18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mamy jak w Ameryce

Witaszczyk na dziś
Jerzy Witaszczyk
Jerzy Witaszczyk Dziennik Łódzki/archiwum/Grzegorz Gałasiński
Na chwilę przeniosę Państwa do Ameryki, ojczyzny światowej demokracji oraz wszelakich praw człowieka i dzięki temu ukochanej zwłaszcza przez Polaków, a szczególnie ich polityków i innych kombinatorów.

Otóż w tejże Ameryce rankiem 18 czerwca 2008 do poczekalni szpitala Kings County przy Clarkson Avenue 451 w Nowym Jorku przyszła ze skierowaniem Esmin Green i usiadła na krześle. Po godzinach czekania na lekarza zsunęła się na podłogę i tak już została. Zapewne nikomu nie przeszkadzała, bo pracownicy szpitala przechodzili obok niej obojętnie, co widać na zapisach szpitalnego monitoringu. Dopiero następnego dnia, 19 czerwca, któryś z pracowników trącił ją nogą, pewnie z ciekawości i wezwał pomoc. A może tylko sprzątaczy do usunięcia zwłok? Tę historię pokazały telewizje na całym świecie. Jeśli ktoś ma dostęp do internetu, wystarczy, że w Google wpisze hasło Esmin Green, wtedy wszystko zobaczy na własne oczy.

Nie zobaczy natomiast tego, co działo się w warszawskim szpitalu na Woli. Okazało się, że w tymże szpitalu chora spędziła 13 godzin na korytarzu, czekając na przyjęcie na oddział. Lekarz uprzedził ją, że oczekiwanie może przedłużyć się do 3 dni. Warto wiedzieć, że dyrektorem szpitala na Woli jest były minister zdrowia w rządzie SLD Marek Balicki, ten sam, który z lubością poucza wszystkich wokół, jak zorganizować służbę zdrowia. Chora czekała na tym korytarzu zziębnięta i głodna - nie mogła wyjść ze szpitala po koc lub jedzenie, bo to oznaczałoby rezygnację z usług medycznych. Ostatecznie miała więcej szczęścia niż Esmin Green. Przeżyła. Może dlatego, że nie miała z czego spaść, jak Amerykanka? Wspomina, że z cywilizacyjnych udogodnień udostępniono jej tylko ścianę, o którą mogła się oprzeć.

W poniedziałek natomiast Polskę obiegła kolejna wiadomość z osławionego szpitala w Skierniewicach. Żeby przemieścić chorą pacjentkę do oddalonego o 200 metrów innego oddziału szpitalnego, trzeba było wezwać karetkę z Łodzi! Tydzień wcześniej dla umierającej Dominiki nie było karetki. Może dlatego, że też musiała jechać bez sensu 70 km?

W Ameryce system opieki medycznej wymyślił rynek, a rządzi nim zysk. Kto Polaków uszczęśliwił taką służbą zdrowia? Jacyś psychole z głębokim deficytem rozumu? Nie. To robota naszych wybrańców i zgrai polityków. Co prawda u niektórych widoczne są objawy paranoi, inni nie grzeszą inteligencją, ale przy tych wszystkich niedomaganiach jednego nie można im odmówić: sprytu. Mają go tyle, że na pewno nie umrą czekając godzinami na karetkę pogotowia lub na szpitalnym korytarzu.
Jerzy Witaszczyk

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki