (był taki postulat na gali), by w listopadzie wiedziała co stanie się w grudniu w polityce.

Rozumiem obawy i niektóre argumenty nieakceptujących werdyktu. Bardziej niż kreowanie się na „obrońców demokracji” przez panie jurorki Dunin i Stasińską. Bo niech powiedzą, w której części chodnika na Wiejskiej pikietowały w czerwcu, gdy rząd PO-PSL ze swym prezydentem z naruszeniem prawa i obyczaju „ukradł” przyszłemu rządowi wybór dwóch sędziów Trybunału i jak mocno wtedy uruchamiały środowiskowy bunt? Może dzięki temu lepiej pojmiemy lęk przed „tendencjami antydemokratycznymi”, dowiemy w imię jakich racji Komitet Obrony Demokracji nie powinien się jawić jako Komitet Obrony Koryta, a skakanie na marszu pod dyktando niedawnego cenzora literatury Romana Giertycha jako wyraz troski o kraj. „Traktujemy literaturę poważnie” mówiły panie. Poważne jest forsowanie do nagrody za całokształt swojej przyjaciółki Olgi Tokarczuk (Dunin pięknie potrafi opowiadać o tej przyjaźni)? Taka kandydatura, wobec poglądów pisarki (za które spotkały ją niedawno godne potępienia reakcje krewkich „patriotów”), to niby nie był „gest jednoznacznie polityczny” - jak piszą o werdykcie nieakceptujący go autorzy oświadczenia. Wybór Tokarczuk nie byłby przypochlebianiem się innej ideowej i politycznej formacji?

Większy problem niż werdykt, to polaryzacja jury. Bo w werdykcie można dostrzec właśnie powagę - literatura, ale też (czasem trudna do zaakceptowania) postawa Rymkiewicza są właśnie organicznie związane z życiem, z naszą teraźniejszością, nieważne jak ją oceniamy. Ta literatura nie jest koncesjonowanym buntem, słowną grą lub mieleniem modnych teorii kulturowych. Ona gryzie, niepokoi, każe przemyśleć zasady naszego tu istnienia (dlatego promującym inne zasady jest nie w smak i ją demonizują), z nią trzeba polemizować. Bywa też pobieżnie czytana i wykorzystywana do politycznej propagandy - jak zauważył ks. Boniecki, Rymkiewiczem myślą dziś nawet ci, którzy go nie czytali. Dlatego w werdykcie widzę nie koniunkturalizm (idiotyczny zarzut), ale szansę na „rozbrojenie” części esejów laureata, uratowanie wartościowego dorobku badawczego, a odrzucenie drugorzędnej publicystyki. Właśnie dziś werdykt jawi się jako okazja do zawalczenia o umysły przyszłych czytelników Rymkiewicza, którym media narzucają banalne interpretacje. Nawet jeśli jemu samemu nie całkiem by to odpowiadało. Ale to wymaga porzucenia bezpiecznej gnuśności, skończenia z zamykaniem się w wieżach przez polonistów. To szansa na łódzką, ale głośną w kraju, poważną rozmowę o literaturze, o jej uwikłaniu w politykę, o trwającym od lat 90. rozpadzie elit i podziale kraju - którego Rymkiewicz przecież nie wywołał.

Wydarzenia mogą koordynować Dom Literatury i UŁ w ciągu roku lub przy okazji kolejnej edycji nagrody. To sprawi, że „Tuwimem” będzie żyć miasto - i już co roku. Ale żeby rozmowa była poważna trzeba być... poważnym, to znaczy np. nie sugerować, że jeden z jurorów odszedł z powodu kandydatów (odszedł przed obradami), pisząc o gali poświęcić choćby tyle samo miejsca laudacji (argumentom kapituły) co oświadczeniu pań D. i S., zerwać ze wzajemną głuchotą i analogiami w rodzaju „Rymkiewicz? To jak nagrodzić Heideggera” (filozofa flirtującego z nazizmem). Gdyby nagrodzono Wielkiego Pisarza „łatwego w obsłudze”, zaspokoilibyśmy łódzki kompleks, ale już dawno nie mówili o nagrodzie. Ten werdykt wyzwolił sporo energii. Szkoda ją zmarnować pyskówkami lub politycznie motywowanymi konsekwencjami wobec Domu Literatury. Dla merytorycznej dyskusji „DŁ” swe łamy otworzy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki