Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kolekcjoner czołgów i starych limuzyn

Wiesław Pierzchała
Jacek Kopczyński
Jacek Kopczyński Sebastian Łukasik
Niedawno wydobył czołg Valentine z dna Warty, ale perłą jego kolekcji jest polska tankietka sprowadzona zza... koła podbiegunowego - pisze Wiesław Pierzchała. Mowa o Jacku Kopczyńskim, kolekcjonerze Straych pojazdów.

Jacek Kopczyński to rodowity łodzianin. Jego pasją jest zbieranie starych pojazdów - głównie wojskowych. W swoich zbiorach, które przechowuje w Łodzi i pod Szadkiem, ma ponad 60 zabytkowych eksponatów. Wśród nich jest limuzyna, którą wożono żonę Władysława Gomułki - Zofię, dwie wojskowe, przedwojenne tankietki, z których jedna została sprowadzona od norweskiego rolnika mieszkającego za kołem podbiegunowym, a także rzadki i cenny czołg Valentine z 1943 roku, którego niedawne wydobycie z dawnego koryta rzeki Warty stało się sensacją w skali kraju.

- Podczas wojny był to czołg lekki, o słabym pancerzu i silniku, jednak żołnierze lubili go, gdyż był niezawodny - wyjaśnia Jacek Kopczyński, który od 35 lat zajmuje się kolekcjonerstwem. - Produkowany był w Kanadzie i Wielkiej Brytanii. Z hal montażowych wyszło około 8 tys. takich czołgów, z których ponad 2 tys. trafiło jako wsparcie alianckie do Związku Radzieckiego.

Wydobyty pojazd pancerny należał do jednostki gwardyjskiej Armii Czerwonej, która w styczniu 1945 roku rozpoczęła znad Wisły wielką ofensywę. "Walentyna" miała sporego pecha. Skończyło się jej paliwo, a gdy została wzięta na hol przez inny czołg, podczas przeprawy przez Wartę lód się pod nią załamał. Było tam płytko, tak że trzyosobowa załoga bez problemów się ewakuowała, zaś "Walentyna" tylko do połowy się zanurzyła.

Czołgiści zostali przygarnięci na kwatery przez mieszkańców pobliskiego miasteczka Warta, po czym ruszyli na front. Wojnę przeżyli i gdy przez Czechy wracali do domu spotkali... mieszkańców Warty wywiezionych przez Niemców na roboty. Na menażce znalezionej w czołgu było nazwisko jednego z czołgistów, dlatego kolekcjoner postara się ustalić dalsze losy Rosjan.

Po 1951 roku czołg zaczął zapadać się w mule i zniknął pod wodą. Do tego czasu został spenetrowany i rozszabrowany. Zniknęły m.in. hełmofony i dokumenty, które powinny być w schowku w wieży. Teraz zaś znaleziono narzędzia, zapasowe peryskopy, gaśnicę angielską oraz szczoteczki do zębów, co - zdaniem kolekcjonera - świadczy o tym, że czołgiści należeli do elity Armii Czerwonej.

"Walentyna" trafiła do hangaru pod Szadkiem, gdzie czeka ją solidny lifting, który potrwa do trzech lat. Potem odzyska wigor, będzie mogła jeździć i będzie jedną z atrakcji ziemi sieradzkiej.

Zapytany o najciekawsze eksponaty ze swych zbiorów, Jacek Kopczyński odparł:

- Perłą mojej kolekcji są dwie polskie tankietki, czyli małe czołgi produkowane w Ursusie, z 1936 i 1939 roku. Jedna z nich to składak złożony z czterech części, zaś drugą dostałem od rolnika mieszkającego w Norwegii za kołem podbiegunowym, na wysokości Murmańska. Podczas wojny Niemcy zdobyli tankietkę i wywieźli do Norwegii, gdzie służyła do wyciągania samolotów z hangaru. Po wojnie trafiła do rolnika i służyła jako... traktor do orki w polu.

Damy ci więcej - zarejestruj się!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki