5/10
Do współpracy w obu tych kwestiach namówiła ją Agata...
fot. Grzegorz Gałasiński

Do współpracy w obu tych kwestiach namówiła ją Agata Zarębska, konsultantka gastronomiczna i współautorka portalu i festiwali kulinarnych pod marką Jemy w Łodzi. Początkowo ich znajomość nie wydała się rokująca. Agata zadzwoniła do Lilly by włączyć ją do akcji gotowania obiadów dla zapracowanych medyków „Nadchodzą posiłki” . Nie wiedziała jednak, że Lilly jest Wietnamką, jej
wschodni akcent odebrała przez telefon jako nieuprzejmy. Zraziła się. Ale ponieważ posiłki dla szpitali były naprawdę potrzebne, dwa dni później zadzwoniła raz jeszcze. Załatwiła od ręki 50 posiłków dla lekarzy i pielęgniarek ze szpitala im. Kopernika w Łodzi. Ta akcja okazała się początkiem wielkiej przyjaźni.

Lilly zaangażowała się w walkę z koronawirusem całym sercem. Wciągnęła w akcję charytatywną całą wietnamską społeczność Łodzi. Wietnamczycy zebrali pieniądze i w najgorszym momencie epidemii zakupili dla łódzkiej Matki Polki 40 tys. jednorazowych rękawiczek i wiele innych środków higienicznych.

Lilly podkreśla, że społeczność wietnamska czuje dużą wdzięczność dla Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki. - Większość łódzkich Wietnamczyków mieszka właśnie na Chojnach, skąd dojeżdżają do pracy w Ptaku. Prawie w każdej rodzinie dzieci urodziły się w tym szpitalu, albo są tam leczone. Matka Polka to jest ich szpital – wyjaśnia Tran.

CZYTAJ DALEJ>>>
.

6/10
Po zbiórce dla szpitala Lilly gotowała śniadanie wielkanocne...
fot. Grzegorz Gałasiński

Po zbiórce dla szpitala Lilly gotowała śniadanie wielkanocne dla samotnych i potrzebujących

wraz z Fundacją „Wolne miejsce”. Nie były to jej pierwsze akcje charytatywne. Świąteczne posiłki dla samotnych i potrzebujących przygotowuje od kilku lat, działa w zajmującej się projektami społecznymi Fundacji ESPA i pomagającej osobom w trudnej sytuacji Fundacji Nakarmieni, wspiera domy dziecka, schronisko dla bezdomnych, opłaca szkołę dla biednych dzieci w Wietnamie, a ostatnio kupiła rowery kilkorgu wietnamskim uczniom, którzy do tej pory musieli codziennie chodzić do szkoły po kilka kilometrów w jedną stronę.

Dlaczego to wszystko robi? Nie wie. -To chyba potrzeba serca – mówi.

Ale działalność charytatywna to nie wszystko. W ciężkim dla gastronomii czasie lockdownu postanowiła otworzyć własną, autorską restaurację z domowym jedzeniem wietnamskim. Ten pomysł też podrzuciła Agata Zarębska, miłośniczka Ha Longów i talentu kulinarnego rodziny Lilly.


CZYTAJ DALEJ>>>
.

7/10
-Lilly i jej mąż wiele razy gotowali mi przepyszne jedzenie....
fot. Grzegorz Gałasiński

-Lilly i jej mąż wiele razy gotowali mi przepyszne jedzenie. Namawiałam ich, żeby w menu Ha Longa pojawiały się prawdziwe dania kuchni wietnamskiej – opowiada Agata.

Jak wyjaśnia dania serwowane w Polsce w wietnamskich barach i budkach to nie jest tradycyjne jedzenie Wietnamczyków, ale swoista kuchnia polsko-wietnamska zwana w branży gastronomicznej „polwiet”. Rozwinęła się w latach 90-tych, gdy bary wietnamskie powstałay bardzo licznie, ale wiele składników azjatyckich było niedostępnych, lub zbyt drogich. Dlatego choć tradycyjne sajgonki wypełnia się kiełkami sojowymi, w Polsce dominują sajgonki ze swojską białą kapustą.Także wietnamskie zamiłowanie do twardych i żylastych mięs ustąpiło polskim gustom i mięciutkiej piersi z kurczaka, która w Wietnamie jest praktycznie nieznana.

- My lubimy rzeczy miękkie, chrupiące, rozpływające się w ustach. To najlepszy komplement dotyczący potrawy. A wietnamskie jedzenie musi być twarde – wyjaśnia Zarębska. Przyrównuje „polwiet” do amerykańskiej wariacji na temat pizzy i innych dań włoskich. - Polwiet to dziś bardzo popularna kuchnia, można powiedzieć, że to już nasza tradycja kulinarna – wyjaśnia Zarębska.


CZYTAJ DALEJ>>>
.

8/10
Lilly i jej mąż próbowali oprócz polwietu serwować w Ha...
fot. Grzegorz Gałasiński

Lilly i jej mąż próbowali oprócz polwietu serwować w Ha Longu klasyczne dnia wietnamskie, ale było to trudne. Klienci przyzwyczaili się do starych smaków, a gotowanie dwóch wersji dań było pracochłonne. Dlatego Agata namówiła Lilly na otworzenie osobnej restauracji z wietnamską kuchnią domową. Tak powstało Pho by Lilly Tran przy ul. Piotrkowskiej 80.

Jednak otwarcie restauracji nie było takie proste. Rodzice Lilly nie byli przekonani do tego pomysłu. Nie rozumieli, dlaczego restauratorka chce tak ryzykować, skoro dzięki ich wieloletniej

pracy rodzina ma zapewniony byt i może prowadzić spokojne życie. Lilly i jej mąż nie mieli dużych oszczędności. Mogli zainwestować tylko około 40 tys. zł. Ale wiele osób chciało im pomóc. Wsparli ją polscy i wietnamscy przyjaciele, właściciel lokalu zgodził się nie pobierać czynszu w trakcie lockdownu. W malowaniu skrzynek pomogła rodzina zastępcza, której Lilly wcześniej pomagała. Personel pomogła szkolić Agata.


CZYTAJ DALEJ>>>
.

Kontynuuj przeglądanie galerii
WsteczDalej

Polecamy

Sprawdź dzienny horoskop na niedzielę 5 maja

Sprawdź dzienny horoskop na niedzielę 5 maja

Majówka po łódzku, czyli Młynek spowity dymem z grilla i owiany zapachem kiełbasy

Majówka po łódzku, czyli Młynek spowity dymem z grilla i owiany zapachem kiełbasy

Witaj Maj, 3 Maj, dla Polaków ... . Patriotyczna uroczystość w Sieradzu ZDJĘCIA

Witaj Maj, 3 Maj, dla Polaków ... . Patriotyczna uroczystość w Sieradzu ZDJĘCIA

Zobacz również

Memy o blamażu Lecha. Kto jest większym przegranym? Zaglosuj w sondzie

Memy o blamażu Lecha. Kto jest większym przegranym? Zaglosuj w sondzie

Składanie wieńców i salwa honorowa na ulicy Piotrkowskiej w Łodzi

Składanie wieńców i salwa honorowa na ulicy Piotrkowskiej w Łodzi