Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Krawczyk opowiada o swojej maturze

Maciej Kałach
Krzysztof Krawczyk modlił się w czasie świąt za maturzystów.
Krzysztof Krawczyk modlił się w czasie świąt za maturzystów. Grzegorz Gałasiński, archiwum
Ponad siedem tysięcy łódzkich maturzystów już w środę przystępuje do pierwszego z serii egzaminów dojrzałości. Mogą liczyć na wsparcie z samej góry - w wielkanocny poniedziałek za zdających pomodlił się... Krzysztof Krawczyk.

- Akurat w naszym kościele świąteczna msza była odprawiana w intencji tegorocznych maturzystów - mówi nam piosenkarz, który egzaminy zaliczył w 1964 r.

Krawczyk podchodził do matury w budynku przy ulicy Więckowskiego 41. Ten adres łodzianom znającym współczesną mapę edukacyjną miasta kojarzy się tylko z jedną szkołą: najlepszym w województwie I Liceum Ogólnokształcącym im. Mikołaja Kopernika. Krawczyk nie należy jednak do grona absolwentów "Kopra", słynącego z wysokiego poziomu nauczania przedmiotów ścisłych. Zresztą piosenkarz przyznaje, że z matematyki był raczej nogą.

- Za mojej młodości przy ulicy Więckowskiego mieściło się Liceum dla Pracujących. Przez sześć godzin dziennie zarabiałem pieniądze jako goniec, a drugie tyle spędzałem na lekcjach - opowiada Krawczyk.

Czas matury nie był dla niego łatwy: musiał podjąć pracę, bo w tym samym roku zmarł jego ojciec.
- Nauka polskiego, historii czy języków obcych przychodziła mi z łatwością. Na maturze zdałem te przedmioty celująco. Ale z matematyką, wtedy obowiązkową, były kłopoty. Zresztą chyba w czasie całej mojej kariery nie poznałem muzyka, który dobrze radziłby sobie z naukami ścisłymi - wspomina Krawczyk.

Piosenkarz domyślał się, że jego "świadectwo dojrzałości" wisi na włosku. Dlatego dbał o dobre kontakty z nauczycielami ze szkoły - kiedyś bowiem matura nie była egzaminem zewnętrznym i arkusze sprawdzała kadra liceum, które kończył uczeń. Nie zaś współpracownicy dzisiejszych Okręgowych Komisji Egzaminacyjnych, "skoszarowani" w tajnych ośrodkach podczas pomaturalnych weekendów.

- Razem ze Sławomirem Kowalewskim, gitarzystą Trubadurów, muzykowaliśmy dla naszych nauczycieli, graliśmy im piosenki Beatelsów - opowiada Krawczyk. - Liczyliśmy, że w krytycznej chwili pomoże to zamienić ewentualną dwójkę na chociaż tróję z minusem - śmieje się.

W dzień matury z matematyki z odsieczą przyszła szkolna sprzątaczka, która dostarczyła na salę ściągi ukryte w kanapkach. Krawczyk przyznaje, że bez tych kanapek istniało niebezpieczeństwo ponownego podchodzenia do egzaminu.

- Wiem, dzisiaj coś takiego by nie przeszło - mówi piosenkarz. - Dlatego najlepszy sposób to chociaż krótkie westchnięcie do nieba. Matura i wtedy i teraz to wielkie przeżycie dla młodego człowieka, więc taka pomoc jest potrzebna. Chociaż podstawa to solidna nauka przez całą szkołę średnią.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki