Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

ŁKS z Polską, Widzew z Byczyną

Dariusz Kuczmera
Dariusz Kuczmera
Dariusz Kuczmera Grzegorz Gałasiński
Wjeżdżam w ulicę Hufcową w Łodzi, a tutaj niespodzianka! Jedzie niebieski seat cordoba combi i jak podczas Euro 2012 ma na dachu zatkniętą biało-czerwoną flagę. Na fladze napis: ŁKS - Polska. Tak ów kibic identyfikował się z polskimi piłkarzami ręcznymi, walczącymi z Katarem. Do meczu z Katarem zostało kilkanaście minut.

Pomyślałem, że może znów Polskę ogarnia sportowe szaleństwo. Sądziłem nawet, że ulice lada moment się wyludnią, jak w dawnych czasach, gdy grał Górnik Zabrze lub piłkarze legendarnego Kazimierza Górskiego. Wtedy na ulicach było pusto, jak po wybuchu bomby jądrowej, jedynie z okien słychać było relację Jana Ciszewskiego z głośno puszczonych czarno-białych telewizorów. Co jakiś czas równo we wszystkich mieszkaniach rodziło się gromkie: jeeeeest! Bo gola zdobył Deyna lub Lubański.
Gdy gole strzelali Jurecki czy Katarczyk Marković, Łódź nie uległa wyludnieniu. Poza wspomnianą flagą kibica nie zauważyłem żadnego innego symbolu identyfikacji z naszą kadrą.

Może to i dobrze, że nie wszyscy oglądali mecz z Katarem, bo wydobywający się z okien puszczony na cały regulator głos komentatorów byłby dziś nie do zniesienia. Jakaś dziwna maniera panuje teraz w telewizjach. Im głośniej komentator krzyczy, tym lepiej. To znaczy jemu tak się wydaje. Dałoby się jeszcze to wytrzymać, gdyby goli było kilka, ale gdy pada ich blisko trzydzieści, uszy puchną. Komentator się drze wniebogłosy, a rzadko rzeczowo opowiada o tym, jak chociażby sędziowie robią nas w balona.

Przy okazji tych goli taka oto refleksja. Mecze piłki ręcznej można zacząć oglądać nawet na 10 minut przed końcem, bo dopiero wtedy są prawdziwe emocje. Wcześniej jest wynik 4:4, 5:4, 5:5, 6:5. Bez znaczenia. Jakże inaczej jest w piłce nożnej i może na tym też polega jej fenomen. Spóźnienie 10 minut na pamiętny mecz Polska - Argentyna miało fatalne skutki. Człowiek nie widział dwóch goli, które decydowały o zwycięstwie Orłów Górskiego.

Teraz też nadchodzi czas, podczas którego nie będziemy mogli oglądać goli swojej drużyny. Mam na myśli Widzew. Po pierwsze tylko tysiąc osób wejdzie na trybuny stadionu w Byczynie, a ponadto nie wszystkim będzie się chciało ruszać w taką podróż na mecze sygnowane symbolem "w domu".

Widzew zachowuje się nadzwyczaj dziwnie, żeby nie użyć innego dosadniejszego określenia. A tłumaczenie, że władze miasta zmodernizują obiekt SMS wykorzystując budżet przeznaczony na stadion przy al. Piłsudskiego to bajeczka dla grzecznych dzieci.

Marzę, by już był listopad 2016 i mecz otwarcia stadionu Widzewa. A następnie mecz decydujący o awansie łodzian do ekstraklasy. Dopiero wtedy przestaną dręczyć mnie koszmary i przestanie dźwięczeć w uszach plotka o prezesie Cacku. Kilka tygodni temu usłyszałem od znanego w Łodzi działacza, że prezes Widzewa oszukany przez poprzedniego prezesa chce z zemsty zrównać z ziemią legendarny i ważny dla Łodzi oraz łodzian klub. Jak widzę rozbiórkę stadionu i miejsce drużyny w tabeli, to na razie wszystko idzie mu zgodnie z planem...

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki