Magdalena Zając mówiła na mecie pierwszego etapu: - Dobry wieczór z Arabii Saudyjskiej. Nie wiem dokładnie skąd, bo właśnie przyjechałam na biwak po pierwszym pełnometrażowym odcinku. Szczerze mówiąc nie wiem, gdzie ten biwak jest, więc nie wiem, z jakiej miejscowości was pozdrawiam. To był mój pierwszy dakarowy pełnowymiarowy odcinek 414 bodajże kilometrów. I to nie był fajny odcinek. Generalnie mam pecha, bo jak zawsze przyjeżdżam na jakiś rajd, pierwszy raz, drugi raz, to słyszę głosy ludzi, którzy są tu po raz piąty, dziesiąty. I za każdym razem jest tak: kurcze, jeszcze nigdy nie było tak ciężko, jeszcze nigdy nie był tak straszny ten odcinek. A więc to był najstraszniejszy odcinek na Dakarze ever, podobno. On nie był mega trudny technicznie, natomiast polegał na tym, że pierwsza połowa to jeszcze pół biedy, był piach, ale było spoko, natomiast ostatnie 200 kilometrów to był jeden wielki trial po górach, między kamieniami, między jakimiś wykrotami. Szczerze mówiąc jechałam 200 km na dwójce i na trójce, bo szybciej się nie dało.
Nie mówiąc o czymś okropnym, czego nienawidzę, czyli fesz feszu. To takie „gówno” śmierdzące w postaci takiej mąki, albo pudru, które jak wpadasz, to masz go wszędzie w samochodzie, a samochód grzęźnie w tym dziesięć razy bardziej niż w błocie, piachu, śniegu. Zachowuje się to trochę, jak woda, opływa całe auto. Pamiętacie mój piękny kombinezon z pierwszych dni, a teraz już po oczyszczeniu wygląda niestety tak. Ale to jest Dakar! - dodała Magdalena Zając.
Jestem mega szczęśliwa, że dojechaliśmy, że zmieściliśmy się w czasie, że złapaliśmy tylko jednego kapcia, a nie trzy, więc w sumie jest super.
MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?