Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Skiba: Juwenalia? Naukę trzeba przecież jakoś odreagować

Marcin Darda
Krzysztof Skiba
Krzysztof Skiba Tomasz Bolt
Studenci dziś nie stanowią już żadnej elity, bo jest tak dużo uczelni. Nie są elitą, a środowiskiem w sporej części zagrożonym spauperyzowaniem i bezrobociem. Dziś przecież studentem na prywatnej uczelni może zostać każdy, a kiedyś legitymacja studencka coś znaczyła. Z Krzysztofem Skibą, liderem grupy Big Cyc, rozmawia Marcin Darda.

Pamięta Pan jeszcze juwenalia na Lumumbowie, gdy Pan studiował w Łodzi?
Tego nie da się zapomnieć (śmiech). W 1985 r. były pierwsze juwenalia po stanie wojennym, bo wcześniej władza się nie godziła. To było wielkie święto. Grało wiele kapel rockowych i punkowych, jak Moskwa czy Deuter. Byłem wtedy organizatorem, potem grałem tam z Big Cycem, ale też występowałem jako konferansjer. To były zupełnie inne imprezy niż dziś, sceny były bez zadaszenia, bywały więc zabawne sytuacje z deszczem.

Nikt nie przypuszczał, że może padać.
Właśnie. Podczas koncertu Tadeusza Nalepy chyba w 1988 roku radio Kiks wzywało ochotników do zmywania wody ze sceny, żeby prąd nikogo nie poraził. To niby prowizorka, ale z drugiej strony taki klimat samopomocy istniał. Pamiętam też konkurs na przebranie akademika, który wygrał mój akademik, czyli Balbina. Z prześcieradeł skręciliśmy wielkiego, zwisającego z IV piętra penisa, miał jajka po bokach, a na górze duże czarne okulary. Kojarzył się z wiadomym politykiem. Ale wygraliśmy! W okresie juwenaliów aktywizowała się też tzw. inicjatywa prywatna sprzedająca pokątnie alkohol. Wszystkie meliniary miały niesamowite obroty.

Pan kiedyś powiedział, że "kto nie pije w juwenalia, ten świnia i kanalia".
Ale to nie jest moje powiedzonko, tylko taka obiegowa mądrość ludowa. Alkohol jest dla dorosłych i zawsze towarzyszył ludziom w zabawie. Starożytne dionizja to było święto sztuki, ale ich nieodzowną częścią było picie wina. Tyle że trzeba zachować umiar, bo przecież przykre incydenty się zdarzały. Mam nadzieję, że studenci nauczyli się już pić alkohol. My, jako zespół, jesteśmy zawodowcami. Wiemy, ile możemy wypić, ale zazwyczaj pijemy dopiero po koncercie.

A czym w sensie "duchowym" różniły się tamte juwenalia od obecnych?
Teraz juwenalia są dużymi, masowymi imprezami o charakterze czysto rozrywkowym. Wtedy ich klimat był ambitniejszy, bo prezentowały kulturę niezależną, teatry studenckie czy kabarety. Miały też charakter polityczny, bo nie zawsze można było je kontrolować. Żaden cenzor nie wytrzymałby wielogodzinnego koncertu. Tamte juwenalia miały też charakter manifestu, bo zapraszało się wykonawców, grających np. w Jarocinie, a nie tych występujących w Opolu czy Sopocie. Liczyła się niezależność, wobec tego ja na juwenaliach widziałem takich artystów jak Romek Kołakowski czy Jacek Kaczmarski albo Moskwa czy Dezerter.

Ta wolność studencka bierze się tylko z braku większych obowiązków połączonych ze świadomością, że mama z tatą daleko?
Juwenalia to święto młodości, życia i energii. Pierwsze zorganizowano w Krakowie 500 lat temu. Już wówczas żacy uważani byli za przyszłość narodu, jego elitę. Jako tacy musieli przecież naukę odreagować przez zabawę i popijawę. I to się nie zmieniło do dziś. Zmieniło się tylko to, że studenci dziś nie stanowią już żadnej elity, bo jest tak dużo uczelni. Nie są elitą, a środowiskiem w sporej części zagrożonym spauperyzowaniem i bezrobociem. Dziś przecież studentem na prywatnej uczelni może zostać każdy, a kiedyś legitymacja studencka coś znaczyła.

Rozmawiał Marcin Darda

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki