Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódź: Ponowny proces w sprawie katastrofy budowlanej przy pl. Zwycięstwa

Wiesław Pierzchała
O spowodowanie katastrofy śledczy oskarżyli Adama K. i operatora ładowarki Jerzego D.
O spowodowanie katastrofy śledczy oskarżyli Adama K. i operatora ładowarki Jerzego D. fot. Jakub Pokora
Wczoraj w łódzkim Sądzie Okręgowym zaczął się ponowny proces w sprawie jednej z najgłośniejszych katastrof budowlanych, do jakich doszło w Łodzi. Chodzi o tragedię z maja 2005 roku, kiedy przy placu Zwycięstwa pod gruzami zawalonego biurowca zginęły dwie osoby, a cztery zostały ranne.

Oskarżonym w tym procesie, 36-letniemu Adamowi K. i 56-letniemu Jerzemu D., prokuratura zarzuca doprowadzenie do katastrofy. Mężczyźni nie przyznają się do winy.

Pierwszy proces w tej sprawie zakończył się rok temu. Wtedy ten sam Sąd Okręgowy uniewinnił oskarżonych. Uznał, że katastrofa była splotem nieszczęśliwych okoliczności. Według sądu nic nie zapowiadało tragedii. Dopiero gdy do niej doszło, stwierdzono, że pofabryczny budynek z połowy XIX wieku był w fatalnym stanie technicznym.

Z werdyktem nie zgodziła się prokuratura, która odwołała się do Sądu Apelacyjnego w Łodzi, a ten uchylił wyrok i skierował sprawę do ponownego rozpoznania przez sąd niższej instancji.

Oskarżeni o spowodowanie katastrofy twierdzą, że są niewinni

Śledczy upierali się, że winę za tragedię ponosi Adam K., zarządca budynku, oraz Jerzy D., operator ładowarki, który podczas pracy uderzył w ścianę obiektu. Według prokuratorów to było przyczyną zawalenia się budynku. Operatorowi ładowarki prokuratura zarzuciła, że nieumyślnie doprowadził do katastrofy. Za to Adam K., według śledczych, umyślnie doprowadził do katastrofy, ponieważ nie prowadził przeglądów technicznych budynku i nie dostosował się do zaleceń, będących wynikiem oceny technicznej. Zarządca miał wzmocnić stropy na pierwszym i drugim piętrze oraz wyremontować ściany.

Wczoraj Adam K. odmówił składania wyjaśnień. Oznajmił, że zabierze głos po tym, jak sędziowie przesłuchają wszystkich świadków. Dlatego sąd odczytał jego zeznania, złożone wcześniej.

Adam K. wyjaśniał, że stropy miały zostać wzmocnione, ale w sytuacji, gdyby budynek podwyższono o jedno piętro. Nadbudowy nie było, więc wzmacnianie stropów i ścian okazało się zbyteczne.

Gdy doszło do katastrofy, Adam K. był pełnomocnikiem firmy Centralny Fundusz Inwestycyjny, do której należał budynku.

- Zgodnie z ustawą o prawie budowlanym, za nieruchomość odpowiada jej właściciel i zarządca - mówiła podczas pierwszego procesu sędzia Marzanna Malinowska. - Tymczasem oskarżony Adam K. nie był zarządcą, lecz pełnomocnikiem właściciela nieruchomości. A tym właścicielem w momencie katastrofy była spółka Centralny Fundusz Inwestycyjny, w której Adam K. był członkiem zarządu. Dlaczego więc prokuratura nie postawiła zarzutów całemu czteroosobowemu zarządowi, a tylko Adamowi K.? - pytała sędzia.

Przypomnijmy, że do katastrofy doszło 27 maja 2005 r. Runął stylowy, zabytkowy budynek z epoki znanego fabrykanta Karola Scheiblera przy dawnym Wodnym Rynku, w którym znajdowały się biura wynajmowane przez różne firmy - między innymi PZU. Pod gruzami zginęły wtedy dwie pracownice tego ubezpieczyciela: Lucyna W. i Małgorzata Sz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki