Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Piątkowski: Do Łodzi warto się przeprowadzać, mamy wolne miejsca w przedszkolach

Maciej Kałach
Krzysztof Piątkowski jest wiceprezydentem miasta od grudnia 2010 r.
Krzysztof Piątkowski jest wiceprezydentem miasta od grudnia 2010 r. Grzegorz Gałasiński
Z Krzysztofem Piątkowskim, wiceprezydentem Łodzi odpowiedzialnym za edukację. rozmawia Maciej Kałach

Jak czują się 6-latki w podstawówkach?
Za wcześnie jeszcze na oceny, ale ich roześmiane miny widziałem już w kilku placówkach. Ale rozumiem, że pyta pan o przygotowanie szkół. Najlepszym dowodem, że wszystko jest w porządku, są decyzje rodziców dzieci urodzonych w drugiej połowie 2008 r. Te 6-latki nie miały obowiązku iść do pierwszej klasy, a jednak pół tysiąca takich dzieci chodzi już do szkoły, bo tak chcieli ich opiekunowie.

Nowy rok szkolny rozpoczęły też przedszkolaki. Po ostatniej rekrutacji do miejskich placówek po raz pierwszy zgłosiło się mniej kandydatów niż przygotowano miejsc. Jednak są rodzice, których dziecko nie dostało się do żadnego z 3 wybranych w naborze przedszkoli i musieli szukać mniej pożądanej alternatywy. Czy istnieje plan rozbudowy przedszkoli na dużych lub powiększających się osiedlach?
Mamy prawie 150 przedszkoli. W ponad 80 są jeszcze wolne miejsca. Znajdziemy je we wszystkich dzielnicach, nawet na takich osiedlach, gdzie kilka lat temu można było o tym pomarzyć.

Nawet na Retkini?
Są pojedyncze miejsca również na Retkini, ale nie we wszystkich przedszkolach. W całym mieście wolne miejsca są jeszcze w ponad 80 placówkach, ale prawie 70 przedszkoli wypełniło się po brzegi. Na wybór rodziców ma wpływ nie tylko miejsce zamieszkania, ale również bliskość do pracy i opinia o danej placówce. Uważam, że jakość pracy w każdej placówce jest świetna. Ale są takie, które zdobyły większą popularność, może np. ze względu na częstość sięgania po środki unijne, albo na działania związane z ekologią, co skutkuje np. większą ilością tzw. zajęć dodatkowych. Istnieje nieformalna rywalizacja między przedszkolami i to chyba coś dobrego. Znam przypadki, że jedno przedszkole jest wypełnione po brzegi, zaś drugie, 100 metrów dalej, nadal ma wolne miejsca. Zawsze będzie istniała taka sytuacja, że będą przedszkola tak popularne wśród rodziców, w których nie będzie wolnych miejsc. Chciałbym uświadomić wszystkim jedną ważną rzecz. Spodziewamy się, że za 2 lata miejsc w przedszkolach będzie więcej niż wszystkich dzieci występujących w całej populacji. Nie wszystkie dzieci w Łodzi posyłane są do przedszkola. 30 procent rodziców 3-latków wcale o to nie zabiega, a do placówek zgłosiło się w 2014 r. tylko 80 proc. uprawnionych. Informacja o tym, że wszystkich uprawnionych dzieci w Łodzi będzie mniej niż obecna "pojemność" przedszkoli oznacza, że będziemy mogli przywracać maluchom np. dawne sale do zajęć gimnastycznych. W poprzednich latach, aby każdy kandydat znalazł przedszkole, staraliśmy się, by każda wolna sala była zamieniana w pomieszczenie na dodatkowy oddział. A lada chwila w przedszkolach ponownie pojawią się sale gimnastyczne, co na pewno ucieszy rodziców i dzieci. Obecnie nie ma potrzeby budowy nowych przedszkoli, chociaż jesteśmy i będziemy również w przyszłości elastyczni. W 2011 r. miasto wydało zgodę na otworzenie 3 przedszkoli publicznych prowadzonych przez inne podmioty niż samorząd, oprócz tego otworzyliśmy 2 przedszkola miejskie - w tym wiosną jedno w nowym budynku w Nowosolnej, a nie pamiętam, kiedy wcześniej miała miejsce taka budowa.

Czyli, jeśli para młodych łodzian weźmie się teraz do pracy nad potomstwem, problemu z miejscem w przedszkolu nie będzie?
Powiem więcej. Mamy przekaz dla młodych także spoza Łodzi: warto się tutaj przeprowadzić, ponieważ mamy wolne miejsce w przedszkolach. Nawet w czasie trwania roku szkolnego.

Przed rokiem dużo kontrowersji wywołały zmiany zasad organizacji zajęć dodatkowych. Przedszkola stały się tańsze, ale firmy zewnętrzne, ze specjalistami od tańca czy języka obcego, mogą wchodzić do placówek popołudniami - gdy mija 5 godzin podstawy programowej. Radni opozycji postulują, aby miasto w większym stopniu finansowało zajęcia firm, co pozwoli przeprowadzać więcej takich godzin w ramach podstawy.
Wszyscy zapominają, że nauczyciele, także przedszkolni, zdobywają dodatkowe umiejętności i kwalifikacje za pieniądze miejskie - m.in. logopedyczne czy dotyczące nauczania języka angielskiego. Miasto przeznacza na ten cel ok. 4 mln złotych rocznie. Większość tzw. zajęć dodatkowych, za które trzeba było płacić, zamienia się w zajęcia realizowane przez pracowników przedszkoli i właśnie w stronę profesjonalizacji ich kadry zmierzamy. Chciałbym przypomnieć, że nauczycieli przedszkoli zatrudnialiśmy biorąc pod uwagę wszechstronność ich kwalifikacji. A to właśnie w przedszkolach w ostatnich latach zatrudnialiśmy bardzo wielu nowych nauczycieli mimo niżu demograficznego.
Skoro mówimy o niżu: przed rokiem władze miasta zapowiedziały, że nie będzie już likwidacji szkół. Podtrzymuje Pan tę deklarację?
Pamiętam swoją deklarację. Przeszliśmy przez trudny proces zamykania szkół, które nie miały możliwości rozwoju - głównie ze względu na niewielką liczbą uczniów. Przypominam, że proces zakończył się zamknięciem około 10 szkół. Chociaż opozycja często pomnażała tę liczbę nawet i 4 razy, wyliczając licea profilowane istniejące tylko z nazwy, bo uczniów nie było w nich od jakiegoś czasu. Teraz nie ma już potrzeby przeprowadzania zmian w sieci szkół, natomiast osobiście dostrzegam, że w przyszłości jakieś zmiany mogą się jeszcze wydarzyć. Mamy np. jedno liceum składające się tylko z 2 oddziałów maturalnych. Jeśli po prostu zabraknie szkole uczniów, to decyzja o jej zamknięciu byłaby formalnością i trzeba będzie przygotować stosowną uchwałę dla radnych.

Będą kolejne edycje programu edukacji seksualnej w łódzkich gimnazjach?
Ja nie przewiduję zmian. Pierwsza edycja programu była przeprowadzana po wakacjach, druga i jak dotychczas ostatnia, zaraz przed nimi i taki układ kalendarza wydaje się chyba najlepszy dla młodzieży. Przypomnę, że w ramach ostatniej edycji odbywały się także spotkania z rodzicami uczniów ze szkół zgłoszonych do programu, aby zapoznali się oni z poruszanymi tematami.

Czy w następnej kadencji samorządu chciałby pan dalej nadzorować samorząd jako wiceprezydent Łodzi, zajmujący się oświatą?
O tym zdecyduje pani prezydent.

Co z mijającej kadencji zapamięta Pan jako jej plus, a co jako minus? Ma pan konkretne plany na ewentualną następną u boku Hanny Zdanowskiej?
Bardzo cieszę się z gruntownych remontów, które mają miejsce w szkołach. Mam na myśli 63 placówki w ciągu ostatnich trzech lat w ramach programu, który umownie nazywamy "Mia100 Szkół", nawiązując do "Miasta Kamienic". Większość tych placówek była remontowana w ramach tzw. termomodernizacji z wykorzystaniem środków unijnych lub środków pochodzących z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Choć były też remonty finansowane całkowicie z pieniędzy miejskich, bo nie da się obłożyć styropianem zabytkowej szkoły przy ul. Sterlinga albo śródmiejskich willi, w których działają przedszkola. To sukces, bo działań na taką skalę nie było wcześniej w Łodzi w ogóle. Jednak mam świadomość, że ze względu na wieloletnie zaniedbania infrastruktura oświatowa w Łodzi jest jeszcze wciąż w nie najlepszym stanie i uważam to za jedno z najpoważniejszych wyzwań na przyszłość. Kiedy zacząłem pracę w urzędzie, nie było procedur, jak starać się o dotacje. Obecnie w tej dziedzinie jesteśmy miastem wiodącym. W nowej perspektywie unijnej na modernizację szkół mamy już zapewnione dla Łodzi 93 mln zł. Remontu doczekają się m.in. potężne budynki szkół przy ul. Czernika i przy ul. Ćwiklińskiej. Przygotowujemy projekty, dzięki którym kwota przeznaczona na remonty może wzrosnąć w nowej perspektywie unijnej do 207 mln zł. Kolejnym wyzwaniem jest rozwój sportu szkolnego w oparciu o zmodernizowaną sportową bazę szkolną. W tej kadencji udało się zbudować bardzo wiele boisk przyszkolnych, mam jednak świadomość, w jakim stanie jest infrastruktura sportowa wewnątrz szkół. Dlatego przygotowaliśmy projekt kompleksowej modernizacji blisko 40 sal gimnastycznych.Za sukces postrzegam również pojawienie się wolnych miejsc w przedszkolach i przygotowanie szkół na przyjęcie 6-latków. W kategorii sukcesów - i dalszych wyzwań - wymieniłbym także rozwój szkół zawodowych, które bardzo ucierpiały przed dekadą. To wyzwoliło w ich dyrektorach niespotykaną w innych typach placówek energię w przyciąganiu kandydatów oraz pozyskiwaniu dotacji zewnętrznych. Chcę podtrzymywać tę passę, pomagać w wyposażaniu szkół tak, by można było w nich uzyskiwać najwyższe kwalifikacje zawodowe. Inne wyzwanie to cyfryzacja szkół. Te zawodowe w ostatnich latach w ramach wartych ponad 50 mln złotych projektów zdobywały również nowoczesny sprzęt komputerowy i tu problem jest mniejszy, ale wyposażenie większości szkół z powodu starzenia technologicznego sprzętu będzie wymagać jego wymiany. Przez cyfryzację rozumiem też wprowadzenie jednolitego oprogramowania w zakresie ewidencji obowiązku szkolnego, dzienników elektronicznych, systemu rozliczeń finansowo-księgowych, prowadzenia naboru i innych. Kolejne wyzwanie, które chciałbym podjąć, to wprowadzenie w każdej szkole pomocy psychologicznej. Teraz działa w tym zakresie "lotne pogotowie", do którego szkoła może kierować trudne przypadki, ale chcę zdecydowanie zwiększyć zakres pomocy.

Rozmawiał Maciej Kałach

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki