Aleksandra po maturze w 2013 roku dostała się na pierwszy rok pielęgniarstwa na Uniwersytecie Medycznym w Łodzi. Tak naprawdę chciała zdobyć miejsce na kierunku lekarskim i dalej trzyma się tego planu: w maju Aleksandra poprawia wynik maturalny i ponownie zawalczy o studia, które zrobią z niej lekarkę. Takich osób na UM jest sporo - np. studenci fizjoterapii, którzy pragną zostać dentystami.
- Ja i osoby w podobnej sytuacji właśnie dowiadujemy się, że musimy zrezygnować z aktualnych studiów. Jeśli tego nie zrobimy, zapłacimy za naukę w przypadku, gdy już dostaniemy się na wymarzony kierunek - mówi Aleksandra.
Dziewczyna oberwała rykoszetem od twórców przepisów, mających na celu ograniczenie multikierunkowości. Od tego roku akademickiego student stacjonarny zapłaci za studiowanie drugiego kierunku - chyba że na swoim pierwszym znajdzie się w 10 proc. najlepszych, otrzymujących stypendium rektora.
Do pilnowania tak ustalonego porządku służą punkty ECTS. Każdy student dostał ich tyle, aby zostać magistrem i nawet trochę więcej. To trochę pozwala na porzucenie kierunku po jednym semestrze i rozpoczęcie innego bez finansowych konsekwencji. Dlatego planujący "przeskok" właśnie teraz dowiadują się, że jeśli rozpoczną drugi semestr kierunku rezerwowego, to punktów na bezpłatne dokończenie wymarzonej specjalności im nie wystarczy. A rok płatnego studiowania na kierunku lekarskim Uniwersytetu Medycznego kosztuje aż 28 tys. zł.
Aleksandra jest zawiedziona. Twierdzi, że wraz z likwidacją multikierunkowości twórcy reformy akademickiej zabrali młodzieży, czekającej na upragniony indeks, możliwość podnoszenia kwalifikacji na innych, zbliżonych tematycznie studiach.
- Ale w życiu trzeba ryzykować - kończy Aleksandra. Podjęła już decyzję o rezygnacji z pielęgniarstwa. Chce być lekarką.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?