Sabina Dulska z Sokolnik-Lasu jest właścicielką pięknego psa rasy jużak. Był późny wieczór, gdy usłyszała hałas. Do płotu jej posesji podszedł mężczyzna, którego rozpoznała jako jednego z mieszkańców wsi.
- Przerzucił przez płot siatkę z kiełbasą, otoczoną w różowym proszku - opowiada. Jej pies o imieniu Soren pożarł część wędliny. - Wydało mi się to podejrzane, zadzwoniłam do lecznicy weterynaryjnej w Łodzi, by umówić się na wizytę. Pies źle wyglądał. Miał 41,9 st. gorączki.
Dojechali do lecznicy Pod Koniem. - Gdy pies do nas trafił, był w bardzo ciężkim stanie - mówi Bogdan Korczak, szef placówki. Na szczęście udało się utrzymać go przy życiu.
Jak mówi pani Sabina, to nie pierwszy atak mężczyzny. Dziewięć lat temu miał grozić, że zrobi krzywdę jej dobermanowi. - Wkrótce potem pies znikną ł- opowiada właścicielka.
Okazało się, że w Sokolnikach były już podobne przypadki. Na wiosnę ktoś otruł 13-letniego labradora. - Boję się o wnuki. Bawią się na dworze, może się zdarzyć tragedia - mówi pani Sabina.
Sprawa trafiła na policję, która prowadzi czynności sprawdzające. - Przesłuchiwani są świadkowie, w tym wskazany przez kobietę mężczyzna - mówi Lilianna Garczyńska ze zgierskiej policji.
Za zabicie lub znęcanie się nad zwierzęciem grozi do dwóch lat więzienia. Do lecznicy Pod Koniem raz w miesiącu trafiają psy, których lekarze podejrzewają celowe otrucie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
