Dwa dni po szarpaninie między przechodniem a strażnikami miejskimi, do której doszło na ul. Piotrkowskiej Zbigniew Kuleta, komendant straży miejskiej wydał oświadczenie. Zapowiada w nim wyciągnięcie konsekwencji wobec funkcjonariuszy włącznie ze zwolnieniem ze służby. Zapowiada również baczniejsze obserwowanie działań patroli, które czasowo z powodu koronawirusa znalazły się pod jurysdykcją policji i Urzędu Wojewódzkiego w Łodzi.
Czytaj dalej na kolejnym slajdzie: kliknij strzałkę „w prawo", lub skorzystaj z niej na klawiaturze komputera.
„Szanowni Państwo, w związku z karygodnym zachowaniem dwóch strażników miejskich podczas weekendowych protestów pragnę przeprosić wszystkich mieszkańców Łodzi.
Jednocześnie informuję, że wobec strażników miejskich zostaną wyciągnięte konsekwencje, ze zwolnieniem ze służby włącznie. W związku z epidemią COVID 19, Straż Miejska trafiła pod nadzór Wojewody Łódzkiego. Z niepokojem obserwuję, że zlecane nam przez wojewodę zadania wykraczają poza działania związane z walką z epidemią.
Nie ma mojej zgody na to, aby strażnicy miejscy wykorzystywani byli do działań o charakterze politycznym, do ochrony siedzib jakichkolwiek partii politycznych oraz do działań mających znamiona represji wobec mieszkańców miasta. Naszym zadaniem powinno być przede wszystkim zapewnienie bezpieczeństwa łódzkim seniorom, pomoc w dostarczaniu posiłków do podopiecznych dziennych domów pobytu, wsparcie samotnych i chorych łodzian w organizacji spraw życia codziennego. Mam nadzieję, że sytuacja, która miała miejsce podczas weekendu, nigdy więcej się nie powtórzy, a strażnicy miejscy ze zwiększonym zaangażowaniem i poświęceniem, będą starać się zapracować na Państwa uznanie i szacunek" - wyjaśnił w oświadczeniu Zbigniew Kuleta.
Czytaj dalej na kolejnym slajdzie: kliknij strzałkę „w prawo", lub skorzystaj z niej na klawiaturze komputera.
Do zdarzenia doszło w sobotni wieczór na ul. Piotrkowskiej na wysokości OFF Piotrkowska. Świadkiem ataku byli przechodnie, którzy wracali ze strajku kobiet. Jeden z nich nagrał film z zajścia, który znalazł się w mediach społecznościowych. Widać na nim parę z psem, która rozmawia ze strażnikami (nie jest to dobrze słyszalne). Chwilę później mężczyzna na wskazanie dwóch funkcjonariuszy podchodzi do ich samochodu, tuż potem strażnicy chwytają ją, opryskują gazem i na siłę próbują wsadzić do samochodu. Dostaje się również niewielkiemu psu, którego szarpany mężczyzna trzyma na smyczy.
Czytaj dalej na kolejnym slajdzie: kliknij strzałkę „w prawo", lub skorzystaj z niej na klawiaturze komputera.
- Przyjechaliśmy spod Łodzi, by wesprzeć podczas strajku kobiety z naszej miejscowości, które brały w nim udział – relacjonuje pan Jędrzej (imię na jego prośbę zostało zmienione), który nagrał film. - Staliśmy na ul. Piotrkowskiej, w miejscu, gdzie odbywał się protest. Niedaleko od nas stała para ludzi z psem, która wyszła na spacer. Mieli maseczki, zachowywali się spokojnie. Stali przez pewien czas przy wozie strażników. Wreszcie mężczyzna, który trzymał psa na smyczy, podszedł do nich i zapytał, czy przeprowadzają interwencję, bo ich pojazd pracuje z włączonym silnikiem powyżej 5 minut (jest do wykroczenie).
Czytaj dalej na kolejnym slajdzie: kliknij strzałkę „w prawo", lub skorzystaj z niej na klawiaturze komputera.