Nasza Loteria

Kurpie. Zagubiona wieś na końcu świata

Dariusz Piekarczyk
Większa część rodziny Kobielów przed domem pod lasem
Większa część rodziny Kobielów przed domem pod lasem Dariusz Piekarczyk
Kobielowie mówią, że mieszkają na końcu świata. Do sklepu idą 7 km, bez lampy naftowej nie wyobrażają sobie wieczorów. Modlą się co wieczór, prosząc Boga, aby pozwolił im przetrwać kolejny dzień i nie pozostawił głodnych.

Kurpie to zagubiona między lasami koło Godynic w gminie Brąszewice (powiat sieradzki) niewielka wieś, gdzie domy są rozrzucone między polami. Do Kurpiów trafić trudno, a jeśli już ktoś trafi, to jeszcze trudniej odnaleźć obejście rodziny Kobielów. Aby tam dotrzeć, trzeba skręcić w Godynicach w prawo i jechać polną drogą, a potem leśnym duktem hen, hen. Dukt w końcu zwęża się, skręca, las gęstnieje, po lewej stronie widać ruiny starego młyna wodnego i w końcu, na końcu drogi, pojawia się niewielka, chyląca się ku ziemi drewniana chałupa, co to jak nic ponad 80 lat ma. Obok drewniana stodoła, jakieś szopy. Płotu próżno szukać, bo i po co tu płot na pustkowiu, gdzie śmiało tablicę z napisem "Koniec świata" postawić można. Bo za Kobielami nikt już nie mieszka. Dalej tylko las i las, no i jeszcze krnąbrna rzeczka Łużyca, która jak wyleje, potrafi miejscowym krwi napsuć.

Na powitanie obcego wyskakuje hożo czereda psów. Mają ich Kobielowie sześć, do tego jeszcze osiem kotów.

- A nas panie ośmioro teraz w domu, a było więcej, bo starsze dzieci w świat poszły - mówi na przywitanie Dorota Kobiela, która dom cały trzyma twardą kobiecą ręką.

Jest taką żelazną panią na włościach, wprawdzie z ziemią szóstej klasy, ale prawie sześciohektarową.

- Dziesięcioro dzieci się dochowaliśmy. Teraz w trzech izbach mieszkamy, a dom, jak widać niewielki, niepodpiwniczony, bez strychu, z pękającymi sufitami, oknami nieszczelnymi. Długi tak gdzieś na 11 metrów, a szeroki będzie z osiem. Dom aż prosi się o remont, o tu z boku zaczęliśmy dobudowywać izbę z bloków, ale robota stanęła. Pieniędzy nie ma.

Jak żyć na końcu świata, gdzie do najbliższej wsi ze sklepem spożywczym 7 kilometrów w jedną stronę, a prędzej dzikiego zwierza niż człowieka spotkać można? Gdzie brak elektryczności to chleb codzienny, gdzie łazienka wprawdzie jest, ale tylko z zimną wodą i, jak wyjaśnia pani Dorota, bez kafelków, gdzie, kiedy śniegiem zawieje, to aby dojść do duktu leśnego, najpierw trzeba odwalić ścieżkę na jakieś 800 metrów długości. Na dodatek z myszami i szczurami walkę toczyć trzeba przez okrągły rok. Jakby tego było mało, to strzec trzeba się jeszcze przed Cyganami i różnymi oszustami, którzy Kurpie co rusz nawiedzają.

- Jakby tu zacząć - zastanawia się pani Dorota. - Może od tego, że pięcioro dzieci ze mną i moim mężem mieszka. Czterech naszych chłopców i Kacperek, co ma 4 lata. To dziecko naszej córki Bożeny, co w Lisach mieszka z konkubentem. Jest u nas, bo tam to patologia na całego. Ona z konkubentem przywiązywała dziecko do stołu, biła, raz to nawet na dwa dni do lasu z nim uciekła. Dziecko tylko wodę piło. Dzieciak jest tak zestresowany, że jak usłyszy, że samochód jedzie, to ucieka. Za nic w świecie do matki wrócić nie chce. A u córki, wstyd to powiedzieć, rozpusta panie na całego. Bimber tylko piją i takie malutkie bambułki, czyli wino tanie. Wstydu nie ma, a my przecież porządne ludzie, a tak każdy w oczy nam napluć może. Niedawno psa na śmierć zamęczyli. I jak oni dziecko wychowają? Tam jest jeszcze Filip, co ma 2 latka. Ooo, to zaniedbane dziecko. Chcemy je adoptować. Sprawa w Sądzie Rodzinnym w Sieradzu jest.

Oprócz Kacpra w domku pod lasem mieszka brat seniora rodu, czterej synowie Doroty i Bogusława Kobielów. Sylwek ma lat 13, a Marcin 15. Piotr (19) i Zenon (20) już pracują. Dorywczo wprawdzie, ale robotę mają.

- Po ludziach chodzą - wyjaśnia pani Dorota. - Jak miesięcznie po tysiąc złotych mają, to jest nieźle. Sylwek i Marcin do szkoły do Klonowej chodzą. Parę ładnych kilometrów przez las w jedną stronę. Jak zawieje albo mróz siarczysty lub deszcz, to dzwonię do szkoły, że nie przyjdą. Nieźle się uczą, trójki, czwórki mają.

Jak wyżywić taką gromadę ludzi, kiedy do sklepu daleko, a i każdy grosz oglądać po kilka raz trzeba?

- Zakupy to głównie na głowie mojego chłopa - zdradza pani Dorota. - Bierze rano dwie duże torby, idzie pieszo do Godyni albo Brąszewic. O czwartej albo piątej po południu wraca do domu z zakupami. A trzeba tego dużo, na dzień to idzie od czterech do pięciu bochenków chleba i z trzy kostki masła albo margaryny. Masło to sama robię, teraz tylko chwila przerwy, bo krowa się ocieliła. Ser też sama robię. A gadziny to mamy trzy. I ciągnik u nas jest, ale taki składak. Ziemię głównie ręcznie obrabiamy. Co tam panie z tej ziemi, tyle co kartofli dla nas i zboża dla gadziny, świń i drobiu. Bo świnie to chowamy tak, że jak jedną się ubije, to druga już rośnie. I wszystko na mojej głowie, bo chłop mój taki nieporadny. Ja już dzień wcześniej muszę wiedzieć, co na obiad ugotować w kolejnym dniu. I tak se kombinuję, żeby najtaniej, ale i syto było.

A to zupy fasolowej pani Dorota ugotuję, kluski śląskie, klopsiki, kotlet mielony, albo ziemniaki z sosem grzybowym, bo grzybów to u nich w bród.
- Grzyby to dla nas wielka dobroć. Jak się tylko pojawią, to wszyscy do lasu pędzimy. Mamy swoje miejsca. Podobnie z jagodami. Potem dwóch jedzie na zielony ryneczek do Sieradza i sprzedaje - mówi gospodyni. - Z tych pieniędzy to mam potem na różne opłaty. Za światło było ostatnio 150 zł, a przecież oszczędzamy. Nie mamy nawet odkurzacza. Wracając do gotowania. Baba jest od garów, a nie chłop. Pewnie, że dobrze jak czasem naczynia umyje, coś tam ogarnie, bo duża podpora, ale gdzie mu tam do kuchni.

Na nudę to pani Dorota czasu nie ma. Jak nie gotuje, to zajmuje się praniem.

- Od niedawna mam lepiej, bo dobrzy ludzie podarowali pralkę, taką z prawdziwego zdarzenia - mówi pani Dorota. - Do niedawna prałam we frani, to była czysta mitręga. Panie, takie pranie to dzień cały zajmuje. W międzyczasie ceruję skarpety, naprawiam odzież, szyję firanki. Chodzę jak w kieracie.

U Kobielów spać idą gdzieś około 21.

- A co tu siedzieć - twierdzi pani Dorota. - Na wsi nikt długo nie przesiaduje. Zresztą często gęsto światła u nas nie ma. Długo, długo, to światła tu u nas nie było. Będzie ileś tam lat temu podłączyli, ale niech tylko wiatr dmuchnie, to koniec. I kable u nas słabiutkie. U nas zawsze w pogotowiu są świeczki i lampa naftowa, ino ostatnio klosz się zbił. Zanim położymy się spać, chłopaki dają jeść królikom, zrobią lekcje. Potem wszyscy klękamy do wspólnej modlitwy. Najpierw to "Ojcze nasz". Potem prośba do Bozi, żeby nam dał do jutra przetrwać i nie zostawił głodnych. Wstaję około 5. Reszta później. Po śniadaniu, jedni do szkoły, inni do pracy, jak robota jest.

Na pustkowiu niebezpiecznie bywa, nie tylko nocą.

- Ostatnio jeden taki chodził, co to za inkasenta z elektrowni się podawał - mówi pan Bogusław. - Do nas, na szczęście, nie dotarł, ale w paru chałupach był i trochę grosza zebrał. Ale nas też okradli, raz. Cyganie weszli na podwórko i kury podprowadzili. Nocą nie raz, nie dwa pukają do drzwi, ale nikomu nie otwieramy. A wiesz pan kto to? Pewnie kłusowniki z jakąś bronią albo ktoś, kto na pustkowiu się zagubił.

Najradośniej u Kobielów jest przed Bożym Narodzeniem i w czasie świąt.

- Zjeżdża tu, kto tylko z rodziny może - mówi radośnie pani Dorota. - Wspólnie gotujemy potrawy, ubieramy choinkę, a potem pieszo, bo taka tu tradycja, na pasterkę do Godynic. I to obojętnie śnieg, mróz, zawieja, iść trzeba. Z tej pasterki to wraca się nad ranem.

Pani Dorota nachwalić nie może się proboszcza z Godynic, który raz w roku zagląda do ich chałupy.

- Przyjeżdża autem na kolędę - opowiada pani Dorota. - Pojawia się wtedy, jak jest dobra pogoda i przejechać można, o tak jak choćby pan dzisiaj. Ksiądz na poziomie jest, usiądzie, pogoda.

O pracownikach Urzędu Gminy w Brąszewicach oraz Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej kobieta mówi ciepło. Po wielokroć podkreśla, że pomagają, jak tylko mogą.

Kobielowie oraz ich dzieci nie myślą o porzuceniu Kurpiów. Tu im dobrze, tu ich świat. Marzą, żeby tylko dom wyremontować, bo ten w kiepskim stanie, ale skąd pieniądze, skąd?

