18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódź: były policjant udusił córeczkę i synka

Alicja Zboińska
Sąsiad: - Maluchy były zadbane, ładne, po prostu zwykłe dzieci, widziałem je z tatą na sankach
Sąsiad: - Maluchy były zadbane, ładne, po prostu zwykłe dzieci, widziałem je z tatą na sankach Krzysztof Szymczak
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że mężczyzna jest byłym policjantem, zwolnionym z pracy za nadużywanie alkoholu.

Czteroipółletnia dziewczynka oraz siedmioletni chłopiec nie żyją. Dzieci prawdopodobnie udusił pijany 42-letni ojciec. Mężczyzna został zatrzymany przez policję. 31-letnia mama była w pracy. Wróciła do domu, gdy od znajomych dostała SMS z informacją, że jej dzieciom mogła stać się krzywda. Na wieść o tragedii doznała szoku, jest pod opieką specjalistów w szpitalu przy ul. Czechosłowackiej.

Do tragedii doszło we wtorek po godz. 14 w mieszkaniu na trzecim piętrze bloku przy ul. Szpitalnej 2. Policję zaalarmował znajomy byłego policjanta.

- Dostał SMS od ojca dzieci. Wynikało z niego, że dziewczynce i chłopcu może stać się krzywda - informuje podinspektor Joanna Kącka z biura prasowego łódzkiej policji. - Pojechał więc na ul. Szpitalną, ale nie został wpuszczony do mieszkania. Jego znajomy, ojciec dzieci, był w środku. Rozmawiali przez drzwi. Znajomy wezwał policję, ale funkcjonariusze też nie zostali wpuszczeni do domu i zadzwonili po straż pożarną. Gdy przyjechali strażacy, ojciec zdecydował się wpuścić funkcjonariuszy do środka.

Załoga karetki pogotowia podjęła reanimację, ale dzieci nie udało się uratować. Śledczy podejrzewają uduszenie, ale ich przypuszczenia musi potwierdzić sekcja zwłok.

Ojciec został zatrzymany. Nieoficjalnie ustaliliśmy, że przyznał się do zabicia dzieci. Był zbyt pijany by można go było przesłuchać - prawdopodobnie nastąpi to w środę.

Na Szpitalnej nikt nie może uwierzyć w to, co się stało. Sąsiedzi niczego niepokojącego nie zauważyli.

- Widziałam tylko, jak policjanci wyprowadzali jakiegoś mężczyznę, który strasznie się chwiał - mówi Stanisława Patury, lokatorka z sąsiedniego bloku. - Pomyślałam, że jest albo pijany, albo naćpany. Nawet nie przyszło mi do głowy, że mógł zrobić coś tak strasznego. Mieszkam tu 40 lat i nigdy nie wydarzyła się taka tragedia.

Monika Hilt przy ul. Szpitalnej mieszka od 20 lat. Zajmuje mieszkanie w sąsiedniej klatce. Nie znała rodziny, w której doszło do zbrodni.

- Tutaj nikt ich nie znał, za krótko mieszkali - mówi Monika Hilt. - Nie wiem nawet, od kogo wynajmowali to mieszkanie. Zorientowałam się, że coś jest nie tak, gdy przyjechali policjanci i strażacy. Słyszałam ich krzyki przez okno, ale nigdy bym nie przypuszczała, że będzie tu morderstwo. I że zginą dzieci - kręci głową.

Więcej na temat tragedii przy ul. Szpitalnej czytaj w środowym wydaniu ''Dziennika Łódzkiego''

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki