18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódzkie: tym razem frekwencja nie miała dużego znaczenia

Redakcja
Dr Marcin Kotras, socjolog polityki z Uniwersytetu Łódzkiego
Dr Marcin Kotras, socjolog polityki z Uniwersytetu Łódzkiego archiwum
Z rozmawia Marcin Darda

Niespełna 35 procent łodzian poszło w niedzielę głosować. To najgorsza frekwencja spośród wszystkich dużych miast. Zna pan powody?

To trend, który znowu wraca. Niegdyś była tu niska frekwencja, potem weszliśmy na solidną średnią krajową, teraz znów jest niżej. Socjologowie tym razem mieli rację, bo do wyborów nie poszli ci, którzy nie mieli swego kandydata na prezydenta Łodzi. Sondaże pokazywały, że 30-35 procent łodzian nie było zdecydowanych kogo wybrać właśnie na prezydenta miasta. Wydaje mi się, że dlatego nie podeszli do głosowania.

Sprawdź frekwencję wyborczą w województwie łódzkim

A dlaczego ci, którzy przyszli zadziałali akurat na korzyść Hanny Zdanowskiej i Dariusza Jońskiego?

Można strzelać, ale jest teoria, która mówi, że ludzie głosują na lidera, czasem zupełnie na ślepo. Jest jeszcze druga teoria, a ta z kolei mówi, że głosuje się na kandydatów o raczej ekstremalnych czy skrajnych poglądach, bo wtedy lepiej mobilizuje się elektorat. Jednak moim zdaniem wysokość frekwencji w przypadku Łodzi wcale nie ma dużego znaczenia, bo głosy rozłożyły się tak, jak przewidywały sondaże przedwyborcze. Choć oczywiście niska frekwencja nigdy nie służyła Platformie Obywatelskiej. Zawsze przegrywała dzięki głosom tych, którzy wracali z kościoła, a ci rzadziej głosowali na Platformę. Ale i to również zaczyna się zmieniać. Zatem to, że była niska frekwencja raczej nie zaszkodziło faworytom.

A skąd tak wysoka frekwencja w powiatach opoczyńskim i pajęczańskim? Tam głosowało ponad 60 procent uprawnionych.

Nie mam pojęcia, to jest w ogóle temat do bardziej szczegółowych badań. Może w obu tych powiatach były jakieś ekscytujące starcia, albo pojawili się mocni kandydaci na wójtów czy burmistrzów. Wysoka frekwencja była też na ścianie wschodniej kraju, na przykład w w Rzeszowie. Ludzie po prostu poszli wspierać prezydenta Tadeusza Ferenca i jego środowisko. Może tak samo było w przypadku powiatów opoczyńskiego i pajęczańskiego.

Łódź ma wynik podobny do tego sprzed czterech lat. Ale województwo jako całość wypadło o ponad 11 procent lepiej niż w 2006 roku. Region jest bardziej obywatelski od jego stolicy?

W tym przypadku zadziałał zupełnie inny mechanizm. W mniejszych miejscowościach ludzie głosują o wiele chętniej. Region ruszył na te wybory, bo w mniejszym stopniu miał do wyboru kandydatów partii politycznych. Tam wyborcy koncentrują się na kandydatach, których doskonale znają. W tych mniejszych miastach doskonale widać awans cywilizacyjny w większym stopniu niż w Łodzi. To dlatego ci ludzie wiedzą, że te wybory są naprawdę ważne. Ważniejsze niż to, kto jest prezydentem kraju czy premierem , bo tu idzie o ich najbliższe otoczenie od strony estetycznej, jak i od strony prestiżu miejscowości. Może w Łodzi rozgoryczenie było nieco większe? Zwłaszcza jeśli chodzi o wybór prezydenta. Jak ktoś kandydata nie miał, to mógł nie iść. Logikę kampanii ustawiono w taki sposób, jakby innych wyborów w Łodzi w ogóle nie było.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki