Gdy nadszedł punkt obrad, w którym radni mieli podjąć pierwszą uchwałę, na mównicę weszła prezydent Hanna Zdanowska i dolała oliwy do ognia. Zmieszała radnych z błotem. Zarzuciła im, że straszą łodzian, opowiadają bzdury, blokują inwestycje, robią polityczne igrzyska i organizują oratorskie popisy, z których nic nie wynika.
Radni poczuli się tym oburzeni, a wręcz obrażeni. Na tyle, że nie byli w stanie kontynuować obrad. Zażądali przeprosin. Za co? Przecież prezydent Zdanowska wytknęła im dokładnie to, co robią na każdej sesji, czyli zadają wiele bezsensownych pytań, albo biją pianę. Gdyby podczas środowej sesji podjęli jakąś uchwałę, to mieliby chociaż alibi, że pracują dla Łodzi i łodzian. Ale przez 6 godzin tylko obrzucali się błotem. Gdybym był prezydentem, to pewnie też nie chciałbym przyglądać się temu politycznemu kabaretowi, zresztą marnej jakości.
Nie tylko radni są winni degrengolady łódzkiego samorządu. Pani prezydent również się do tego przyczyniła, bo stawia się w pozycji konfrontacyjnej wobec radnych. To ich jeszcze bardziej nakręca do występowania przeciwko niej. W efekcie mamy paraliż samorządu.
W takiej sytuacji najlepszym rozwiązaniem byłoby odwołanie Rady Miejskiej i pani prezydent, a następnie przeprowadzenie wyborów już teraz, a nie dopiero jesienią. Może nowy samorząd byłby lepszy, bo obecny do niczego już się nie nadaje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?