Kreatywność na kartonach formą lekcji przyszłości? [KOMENTARZ]

Obfity rozdział w takiej publikacji musiałyby zająć zdania ze skrótowo wyrażającym owe silne emocje, rozpoczynającym się na literę „w”, silnym kandydatem na słowo roku. Mnie w tym gąszczu jednak najbardziej ujęło hasło: „Załatwimy was miłością”, nawet jeżeli umieszczone obok odwołującego się do dobra uczucia „załatwimy” można odebrać jako groźbę. Nie mam wątpliwości, że jesteśmy u progu czegoś nowego, lecz możemy się z hukiem o ów próg wyłożyć, jeżeli wpadniemy na niego w zwarciu tych, którzy uparcie i bezdusznie wierzą, że można wrócić do tego, co było, z tymi, którzy chcieliby bez zważania na konsekwencje i wieloletnie doświadczenia poprzedników zmieniać świat w tempie błyskawicy. Wcześniej czy później będziemy musieli zacząć ze sobą rozmawiać, bo z racji niewielkich nawet różnic, a na pewno braku chęci zrozumienia, porozpadają się najbliższe relacje i najmocniejsze związki. Na dzisiejszych polityków, obojętnie, z której strony sporu, liczyć za bardzo nie możemy, ponieważ rzeczywistość, z którą się zmagamy, ewidentnie ich przerasta, wyuczyli się zaś jedynie funkcjonowania od wyborów do wyborów i przeliczania wszystkiego na propagandowe zyski. Żywioł zagrzewany słowem „wojna” (i nie o ten wyraz na „w” wcześniej mi chodziło) może łatwo przekroczyć granicę kontroli, za którą jest czerwona strefa krwi... Dźwięczy to jak komunał, ale przyszłość naprawdę jest w naszych rękach i teraz chodzi przede wszystkim o to, by w żadnej z dłoni nie pojawił się kamień lub nóż... Załatwmy sobie przyszłość najbliższą i tę trochę dalszą miłością. To naprawdę działa.