Nie chcę Państwu psuć śniadania, ale czy Państwo czytali powieść "Król szczurów" Jamesa Clavella? Akcja dzieje się podczas drugiej wojny światowej w japońskim obozie dla jeńców wojennych. Panuje potworny głód, a tu pewnego dnia w nielegalnym obrocie pojawia się smaczna pieczeń z jakiegoś żyjącego w dżungli zwierzątka. Sprzedażą kieruje tytułowy Król. Kogo stać - kupuje, bo smaczne i pożywne. Szczegółów już nie pamiętam, ale w końcu wychodzi na jaw, że to pieczone szczury, zwierzyna dość powszechna w obozie.
W warunkach obozowych odróżnienie szczura od innego mięsiwa i wyśledzenie oszustwa może być problematyczne. Ale czym w takim razie różni się kontrola nad obrotem żywności w XXI wieku w najbardziej cywilizowanej części świata od kontroli wyżywienia w obozie jenieckim w czasie drugiej wojny światowej?
Sieci różnych unijnych kontroli są nadzwyczaj gęste, ale mają dziury wystarczająco duże, żeby przeszedł przez nie koń. Skąd mamy mieć pewność, że nie przejdzie coś innego? I to nie jest wcale polski problem. Globalny rynek sprawił, że Francuzi, których na początku oskarżono o mieszanie wołowiny z koniną, nie byli się w stanie połapać, skąd to mięso. Szukali winnych na Cyprze, w Rumunii, Polsce. Teraz znowu będzie trochę krzyku, Unia zaostrzy kontrole, grube ryby wypchną z rynku mniejsze rybki, a za rok ktoś odkryje, że staniała kiełbasa i gwałtownie spadła liczba psów w schroniskach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?