18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódzkie lotnisko zdało egzamin (ZDJĘCIA)

Joanna Barczykowska, Agnieszka Magnuszewska
Około 18 tys. pasażerów obsłużył w ten weekend Port Lotniczy im. Reymonta. To skutek przejęcia części połączeń z Okęcia, gdzie remontowane są pasy startowe.

Łódzkie lotnisko zdało egzamin podczas pierwszego weekendu przejęcia lotów z Okęcia. Odprawy odbywały się jak w szwajcarskim zegarku. Turyści byli informowani nie tylko przy wejściu na lotnisko, ale też w taksówkach.

Organizację na łódzkim lotnisku przetestowali też piłkarze ukraińcy oraz Lech Wałęsa, który wracał z meczu Polska - Ukraina wynajętym samolotem. Wzmożony ruch na lotnisku dał powody do radości łodzianom.

- Czekamy na córki, które wracają z Paryża po dwóch miesiącach pracy. W czerwcu musieliśmy zawozić je do Warszawy na samolot, a teraz odbierzemy je z Łodzi. To duże ułatwienie - mówiła Agnieszka Majewicz.

Na zwiększonej ilości lotów skorzystali taksówkarze. - Liczba kursów z lotniska była trzykrotnie większa niż na pozostałych trasach - mówi Mariusz Bedyniak, szef korporacji 640 400.

Większość pasażerów z obsługi Lublinka jest zadowolona. Najgorzej ten weekend będą wspominać pasażerowie Wizzaira lecący do Cork. Po odprawie czekali na lot 13 godzin.

Pierwszą kulminację lotów łódzkie lotnisko przeżyło w piątek na godzinę przed północą. Samoloty z Brukseli i Oslo wylądowały 10 minut przed czasem. Po kilkunastu minutach przyleciały samoloty z Londynu i Paryża. Mimo tłoku, organizacja nie zawiodła. Z Norwegii przylecieli Mateusz Markowski i Adrian Niewiadomski.

- Nie mamy z Łodzi bezpośredniego połączenia do Kozienic, ale poprosiliśmy kolegę, żeby po nas przyjechał - mówi Mateusz. - Przed lądowaniem stewardessy mówiły, żeby zgłosić się do punktu informacji na lotnisku, jeśli ktoś nie ma sprawdzonych połączeń.

Większość pasażerów samolotu z Oslo, który wylądował o 22.45 to obcokrajowcy.

- Przylecieliśmy z kolegami na tydzień do Warszawy. Nie spodziewaliśmy się, że akurat w czasie naszego urlopu lotnisko będzie w remoncie, ale hotel, w którym zarezerwowaliśmy pobyt, wysłał po nas bus - mówi Kristopher Preben z Oslo.

Do dyspozycji pozostałych pasażerów było MPK i autobusy "L" spod lotniska zatrzymujące się m.in. przy dworcach Łódź Kaliska i Fabryczna. Po godz. 23 w poczekali Lublinka robiło się już tłoczno. Wśród wielu obcych języków słychać było rozmowę młodych ludzi z Lublina. O 6 rano w sobotę mieli lecieć do Glasgow. Musieli przyjechać kilkanaście godzin wcześniej.

- Ostatnie bezpośrednie połączenie z Lublina mieliśmy o godz. 15. W Łodzi byliśmy o godz. 21 i musimy czekać do rana na samolot. Dobrze, że znaleźliśmy miejsca siedzące w środku, bo na zewnątrz w namiotach jest bardzo zimno - opowiadali nam Anna i Łukasz Świątek.

Samolot do Glasgow był jednym z czterech, które w sobotę o godz. 6 odlatywały z Lublinka. Kolejki przed terminalem tworzą się na około 100 m. Jednak nie było problemu z trafieniem do odpowiedniego rządka. Pracownicy lotniska wychodzili naprzeciw pasażerom zbliżającym się do terminalu i kierowali we właściwą stronę.

- Takie same kolejki są na Okęciu, tylko że tam nie trzeba czekać na zewnątrz terminala. Jest zimno i stojąc tu pół godziny porządnie zmarzłam - mówi Anna Sokołowska z Warszawy, lecąca do Turcji.
Pomimo sporej liczby pasażerów ich obsługa szła sprawnie. - Udało się odprawić sześćset osób - mówił w sobotę po godz. 5 Leszek Krawczyk, prezes portu.

Ale to nie sobota była najbardziej uciążliwa, chociaż w jej trakcie Lublinek obsłużył około 10 tys. pasażerów z 63 połączeń. Niedziela przyniosła problemy dla pasażerów lecących do Cork. O godz. 6 miał ich zabrać ten sam samolot Wizzair, który dzień wcześniej z opóźnieniem wyleciał do Glasgow.

Jednak zamiast nocować w sobotę na Lublinku, maszyna nocowała w Sztokholmie. Wizzair podstawił samolot po pasażerów do Cork dopiero przed godz. 18, chociaż odprawę przeszli już o godz. 6.

- Zrobiliśmy wszystko, żeby im pomóc. Matkom z dziećmi udostępniliśmy vip room. Przewijały maluchy na fotelach, na których zwykle siedzą prezydenci - mówi Katarzyna Dobrowolska, rzeczniczka Portu Lotniczego im. Reymonta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki