Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ks. Zbigniew Kras: z Lipnicy Murowanej do Pałacu Prezydenckiego

Maria Mazurek, Małgorzata Więcek-Cebula
Kiedy ks. Zbigniew Kras 16 lat temu objął parafię w Lipnicy, kościół św. Leonarda był zniszczony po  powodzi. Jego poprzednik, uwielbiany przez parafian, zmarł kilka miesięcy wcześniej na białaczkę. Ks. Kras wspomina, że z początku bał się, że trudno będzie mu zdobyć sympatię parafian. To się udało. Pewnie po części za sprawą energicznych działań  (remonty, starania o unijne dotacje, kultywowanie pamięci o lipnickich świętych: Szymonie i Urszuli), a po części - jego osobowości. Podczas naszej rozmowy miał wyważony, spokojny głos, delikatnie się uśmiechał, był uprzejmy. Ks. Kras  lubi skracać dystans do rozmówcy - jego  maniera mówienia do ludzi na "ty"  zjednuje mu przychylność, choć nieliczni mogą mieć zastrzeżenia co do protekcjonalnego potraktowania.
Kiedy ks. Zbigniew Kras 16 lat temu objął parafię w Lipnicy, kościół św. Leonarda był zniszczony po powodzi. Jego poprzednik, uwielbiany przez parafian, zmarł kilka miesięcy wcześniej na białaczkę. Ks. Kras wspomina, że z początku bał się, że trudno będzie mu zdobyć sympatię parafian. To się udało. Pewnie po części za sprawą energicznych działań (remonty, starania o unijne dotacje, kultywowanie pamięci o lipnickich świętych: Szymonie i Urszuli), a po części - jego osobowości. Podczas naszej rozmowy miał wyważony, spokojny głos, delikatnie się uśmiechał, był uprzejmy. Ks. Kras lubi skracać dystans do rozmówcy - jego maniera mówienia do ludzi na "ty" zjednuje mu przychylność, choć nieliczni mogą mieć zastrzeżenia co do protekcjonalnego potraktowania. Michał Gąciarz
Mogę usłyszeć od prezydenta rzeczy, które zabiorę z sobą do grobu - mówi ks. Zbigniew Kras, którego Andrzej Duda wybrał na kapelana. Rozmawiają Maria Mazurek i Małgorzata Więcek-Cebula.

Ksiądz już spakowany?
Mam jeszcze czas do 22 sierpnia. Choć patrząc na to, co dzieje się w parafii, sam się zastanawiam, czy zdążę się spakować.

A co się dzieje w parafii?
Ludzie przychodzą do mnie z pytaniami, po radę, wygadać się. Tak było zawsze, od tych 16 lat, kiedy jestem w Lipnicy. Ale teraz, gdy wiedzą, że niedługo wyjeżdżam do Warszawy, nasiliło się. Wszyscy chcą zdążyć porozmawiać ze mną, często w cztery oczy.

Z czym konkretnie przychodzą?
Z wieloma sprawami. Proszę mi wierzyć, że to pomieszczenie, w którym siedzimy, nasłuchało się wielu ludzkich historii. Ale szczegółów opowiadać nie będę. To wprawdzie nie konfesjonał, ale parafianie mają prawo wymagać ode mnie, bym o ich intymnych kwestiach nie opowiadał.

Zdarzały się przypadki, że ktoś pod wpływem Księdza się nawracał?
Zdarzały się. Ktoś np. wyspowiadał się po 48 latach. Proszę pamiętać, że jesteśmy w Lipnicy, nad którą czuwa święty Szymon, święta Urszula i błogosławiona Maria Teresa. Szymon jest m.in. patronem kobiet rodzących. Wiele razy widziałem jak kobiety na kolanach, z dziećmi na rękach szły jemu dziękować za cud lub przynosiły kosze kwiatów jako wyraz wdzięczności.

Więcej jest przypadków tych nawróceń, powrotów do Kościoła, czy przeciwnie - odejść od wiary?
Ludzie rzadko całkowicie odchodzą od wiary. Więcej jest tych, u których wiara jest "byle jaka". Którzy uważają się za chrześcijan, a nie żyją według zasad wiary. Z tymi rozmawia się trudniej. Bo jeśli ktoś jest niewierzący, to mogę starać się go przekonać, wskazać drogę do Jezusa, poszukiwać z nim.

Żegna się już Ksiądz z parafianami?
Powiedziałem w niedzielę na mszy, że żegnać się nie chcę. Bo pożegnanie często łączy się z zapomnieniem. Bo to tak, jakbym miał na zawsze zamknąć ten rozdział w Lipnicy.

Zamyka Ksiądz. Przecież po pięciu latach tu Ksiądz nie wróci.
Zapewne na parafię nie wrócę. Zaczynam nowe życie, wszystko od zera. Ale z tym tutaj definitywnie rozstawać się nie chcę, bo kocham Lipnicę i lipniczan. Mam nadzieję, że będę miał okazje to miejsce i ludzi czasami odwiedzać. I w pewnym sensie zabieram to wszystko tam, do Warszawy, z sobą. Zabieram w sercu przede wszystkim lipnickich świętych. Ich postawę, ideały, nauczanie.

Kiedy Ksiądz mówił o wyjeździe parafianom, niektórym w oku zakręciła się łza?
I mnie się zakręciła. Gdy rozmawiam teraz z parafianami, to jednym okiem się do siebie uśmiechamy, a drugim - płaczemy.

Jak to się stało, że proboszcz z Lipnicy Murowanej został kapelanem prezydenta?
Prezydent Duda przyjechał tu w sobotę przed swoim zaprzysiężeniem. Wcześniej zadzwonił, by zapowiedzieć się, zapytać, czy będę.

Nic Ksiądz nie podejrzewał?
Nie. Pan prezydent Duda zapowiedział - tak to robi - że po wyborach będzie jeździł po Polsce by dziękować za poparcie. Ja wprawdzie poparcia w Lipnicy nie załatwiłem, bo to nie jest zadanie księdza, ale powiedziałem, że owszem, będę i serdecznie zapraszam. Byłem przekonany, że to jedna z tych grzecznościowych wizyt.

Nie załatwiał mu Ksiądz poparcia? Czyli, rozumiemy, Ksiądz nie z tych, którzy z ambony instruują, na kogo zagłosować?
Proszę zapytać parafian, czy przez tych 16 lat kiedykolwiek było tu polityczne kazanie, wskazówki, na kogo głosować. Co najwyżej zachęcałem, by głosować w ogóle - bo to akurat nasz patriotyczny obowiązek. Starałem się z takim samym szacunkiem i troską podchodzić do każdego parafianina, bez względu na to, jakie są jego poglądy polityczne.

Prezydent Duda przyjechał więc w sobotę i...
Usiedliśmy z nim i jego żoną przy kawie. Jedliśmy ciasto z borówkami upieczone przez gospodynię. Prezydent powiedział wprost, bez żadnych podchodów: Chciałbym, by ksiądz został moim kapelanem.

Nie wahał się Ksiądz?
Wahałem, broniłem, nie chciałem. Nie jest łatwo w jednym momencie rzucić całe swoje życie, zostawić ponad dwa i pół tysiąca parafian, z którymi się zżyłem i z dnia na dzień, bez przygotowania, rzucić się w nieznane. Myślałem, szczerze mówiąc, że tu, w Lipnicy, spokojnie dożyję do starości...

Poprosił Ksiądz o czas do namysłu?
Tak. I dostałem.

Ile tego czasu Ksiądz dostał?
Do końca rozmowy.

Nie za dużo.
Ostatecznie powiedziałem, że pan prezydent powinien zwrócić się z tą prośbą do księdza biskupa - jestem przecież księdzem diecezjalnym, a biskup jest moim przełożonym, któremu muszę się podporządkować. Dzisiaj wiem, że ksiądz biskup Andrzej Jeż wyraził zgodę, żebym jechał do Warszawy pełnić to nowe zadanie.

Ksiądz zdziwił się tą propozycją?
Bardzo. Z prezydentem, czy też wcześniej - panem Andrzejem Dudą - łączyła mnie serdeczna, ale luźna, prozaiczna znajomość. Nie chodziłem z nim do szkoły, nie jesteśmy, choćby daleką, rodziną. Pan Andrzej Duda bywał w Lipnicy, ale wiele ważnych osób z tego kraju i nie tylko bywa w Lipnicy, przy okazji obchodów Niedzieli Palmowej, w związku z kultem świętego Szymona, zwiedzić kościół św. Leonarda wpisany na listę UNESCO. Byli pan prezydent Bronisław Komorowski, ministrowie, posłowie, senatorowie, europosłowie, mer Paryża, ambasadorzy, artyści, celebryci znani z telewizji... Czasem po fakcie dowiadywałem się, jak ważne persony u nas były.

Czemu więc wybrał na kapelana akurat Księdza?
Nie mam pojęcia. Nie to, że nie chcę paniom powiedzieć - autentycznie tego nie wiem. Prezydent nie mówił, a ja nie śmiałem zapytać.

