Obecnie utrzymuje się ze zbierania puszek i butelek oraz z datków od łodzian parkujących w pobliżu jego auta. Pracy znaleźć nie może, ale ponoć systematycznie sprawdza oferty w pośredniaku.
Mieszkańcy ul. Nowomiejskiej zwrócili uwagę na pana Jacka i jego żonę, gdy para zaczęła prosić o pieniądze na dziecko, które miało gnieździć się w fordzie razem z nimi. - Mieszkają na bezpłatnym parkingu. W aucie, które nie wygląda na uruchamiane, jest sporo toreb. Najwyraźniej to jedyny dach nad głową dla tej pary - mówi pani Weronika z sąsiedniej kamienicy. - Może rzeczywiście potrzebują pomocy, której nie mają skąd otrzymać.
Jednak w aucie żadne dziecko nie mieszka, ale zbieranie na nie pieniędzy jest skuteczniejsze niż na jakiś inny cel.
- W fordzie mieszkam sam, żona tylko mnie odwiedza, bo zameldowana jest u teściów. Przebumelowałem w aucie już dwie zimy, co nie jest łatwe. Jak jeszcze miałem dorywczą pracę, to podczas największych mrozów spałem w zakładowej szatni - mówi pan Jacek. - W tym roku było znacznie gorzej. Ogrzewania nie mogę włączyć, bo padła pompa. Ratowałem się śpiworami i... rozgrzewającymi napojami - puszcza oko właściciel forda.
Na co dzień najwięcej problemu panu Jackowi dostarcza toaleta. Myje się tylko w Caritasie.
- Poza tym nie jest tragicznie. Czasem dostanę jakąś paczkę żywnościową. Niestety, do schroniska iść nie mogę, bo nie mam meldunku w Łodzi, tylko we Wrocławiu. Z tego też powodu nie dostanę mieszkania w Łodzi. Żona też nie może się o nie ubiegać, bo u jej rodziców są bardzo dobre warunki mieszkaniowe - wyjaśnia pan Jacek. - Życie odmieni się tylko wtedy, gdy dostanę pracę.
Właściciel forda ma doświadczenie w budownictwie, stolarce i prowadzeniu wózków widłowych. Po tym, jak stracił pracę w Łodzi próbował szczęścia w Warszawie, ale wrócił z niczym. Wówczas zamieszkał w aucie, które kupił od kolegi.
Ze względu na to, że na pana Jacka nie ma żadnych skarg, ani straż miejska, ani policja nie wiedziały, że już trzeci rok mieszka na parkingu.
- Auta odholować nie możemy, bo jeżeli ma tablicę rejestracyjną i opony, to nie jest wrakiem. Poza tym stoi w miejscu dozwolonym - wyjaśnia Radosław Kluska, rzecznik straży miejskiej w Łodzi.
Wczoraj patrol strażników sprawdził dokumenty pana Jacka. Ze względu na to, że miał kartę pojazdu, prawo jazdy, a ford nie był poszukiwany, funkcjonariusze odjechali.
- Tylko zamontuję akumulator i odjeżdżam - obiecał strażnikom pan Jacek.
Potem dodał, że to była czwarta kontrola strażników w ciągu trzech lat i po żadnej auta nawet nie odpalił.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?