Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kolarskie szlify Jarosława Beka w parku Źródliska [ROZMOWA]

Anna Gronczewska
Anna Gronczewska
z Jarosławem Bekiem, znanym przed laty łódzkim kolarzem torowym, rozmawia Anna Gronczewska

Trwa olimpiada w Rio de Janeiro. W 1972 roku na igrzyskach w Monachium Pana brat, Andrzej Bek, zdobył dla Polski brązowy medal w kolarskim tandemach, razem z Benedyktem Kocotem. Pamięta Pan te chwile?
Bardzo dobrze! Rok przed olimpiadą mój brat miał bardzo poważny wypadek na torze w Krakowie, podczas finału mistrzostw Polski. Jechał w tandemie razem z Januszem Kotlińskim. Na ostatnim okrążeniu atakowali parę, która jechała przed nimi. Ta złapała gumę, upadła. Andrzej nie chciał w nich uderzyć, próbował wyminąć. Zawadzili pedałem o podmurówkę i wylecieli z toru. Brat po tym wypadku miał trepanację czaszki. Po dwóch tygodniach wyszedł ze szpitala. Na jego miejscu każdy inny nie wsiadłby na rower. A on zrobił to niemal od razu! Po roku zakwalifikował się na olimpiadę. Była to wielka niespodzianka. Andrzej miał dopiero 21 lat, Kocot 19. W walce o brązowy medal pokonali renomowaną parę z Francji: jednym z nich był Daniel Morelon - wielokrotny mistrz świata w sprincie. Ich medal był wielką sensacją. W 1974 roku, również w tandemie, zdobył brązowy medal na mistrzostwach świata w Montrealu.

To, że Pan i brat uprawiali kolarstwo nie jest przypadkiem. Pochodzicie z bardzo usportowionej rodziny...
Gdyby nie tata, Jerzy Bek, pewnie do tego kolarstwa byśmy nie trafili. Mieliśmy po dwa-trzy lata, gdy dziadek uczył nas jeździć na rowerze. Gdy byliśmy już starsi, to tata brał nas na treningi. Jeździliśmy zimą, w śniegu i zimnie. Kolarstwo było czymś oczywistym w naszej rodzinie. Uprawiał je też nasz dziadek Alfons Bek. Nasza mama wszystko bardzo przeżywała. Tata 19 razy był mistrzem Polski. Potem wiele lat był trenerem kadry narodowej. Był jako trener na olimpiadzie w Monachium, Seulu. Tata to cała historia kolarstwa torowego w Polsce.

Pana rodzina ma łódzkie korzenie?
Oczywiście! Urodziliśmy się w Łodzi i z tym miastem nasza rodzina jest związana. Jesteśmy rdzennymi łodzianami. Nasi rodzice też stąd pochodzili.

Gdzie się wychowaliście?
W rodzinnym domu dziadka, który znajdował się na rogu ulic Przędzalnianej i wtedy Armii Czerwonej, a dziś Piłsudskiego. Chodziliśmy do szkoły przy ulicy Kopcińskiego. Potem ja uczyłem się w XXIII LO na Widzewie, brat w II LO przy ulicy Nowej.

Ta Łódź wyglądała wtedy trochę inaczej?
Tak. Był wielki Plac Zwycięstwa. Tam organizowaliśmy pierwsze, dziecięce wyścigi kolarskie. Tam rywalizowaliśmy, przewracaliśmy się, „łapaliśmy” pierwsze kolarskie szlify. Na stawie znajdującym się w Parku Źródliska jeździliśmy zimą na łyżwach.

Oprócz okolic Przędzalnianej, parku Źródliska ma Pan w Łodzi inne miejsca bliskie swemu sercu?
Zawsze najbliższe są miejsca związane z dzieciństwem. Została jeszcze część nieruchomości dziadka, mieszkają w niej starzy lokatorzy. Bliski jest mi też park helenowski i tor kolarski. Cieszę się, że dziś nosi on imię mojego ojca Jerzego Beka.

Jak Pan patrzy dziś na swoje miasto?
Łódź zmieniła się na plus. Ludzie narzekają na remonty, utrudnienia, ale trzeba to przeżyć, by potem miasto wypiękniało. Nie ma już naszego domu przy ulicy Przędzalnianej, bo zbudowano szeroką drogę. Cieszę się, że wielu łodzian jeździ na rowerach. Często bywam na ulicy Piotrkowskiej. Pełno tam rowerzystów. Jeżdżą na swoich rowerach, wypożyczają miejskie. Uważam, że mamy prawdziwy rowerowy boom. Poza tym rower jako środek transportu stanowi niesamowite ułatwienie. Ja też często wsiadam na rower i jadę załatwić różne sprawy. Cieszy też mnie, że w Łodzi jest coraz więcej ścieżek rowerowych. Oby ułatwień dla rowerzystów było jeszcze więcej.

Brat już nie mieszka w Łodzi i Polsce?
Mieszka, ma tu mieszkanie, ale pracuje za granicą, w USA. Jest związany z grupą kolarską BMC. Był też trenerem amerykańskiej kadry. Jego wychowanek został mistrzem olimpijskim i świata na torze. Ja też byłem wiele lat związany z kolarstwem. Jak przestałem się ścigać, jeździłem po Europie jako trener grup amerykańskich. Współpracowaliśmy z bratem z Edwardem Borysewiczem - twórcą potęgi amerykańskiego kolarstwa.

Rozmawiała Anna Gronczewska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki