Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Masa bezkrytyczna

Alicja Zboińska
Alicja Zboińska
Alicja Zboińska Grzegorz Gałasiński
Ponoć z jazdą na rowerze jest tak, że - oprócz tego, że się jej nie zapomina - niesie ona same korzyści. Bo ruch to zdrowie, bo zmniejsza się emisję spalin, bo gubi się zbędne kalorie itd. Może i tak, ale moje trzy miesiące na dwóch kółkach upływają głównie na udowadnianiu, że nie jestem wielbłądem, a precyzyjnie mówiąc: cykloterrorystą.

Do niedawna zza kierownicy mojego volkswagena tak właśnie określałam cyklistów. Znajomy prognozował: "Przesiądziesz się na rower, to zmienisz zdanie". Bo punkt widzenia z rowerowego siedzenia miał być inny. Są jednak wyjątki.

W moim przypadku jazda na rowerze jest równie relaksująca jak łowienie ryb. Wędkuję od lat, ale jeszcze nigdy mnie to nie wyciszyło. Gdy ryba nie bierze, rośnie mi ciśnienie, zaczynam zwijać żyłkę i zarzucać, a wpatrywanie się w stojący bez ruchu spławik śmiało mógłby mnie teleportować do specjalisty.

Jazda ścieżką - drogą rowerową jak podkreślają rowerowi aktywiści - to większe wyzwanie niż pokonanie tzw. języka teściowej zimą, czyli śmiganie po grubej warstwie nieposypanego niczym lodu. Jazda rowerem po czerwonym, pod prąd, po przejściu dla pieszych, wymuszanie pierwszeństwa to codzienność na pokonywanej przeze mnie trasie. Początkowo próbowałam prowadzić działalność misyjną niczym nasza telewizja publiczna i potrafiłam np. krzyknąć, że na czerwonym się stoi, a nie jedzie. Przeszło mi, nie mam zadatków na Syzyfa. Poza tym nie będę wyręczać tych, którzy stawiają się na czele łódzkich rowerzystów i w ich imieniu toczą boje ze wszystkimi i o wszystko.

Szkoda tylko, że w swej waleczności nie zauważyli, że walka zaczyna obracać się przeciwko nim, a masa bez(krytyczna) pogłębia napięcie między właścicielami dwóch i czterech kółek. Zmasowani w ostatni piątek miesiąca cykl(oterrory)ści, blokujący jezdnie z iście ułańską fantazją, takie same zachowania przenoszą na dni, gdy powinni przejawiać choćby pozory zdrowego rozsądku. Nie dziwię się więc, że - nawet jeśli nie łamię przepisów - to i tak kierowcy mają o mnie z góry wyrobione zdanie.

Skoro punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, to może dla równowagi czasem dobrze byłoby zamienić dwa kółka na nieco potężniejsze cztery koła? Nadając zagadnieniu wymiar szekspirowski, należałoby też włączyć do debaty psychiatrę. Jestem bowiem przekonana, że u osoby, która jadąc na rowerze pomstuje na kierowców, jej zdaniem łamiących przepisy, a zarazem traktująca pieszych jak robaka do rozgniecenia, występuje jednak jednostka chorobowa.

Byle do zimy. Parę miesięcy śniegu i mrozu skutecznie rozwiąże dwukołowy problem. Przynajmniej czasowo.

Alicja Zboińska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki