Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódź: mamy koronera!

Joanna Barczykowska
Koronerzy w ciągu miesiąca byli wzywani ponad 20 razy. Wzywa ich policja i straż.
Koronerzy w ciągu miesiąca byli wzywani ponad 20 razy. Wzywa ich policja i straż. materiały prasowe
Łodzianie nie będą musieli już czekać godzinami na przyjazd odpowiednich służb, ani oglądać zwłok, które leżą na ulicy. Magistrat zatrudnił lekarzy, odpowiedzialnych za stwierdzanie zgonu.

Wcześniej robiło to pogotowie, ale instytucja koronera była częścią nocnej i świątecznej pomocy lekarskiej.

Wraz z utratą kontraktu od 1 marca przez pogotowie przy ul. Sienkiewicza zniknął też koroner. W mieście zapanował chaos, a policja musiała przy zwłokach czekać nawet kilka godzin. Tak było w przypadku śmierci mężczyzny, który utopił się w Nerze. Wyłowili go policjanci z komisariatu na Górnej, a potem musieli przebywać przy zwłokach kilka godzin, szukając lekarza który przyjedzie stwierdzić zgon. W końcu pofatygowali się lekarze z pogotowia, a za kurs zapłacił magistrat.

- Takie rozwiązanie jest dla nas bardzo kosztowne. W pogotowiu jeżdżą dziś same specjalistyczne karetki, które nie są potrzebne, by stwierdzić zgon. Może to zrobić patomorfolog, albo lekarz medycyny sądowej bez specjalistycznego sprzętu medycznego. Miasta nie stać na płacenie za takie usługi pogotowiu, dlatego zatrudniliśmy koronerów - mówi Maciej Prochowski, dyrektor wydziału zdrowia publicznego UMŁ.

Koronerów zatrudnił ich Miejski Ośrodek Profilaktyki i Terapii Uzależnień.

- To jedyna miejska placówka, która działa przez całą dobę, dlatego właśnie tam pracują koronerzy. Ośrodek współpracuje z policją, strażakami i strażą miejską, dlatego nie ma problemów z komunikacją. MOPITU płaci lekarzom za dyżurowanie, a nie każdorazowo za stwierdzenie zgonu - mówi Maciej Prochowski.

W MOPITU zostali zatrudnieni koronerzy, którzy wcześniej pracowali w pogotowiu. Będą kosztowali magistrat 20 tys zł.

- Mamy nadzieję, że ta kwota wystarczy do końca roku. Tylko tyle udało się znaleźć w budżecie skarbnikowi. Powołanie koronerów było jednak konieczne, by uniknąć nieprzyjemnych sytuacji w przyszłości - mówi Prochowski.

W miejscach publicznych umiera w Łodzi ponad sto osób rocznie. Koronerzy są wzywani także to przypadków zgonów, w których podejrzewa się udział osób trzecich. Tylko w ciągu miesiąca byli wzywani ponad 20 razy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki