- To było około godziny 13. Wyszłam z dziećmi na spacer. Usłyszałam pisk hamulców i zobaczyłam zielonego matiza pędzącego przez trawnik przy ulicy Turoszowskiej. Udało mu się wyminąć latarnię, ale chwilę później uderzył w drzewo. Za samochodem biegła grupa młodych ludzi. Było ich z piętnastu.
Niektórzy mieli kominiarki i jakieś chustki na twarzach. To było jak sceny z filmu. Wyciągnęli kierowcę i zaczęli się nad nim pastwić. Część go tłukła, inni zaczęli rozbijać samochód ofiary. Najgorsze było to, że jeden z bandytów nogą nadepnął głowę napadniętego - opowiada pani Joanna, która była świadkiem zdarzenia. Kobieta mówi, że choć wokół było wielu ludzi, nikt nie zdecydował się ruszyć na pomoc katowanemu kierowcy.
- Wszystko trwało może z pięć minut. Po egzekucji bandyci rozbiegli się. Dopiero wtedy świadkowie wypadku podbiegli do pobitego - mówi pani Joanna.
Już kilka minut później na miejsce przyjechała karetka, wkrótce po niej - policja.
- 29-letni poszkodowany trafił do szpitala im. WAM. Jest przytomny, ale ciężko pobity. Jest w szoku. Policjantom powiedział, że musi przemyśleć, czy będzie składał zeznania - powiedział nam podkomisarz Adam Kolasa z zespołu prasowego KWP.
Niewykluczone, że atak na mężczyznę był wynikiem porachunków kibiców.
Nie był to pierwszy taki przypadek. W maju 2010 roku, w centrum Łodzi, przed Sądem Rejonowym przy al. Kościuszki doszło do bitwy 15 mężczyzn. Służby miejskie nie zdążyły interweniować. Uczestnicy bijatyki po kilkuminutowej wymianie ciosów rozeszli się.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?