Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kontrola NFZ: Pacjent zmarł, a szpital nadal go leczył

Joanna Barczykowska
NFZ skontrolował 400 placówek i ukarał 200 z nich
NFZ skontrolował 400 placówek i ukarał 200 z nich Archiwum Polskapresse
Szokujące wyniki kontroli NFZ w placówkach służby zdrowia. Z dokumentacji wynika, że chorzy się... teleportują.

NFZ przeprowadził pierwszą, zakrojoną na szeroką skalę kontrolę tzw. koincydencji, czyli rozliczenia jednego pacjenta jednocześnie przez dwie placówki. Z kontrolowanych dokumentów wynika, że pacjenci potrafią się rozdwoić, a nawet... teleportować. Zdarza się też, że u lekarza byli obecni tylko duchem.

W Polsce wykryto 600 takich przypadków i NFZ - wysłuchawszy tłumaczenia 400 placówek - ukarał 200 z nich na sumę 106 tysięcy złotych. W woj. łódzkim w ubiegłym roku NFZ wykrył 136 takich historii w przypadku badań specjalistycznych i 64 tzw. podwójne rozliczenia w przypadku hospitalizacji i wizyt w poradni. Jednym ze szpitali, w których wykryto nieprawidłowości, był Wojewódzki Szpital im. Kopernika w Łodzi. Według dokumentów, ten sam pacjent w tym samym czasie leżał na oddziale szpitalnym i leczył się w innej poradni.

- Na oddziale szpitalnym pacjent miał zapewnione wszystkie konsultacje, dlatego nie mógł jednocześnie leczyć się w szpitalnej poradni, gdzie chorzy leczą się tylko w trybie ambulatoryjnym - mówi Beata Aszkielaniec, rzecznik prasowy NFZ w Łodzi.

Z kolei w jednej z miejskich przychodni w grudniu na papierze leczył się pacjent, którego fizycznie w poradni nie było. Przychodnia wykazała go w raporcie do NFZ i chciała za niego dostać pieniądze. NFZ poradnię skontrolował i stwierdził, że rzekomego pacjenta w grudniu w ogóle nie było, bo takiej wizyty nie odnotowano nawet w karcie choroby pacjenta.

Wzmożone kontrole NFZ prowadzi w całej Polsce. Nie ma województwa, w którym nie wykryto by takich przypadków. Jak oszukują szpitale?

W jednym ze szpitali w raporcie do NFZ wykazano specjalistyczne leczenie kardiologiczne starszego pacjenta. Kiedy NFZ skontrolował placówkę, okazało się, że w trakcie rzekomego leczenia pacjent już nie żył. Z kolei w innym szpitalu tego samego pacjenta w tym samym czasie leczono na dwóch różnych oddziałach. Chory, który trafił do izby przyjęć, teoretycznie zajmował dwa łóżka naraz - był leczony na szpitalnym oddziale ratunkowym i oddziale chirurgii. Podobny przypadek był w Małopolsce. W tym samym czasie pacjentka leżała i leczyła się na oddziale kardiologicznym w szpitalu im. Dietla oraz na oddziale ginekologiczno-położniczym Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie.

- Obecny system jest bardzo skrupulatny i pozwala na wykrycie takich przypadków. Od pewnego czasu intensywniej kontrolujemy tzw. przypadki koincydencji. Część wykrytych przypadków wynika z niewiedzy szpitali czy poradni, a część niestety z chęci oszustwa - mówi Beata Aszkielaniec. - Bardzo częstą praktyką okazuje się też wydłużanie czasu hospitalizacji.

Urzędnicy NFZ kontrolowali nie tylko szpitale czy poradnie, ale też pracownie diagnostyczne. System wykrył bowiem kilkadziesiąt przypadków wykonania badań pacjentom, którzy w tym samym czasie leżeli w innych szpitalach. Jak to się stało?

- Okazało się, że część pacjentów uciekała ze szpitala na chwilę po to, żeby zrobić badanie, na które długo czekali. Następnie wracali na oddział i nikomu o tym nie mówili. System ich wyłapał - tłumaczy Aszkielaniec z łódzkiego oddziału NFZ.

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki