Lekarka nie zostawiła listu pożegnalnego i trudno ocenić co było przyczyną tego desperackiego kroku. Nie jest jednak wykluczone, że gdy wyrok uprawomocnił się postanowiła popełnić samobójstwo. Miałą zażyć dużą porcję środków nasennych, popić je alkoholem, wyszła z mieszkania w Łodzi na Retkini, udała się w stronę lotniska na Lublinku i zasnęła w zagajniku około pół kilometra od domu. Tam ją znaleziono martwą.
Afera z fałszywymi zwolnieniami wstrząsnęła światkiem prawniczym w Łodzi. Oskarżona jako lekarz sądowy – jak ustalili śledczy - nie badała prawników i nie weryfikowała zaświadczeń, tylko "w ciemno" je zatwierdzała. Dzięki temu adwokaci i radcy prawni mieli „podkładkę”, że nie mogą uczestniczyć w rozprawie sądowej, na czym im zależało. Zwolnienia lekarskie mieli otrzymywać w tak nietypowych miejscach, jak basen, restauracja, urząd pocztowy, salon fryzjerski czy siedziba spółdzielni mieszkaniowej.
Podczas śledztwa oskarżona przyznała się do winy, wyraziła skruchę i odsłoniła kulisy procederu. Co znamienne, lekarka raczej nie przyjmowała pieniędzy od prawników. Jedynie w kilku przypadkach – jak twierdzą śledczy – przyjęła 50-100 zł, zaproszenie na obiad lub alkohol w postaci dwóch butelek dobrego wina.
Według prokuratury, lekarka sądowa usłyszała 120 zarzutów, co oznacza, że tyle wypisała lewych zwolnień lekarskich. Wśród beneficjentów było 50 prawników: 40 adwokatów (w tym wielu znanych) i 10 radców prawnych. Pozostali amatorzy zwolnień to osoby cywilne, jak np. wezwani do sądu świadkowie, którzy nie chcieli uczestniczyć w rozprawie.
Wiesław Pierzchała/Dziennik Łódzki

Szymon Hołownia ma duże ego, większe ma tylko Lech Wałęsa
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?