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze 51

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość
A co robi radny bezradny w tej miejscowości
L
Leśnik
Byłem ich pracodawcą,pracowali umnie 15lat w lesie,kolano zostało złamane podczas prac przy drzewie więc jak ktoś nie wie niech nie piszę.
Ż
Żal.pl
Gospodarzem tej ziemi Państwa Kobielów jest ktoś inny(Ps.Ktos)zdobyłeś złe informacje ale wiernie kłamać potrafisz
T
TicTac
Za obrażanie na publicznym forum można beknąć,jestem ciekawy czy ktoś dobrze zna się na możliwościach dzisiejszej techniki radziłbym się zastanowić!
A
Alis
Brak słów na to co tu przeczytałam,ludzie aby kogoś oceniać trzeba najpierw dobrze osobę znać a w szczególności kiedy ocenia się tego kogoś bez podstawnie oraz fałszywie...Powiem tyle Ci wszyscy którzy tak fałszywie się wypowiadają i są bez winy niech pierwsi rzucą kamień.A ci którzy oskarżają ich o kradzież(co jest wyssane z palca)niech zrobią rachunek sumienia i ładnie opowiedzą o oszukiwaniu Urzędu Skarbowego oraz narkotykach które nadużywają ich dzieci...Jak wy ludzie rozliczycie się przed Bogiem,pisząc to pomyśleliście o tym!
l
lis
W kościele to przesada mroka mieć.Niegdyś w sklepie sklepowa Grześka zamknęła.
k
ktos
Gospodarz lubi się napić raz miałem okazje się z nim napić. Synuś to ham,który wiecznie narąbany chodzi i 5 zeta woła!!! a niedawno dał popis swej głupoty w Kościele podczas mszy,pijak,który ma wiecznie mroka!
l
lis
... i córkami.
k
ktos
Za gorami za lasami mieszkała matka z paroma synami...
z
znajomy
Owszem maz jej lubil wypic a za brata odpowiedzialnosci brac nie moze ale nigdy nie chlal jak rodzinka Kobielow... znam go i zawsze najwazniejsze dla niego byly dzieci i zona a ona mu rogi przyprawiala i sie po katach z innymi pie****** i w telegazetach oglaszala... a teraz dzieci matki nie maja...
z
znajoma
Wina jest po obu stronach. Gdy by u meza miala dobrze to by nie uciekla. Tam tez ciagle pijanstwo, moze poprostu miala tego dosc. Z jednego pijanstwa do drugiego.Ale zeby wlasne dzieci zostawic to juz trzeba nie miec sumienia i serca.Nigdy po Zosce tego bym sie nie spodziewala.
O
OBYWATEL
prawda. NIE WOLNO dzieci mieszać w sprawy pani. DOROTY. To nic że ze dzieci mają wielu ojców , ale matka to " ten wujek" jest jedna. a co do pracy - każdy gdzieś pracuje . Nikomu manna z nieba nie leci . Są o wiele biedniejsze rodziny , ale wstydzą się o pomoc prosić . pracuj i módl sie atwoja dusza będzie zbawiona. nie chcę nikogo osądzać ; pani DOROTA pracą się nie skalała . kłamstwo ma -krótkie nogi- PAMIĘTAM - dawno temu mieszkał tam MISIAK . to ON WSZYSTKO WYBUDOWAŁ. A KOBIELE ZROBILI RUINĘ.....
g
gosc
Ten artykul to po czesci klamstwo, ale i komentarze nie sa tez do konca prawdziwe. Pani Dorota Miala w przeszlosci problemy z alkocholem jak i jej maz. natomiast teraz nie pije wogole. Pan Boguslaw tez sie nie upija. Czasem pod sklepem wypije jedno piwo ale na wiecej nie moze sobie pozwolic bo go nie stac, ma inne wazniejsze zakupy do zrobienia.Wcale nie zarabiaja duzych pieniedzy przy tych paletach i nie jeden czlowiek nie chcial by tak daleko rowerem do pracy dojezdzac jak oni. Natomiast co do dzieci to jaki przyklad mialy tak tez postepuja, chodz nie wszystkie.Najmlodsi Sylwek z Marcinem jadac do szkoly rowerem zawsze dzien dobry powiedza i wydaja sie byc dobrze wychowani. Srednia z Corek Pani Doroty tez. Wyszla za maz i z tego co widac jest bardzo opiekuncza mama, widac czasem ja w kosciele i jest bardzo mila i grzeczna. Zawsze latwo nam jest kogos osadzac i widzimy czyjes bledy, rzadko swoje.
o
odywatel
nie znacie tematu , więc nie piszcie bzdur! to co ludzie piszą jest prawda. niech wypowie się niby wujek . to on wychował dzieci to on nie spał nocami . a p. DOROTA hulała. niech powie ile psów zabiła. niech powie - jK ZNĘCAŁA SIĘ NAD teściową i przybraną matką. proszę nie mówić ze ktoś chce ukamienować rod. kobielów. czytam i zgadzam się .
K
Kapitan
Gratuluje wszystkim wnikliwego zgłębienia tematu życia rodziny Kobielów. Moralnie została już ukamienowana przez wszystkich piszących. Zostało tylko jeszcze ukamienowanie fizyczne. Kto jest bez winy niech zaczyna pierwszy.
Dla mnie nie ma znaczenia czy piszecie prawdę czy też nie. Skąd u Was tyle żałosnej nienawiści i zawiści ?
Nie musi iść do spowiedzi, wyście za nią to zrobili.
Jesteście WIELCY.
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki