Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kości świętego królewicza

Matylda Witkowska
Ojciec Mariusz Słowik raz w tygodniu wyciąga relikwiarz z włosami i skrawkiem habitu św. Maksymiliana Kolbego
Ojciec Mariusz Słowik raz w tygodniu wyciąga relikwiarz z włosami i skrawkiem habitu św. Maksymiliana Kolbego fot. Jakub Pokora
Srebrna trumienka z fragmentem kości św. Kazimierza Królewicza została w czwartek z okazji parafialnego odpustu wystawiona na głównym ołtarzu kościoła św. Kazimierza na Widzewie. To jedna z wielu otaczanych czcią relikwi znajdujących się w łódzkich kościołach

Codziennie przed wyjściem z kościoła św. Kazimierza 82-letni Mieczysław Podlaszczuk dotyka dłonią kolumienki w centralnej części bocznego ołtarza.

- W środku znajdują się jego relikwie- wyjaśnia ministrant i ''złota rączka'' kościoła przy ul. Niciarnianej 7.

Znajdujące się w srebrnej trumience fragmenty kości świętego zostały wczoraj uroczyście wyjęte i położone na głównym ołtarzu. Wieczorem w kościele odbyła się procesja. Taka okazja zdarza się tylko raz do roku, 4 marca, w odpust św. Kazimierza. - Zawsze jak tylko mogę, przychodzę. Szczególnych łask nie doznałam, ale zawsze po wyjściu z kościoła jestem uspokojona - mówi Zofia, jedna z parafianek.

Św. Kazimierz Królewicz był synem Kazimierza Jagiellończyka, wychowankiem Jana Długosza. Został pochowany w Wilnie, skąd w 1929 roku staraniem ówczesnego proboszcza i biskupa Tymienieckiego relikwie zostały przywiezione do Łodzi i w uroczystej procesji zaniesione do nowego kościoła na Widzewie. Jak zanotowały ówczesne gazetki parafialne, na procesji pojawiło się sporo młodzieży robotniczej, będącej pod wrażeniem ''czystości serca i obyczaju'' zmarłego zaledwie w wieku 26 lat królewicza.

Kość z certyfikatem

Większość łódzkich szczątków świętych ma ważne, podpisane przez wydający je organ certyfikaty. Takie dokumenty mają dwa fragmenty kości świętego Jana Bożego - założyciela zakonu bonifratrów, znajdujące się w kaplicach łódzkiego konwentu przy ulicy Kosynierów Gdyńskich 61a. Pochodzą z bazyliki w Grenadzie, gdzie złożone są doczesne szczątki świętego.

Pierwszy fragment pojawił się wraz z bonifratrami w 1929 roku i znajduje się w wewnętrznej kaplicy braci. Drugi, sprowadzony z Grenady w 2006 roku umieszczony jest w zielonym pulpicie klęcznika w ogólnodostępnej kaplicy. - Ten klęcznik jest wyjątkowo wygodny, dlatego pacjenci i goście często modlą się właśnie na nim, a chusteczka do wycierania relikwii jest mocno pognieciona - wyjaśnia Albert Dorociak, przeor konwentu. Podobne fragmenty ciała św. Jana Bożego znajdują się we wszystkich klasztorach bonifratrów na świecie.

Ten mało znany w Polsce święty opiekuje się chorymi, lekarzami, strażakami, a także kobietami mającymi problemy z zajściem w ciążę. - To narodowy patron Hiszpanii - mówi brat Albert, który wkrótce z okazji 400-lecia zakonu z grupą 20 braci i współpracowników łodzian wybiera się do Grenady na odbywającą się w najbliższy poniedziałek procesję ze szczątkami świętego. W Łodzi msza odpustowa odbędzie się w poniedziałek o godzinie 13.30.
Włosy zebrane na zapas

Włosy z brody oraz kawałek habitu świętego Maksymiliana Kolbego ma w swoim sejfie parafia franciszkańska przy skwerze Kolbego 1. Relikwia pojawiła się w Łodzi prawie 30 lat temu, przyjechała z Niepokalanowa, gdzie pracował ojciec Kolbe. - Każda parafia w Polsce pod wezwaniem św. Maksymiliana ma jego relikwię - tłumaczy ojciec Mariusz Słowik, proboszcz parafii.

Ojciec Kolebe zginął w Oświęcimiu, zgłaszając się do celi śmierci w zamian za jednego z więźniów. Jego ciało wrzucono do krematoryjnego pieca. Skąd więc wzięły się relikwie?

- Ojcowie przeczuwali, że ten człowiek będzie świętym człowiek, dlatego jeszcze za życia gromadzili jego obcięte przy goleniu włosy oraz ubrania - tłumaczy proboszcz. Na co dzień maleńka relikwia znajduje się w szafie pancernej, wyjmowana jest w czwartki około godziny 19, po wieczornej mszy świętej. Wówczas można ją ucałować.

Wyjątkowo okazale prezentuje się natomiast trumna z doczesnymi szczątkami błogosławionego ojca Rafała Chylińskiego. Żyjący w XVIII wieku franciszkanin wsławił się opieką nad bezdomnymi i chorymi, od których w wieku 47 lat zaraził się i umarł. Zgodnie z legendą objawiał się mieszkańcom Łagiewnik, a gdy otwarto barokową trumnę, okazało się, że jego ciało nie poddało się normalnemu rozkładowi. W 1991 roku Jan Paweł II ogłosił go błogosławionym.

Relikwie mogą zaginąć

Choć popularny w czasach średniowiecza obyczaj wykradania sobie relikwii odszedł na szczęście w niepamięć, łódzkie szczątki przechowywane są w dobrze strzeżonych miejscach i wystawiane tylko podczas nabożeństw.

- To ogromnie cenne rzeczy, złodziej mógłby się połasić choćby na warte sporo pieniędzy relikwiarze - mówi ojciec Tomasz Bajda, kapelan szpitala Matki Polki, który w kaplicy ma fragment serca świętego Kamila, relikwię błogosławionego Edmunda Bojanowskiego i fragment kości św. Faustyny.

Relikwi nie można nigdzie kupić, a zdobycie ich nie jest łatwe. By dostać kość św. Faustyny kamilianie musieli przedstawić prośbę łódzkiego biskupa i przełożonego polskich kamilianów.

Kaplica chętnie odwiedzana jest przez chore dzieci i rodziców, którzy u patrona chorych i szpitali szukają nadziei. - Uzdrowień u nas nie brakuje - zapewnia ojciec Tomasz. Ostatnio prośby zanosiła kobieta w bliźniaczej ciąży, której jeden płód zabierał pokarm drugiemu. Lekarze stwierdzili, że najprawdopodobniej nie przeżyje.... Gdy urodził się zdrowy, na cześć opiekuna dostał na imię Kamil.
Choć to szpital, gdzie bardzo dba się o higienę, chorzy nie boją się całować relikwii. - Po każdym wiernym są wycierane, ale całowanie relikwii trwa od stuleci i nikt nigdy nie chorował - zapewnia ojciec Tomasz.

Losy niektórych relikwii są dość dziwne. Kilkanaście lat temu w kaplicy szpitala Biegańskiego znajdowały się relikwie św. Ojca Pio. Teraz nie wiadomo, gdzie się znajdują.

- Prawdopodobnie zostały przekazane do powstającej parafii św. Ojca Pio w Kalonce - mówi ksiądz Stefan Bujak, kapelan kaplicy, który stara się o nowe relikwie.

Zawiadujący parafią w Kalonce ks. Stefan Bujak zapewnia, że znajdujący się w drewnianej dłoni fragment bandaża chroniącego kiedyś stygmaty świętego oraz kamień ze ściany z jego celi nic z relikwiami szpitalnymi wspólnego nie mają. - Wystaraliśmy się o nie w San Giovanni Rotundo, mamy to potwierdzone certyfikatami - wyjaśnia.

Zgodnie ze stosowaną przez kościół klasyfikacją to tzw. relikwie drugiego stopnia, czyli przedmioty związane ze zmarłym. - Relikwie św. Ojca Pio są tylko takie, bo jego ciało nie zostało rozczłonkowane - wyjaśnia proboszcz.

Można je ucałować

Relikwie można też oglądać w Oddziale Kultur i Tradycji Wyznaniowych Muzeum Miasta Łodzi przy pl. Wolności 2, gdzie prezentowana jest wystawa ''Łódź katolicka''.

Jest tam relikwia św. Teresy z XVII wieku, fragment z drzewa Krzyża Świętego, oraz schowany w przezroczystej szkatułce fragment tkaniny związanej z błogosławionym Bogumiłem.

Jednak najwięcej emocji wzbudza stojące na wystawie krzesło, na którym podczas spotkania z łódzkimi włókniarkami siedział Jan Paweł II. - Ludzie płaczą na jego widok, starają się dotknąć - opowiada Natalia Scegielniak, etnolog i pracownik filii.

Natalia Scegielniak przyznaje, że w polskiej tradycji nie ma zakorzenionego zbyt wielkiego kultu relikwii.

- W polskiej religijności ludowej większą rolę odgrywały zawsze obrazy, zwłaszcza Matki Boskiej. Bo po co modlić się przed relikwią, skoro możemy mieć przed oczami cały wizerunek - mówi Natalia Scegielniak.

Relikwie mają znaczenie głównie dlatego, że w przeciwieństwie do obrazów możemy je dotknąć, a nawet ucałować.

- Według wierzeń za ich pomocą możemy zbliżyć się do świętych, uzyskać część ich mocy i świętości - wyjaśnia Scegielniak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki