Bełchatowianie kolejny raz musieli radzić sobie bez kontuzjowanego Mariusza Wlazłego, a dodatkowo trener Miguel Falasca dał odpocząć przyjmującemu Michałowi Winiarskiemu i środkowemu Karolowi Kłosowi. Nie przeszkodziło to jednak PGE Skrze po raz czwarty zwyciężyć w Lidze Mistrzów i zapewnić sobie miejsca w drugiej rundzie.
Mecz w hali Energia był bliźniaczo podobny do rozegranego dwa tygodnie temu spotkania w stolicy Alp - drużyna austriacka nieźle grała przez większą część wszystkich setów, ale końcówki należały do PGE Skry. Trzeba oddać mistrzom Austrii fakt, że żaden z sześciu setów w starciach z PGE Skrą, która o klasę przerasta wszystkich rywali w grupie F Ligi Mistrzów, nie był jednostronny. A kilka razy kibice bełchatowskiego zespołu naprawdę musieli martwić się o wynik.
Właściwie tylko pierwszy set wczorajszego spotkania ułożył się dla mistrzów Polski zgodnie z oczekiwaniami. Po pierwszej przerwie technicznej odskoczyli od rywali i mimo jednego przestoju pewnie zwyciężyli. Ale już choćby w drugim secie rywale wygrywali 16:12 i 18:15. PGE Skra zbliżyła się na jeden punkt do rywali po skutecznym ataku Wojciecha Włodarczyka, a chwilę później prowadziła już 23:22. Seta zakończył efektowny blok Nicolasa Uriarte na Marttim Juhkami.
W ostatniej partii austriacki zespół raz jeszcze spróbował napsuć bełchatowianom krwi i prowadził z nimi wyrównaną grę. PGE Skra miała jednak Facundo Conte i Nicolasa Marechala, którzy w decydujących momentach nie mylili się w ataku.
Bez wątpienia trudniejsze spotkanie czeka mistrzów Polski w niedzielę, gdy w hicie PlusLigi bełchatowianie podejmą Jastrzębski Węgiel. Spotkanie w hali Energia rozpocznie się o godz. 14.45.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?