Bo przecież musi znać wielu kapłanów lepiej niż Księdza.
Na pewno.

Może Księdza ktoś polecił?
Może tak. Ale nie wiem.

Nie boi się Ksiądz wyzwania?
Oczywiście, że się boję. Kiedyś Szymon z Lipnicy przyjął, równie nieoczekiwanie, posadę kaznodziei królewskiego i zapewne się bał. Dziś ja się boję, ale mam nadzieję, że mój strach jest mobilizujący, nie paraliżujący.

Rozmawiając w tamtą sobotę z prezydentem Andrzejem Dudą, pomyślał Ksiądz o analogii ze świętym z Lipnicy, któremu zresztą postawił Ksiądz tu, w kancelarii, figurkę, którego pamięć kultywował?
Ta myśl przyszła dopiero później. Ale rzeczywiście: dość to wyjątkowe, prawda?

Jak teraz będzie wyglądało życie Księdza w Pałacu Prezydenckim?
Autentycznie nie wiem. Mogę na razie powiedzieć, że moją rolą będzie modlitwa za prezydenta i z prezydentem, gdy ten zechce. Mówi się "kapelan prezydenta", ale chcę być, szerzej, kapelanem Pałacu Prezydenckiego. A więc nie tylko głowy państwa i jego małżonki, ale też najbliższych współpracowników, BOR-owców, kierowców, pań sprzątających. Będę dla nich, bo taka jest rola kapelana: żyć dla innych. Już teraz słyszałem pytania z otoczenia prezydenta, czy codziennie będę odprawiał msze święte w kaplicy w pałacu. Chciałbym, ale jeśli chodzi o szczegóły, logistykę, to możemy porozmawiać za kilka miesięcy. Na razie nie wiem nawet, gdzie będę mieszkał - bo w Pałacu Prezydenckim nie ma mieszkania dla kapelana - i z czego będę żył.

Chyba jakaś pensja jest przewidziana?
Nie wiem. Dadzą panie wiarę, że jeszcze nie rozmawiałem o tym z prezydentem ani pracownikami kancelarii? Zaczynam pracę po 23 sierpnia i wtedy wszystkiego się dowiem. Myślę, że siądziemy z panem prezydentem i określimy moją rolę, nasze relacje. Mam oczywiście pewne swoje przemyślenia, wizje, propozycje, którymi chciałbym najpierw podzielić się z prezydentem. Ale to nie są warunki. Bo gdybym miał z warunkami przyjeżdżać do Warszawy, nie przyjeżdżałbym w ogóle.
Wydaje mi się, że nie jestem osobą, która ma duże oczekiwania. Proszę sobie na przykład wyobrazić, że przed kanonizacją świętej Urszuli napisałem o niej dwie książeczki. Ostatnio skontaktowała się ze mną zakonnica z Brazylii z zapytaniem, czy mogę się zrzec praw autorskich na tamten rynek, bo chciałaby przetłumaczyć je na portugalski i wydać tam, na drugim końcu świata. Wiedzą panie, jak się ucieszyłem! Przez myśl mi nie przeszło, żeby mieć jakieś roszczenia finansowe, by myśleć, czy na tym można zarobić. Myślę, że kapłan jest przede wszystkim sługą. I tak będę traktował swoją pracę u prezydenta.

Pewnie Ksiądz będzie dużo z prezydentem podróżował.
Jeśli tylko prezydent sobie tego zażyczy. Choć, powiem szczerze, nie mam aktualnego paszportu. Mimo że co drugi rok organizowałem zagraniczne pielgrzymki dla parafian, te ostatnie były głównie w Europie, gdzie paszport nie był potrzebny.

A będzie Ksiądz doradzał prezydentowi z ambony, jakie ma podejmować polityczne wybory?
Nigdy nie politykowałem i to się nie zmieni. Nie taka jest rola kapłana. Rolą kapłana jest głosić Ewangelię. Moje kazania będą więc kazaniami ewangelicznymi, nie politycznymi.

To powiedzmy, że prezydent sam zapyta o radę.
Jestem przekonany, że w pierwszym rzędzie zapyta swoich ministrów, doradców, ekspertów, specjalistów z wielu dziedzin. Od tego ich powołał. Mnie może słuchać w kwestii Ewangelii.

A jeśli w konfesjonale zapyta?
Jeśli chodzi o konfesjonał, obowiązuje mnie absolutna tajemnica. I to, co usłyszę od prezydenta podczas spowiedzi, zabiorę z sobą do grobu.

Tej tajemnicy spowiedzi nigdy nie można złamać?
Nigdy. Gdyby ksiądz usłyszał podczas spowiedzi, że po wyjściu z konfesjonału zostanie zabity, nie może wykorzystać tej informacji. Ma wyjść z kościoła jak zawsze.

A gdyby Ksiądz usłyszał na spowiedzi, że mąż zamierza zabić swoją żonę na rynku w Lipnicy?
To uczyniłbym wszystko, by w konfesjonale go od tego odwieść. Ale policji nie zawiadomię. Tak samo żony nie ostrzegę. Nie zjawię się na tym lipnickim rynku.

Dość restrykcyjne to zasady.
Ostatecznie Jan Nepomucen zginął właśnie za to, że nie chciał zdradzić królowi tego, z czego spowiadała się jego żona.

Ksiądz byłby w stanie oddać życie za tajemnicę spowiedzi?
Tak myślę. Ale od pragnienia i myśli do czynu daleka droga. Piotr też nie planował tego, że zaprze się Jezusa. Czy bym się ostatecznie nie wystraszył, nie uciekł? Nie wiem. Do końca samych siebie nie znamy.
A wszyscy, kapłani też, grzeszymy. Pamiętam, jak na spotkaniu Jana Pawła II z dziećmi one się zdziwiły, że papież też się spowiada.

Wiemy, że ksiądz chce uniknąć tego "politykowania", ale jednak trudno nie zapytać kapłana, który właśnie zostaje prezydenckim kapelanem, o związek Kościoła z polityką. Niektórych razi to, że duchowni, też biskupi, wtrącają się w życie polityczne. Księdza to nie razi?
Tylko że ci "niektórzy" nie zawsze rozumieją, czym z definicji jest polityka, i że kapłani i biskupi też są obywatelami tego kraju i mają takie samo jak inni prawo do wyrażania swojej opinii i troski o dobro społeczne. Proszę zwrócić uwagę na pewną niekonsekwencję: społeczeństwo mówiące o tolerancji i wolności może krytykować Kościół. Ale gdy to Kościół zabiera głos w sprawach społecznych, a przede wszystkim moralnych, ważnych dla ludzi - a do tego ma prawo, a nawet jest do tego zobowiązany - to niektórzy twierdzą, że jest to nadużycie. A zapytam, gdzie jest wzajemna otwartość, tolerancja?

Tyle że obserwując wypowiedzi pewnych duchownych, trudno nie oprzeć się wrażeniu, że sami dostarczają argumentów tym, którzy Kościół krytykują.
Chcę być daleko od tego.

Niektórzy kapłani na przykład twierdzą, że poprzedni prezydent, Bronisław Komorowski, nie powinien przyjmować komunii, dopóki publicznie nie okaże skruchy za podpisanie ustawy o in vitro. Co Ksiądz o tym sądzi?
Nie chcę tego oceniać, bo nie śledziłem tej sprawy.

Proszę wybaczyć obcesowość, ale co w ogóle Kościół ma do in vitro? Czy kapłani nie powinni raczej zająć się sprawami z punktu widzenia chrześcijaństwa fundamentalnymi, zamiast mówić o drażliwym zagadnieniu, które w dodatku dotyczy znikomej części społeczeństwa?
Prawo do życia jest w chrześcijaństwie kwestią fundamentalną i podstawową. Większość problemów bierze się z tego, że zamiast merytorycznie dyskutować, politycy przerzucają się argumentami, które z meritum sprawy mają niewiele wspólnego. Tak by nie było, gdybyśmy byli zdolni do kompromisów i dialogu. Z dialogu mogą powstać wspaniałe rzeczy, tylko nie można wstawać od stołu, dopóki nie dojdzie się do rozwiązania, które jest do przyjęcia przez każdą ze stron.
Gdybyśmy potrafili spokojnie rozmawiać, wysłuchać głosu każdej ze stron, ta ustawa mogłaby satysfakcjonować wszystkich. Tym bardziej że przecież jej tytuł jest piękny: O leczeniu niepłodności…

Ks. Zbigniew Kras
Kapelan prezydenta Andrzeja Dudy. Od 16 lat (i jeszcze przez kilka dni) - proboszcz parafii św. Leonarda w Lipnicy Murowanej. Ma 55 lat, pochodzi z Tarnowa. Skończył technikum chemiczne w Tarnowie (specjalność aparatura kontrolna i automatyka przemysłowa), potem tamtejsze seminarium. Wcześniej służył w parafiach w Gorlicach, Bieczu i Tarnowie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Ks. Zbigniew Kras: z Lipnicy Murowanej do Pałacu Prezydenckiego - Gazeta Krakowska

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki