Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miasta nie stać na rozrzutność, trzeba postawić na inwestycje kluczowe

Błażej Lenkowski
Błażej Lenkowski
Błażej Lenkowski archiwum
Ruszyła strategiczna dla miasta debata o budżecie i inwestycjach do roku 2014. Kluczowe jest zachowanie równowagi. Nie wolno nam z jednej strony stracić jedynej w historii szansy na pozyskiwanie funduszy unijnych na rozwój infrastruktury miejskiej w takiej skali. Z drugiej jednak, nie możemy zadłużyć miasta w sposób, który sparaliżuje jego rozwój w kolejnych latach. Trzeba więc wybierać szczególnie mądrze.

Prezydent Hanna Zdanowska - w odpowiedzi na zarzuty opozycji o nadmierne zadłużanie miasta - przedstawiła dane, wskazujące na to, że Łódź jest dziś mniej zadłużona niż inne wielkie polskie miasta. Łódzki dług to 48,7 proc. miejskiego budżetu, podczas gdy w Krakowie wynosi 62,5 proc., a we Wrocławiu 62,4 proc. Jednocześnie władze miejskie prognozują, że wkrótce Łódź, na skutek kolejnych inwestycji, osiągnie poziom zbliżony do 60 proc. zadłużenia.

Sytuacja Łodzi nie jest więc fatalna w porównaniu z innymi miastami, ale nie jest też dobra. Długi trzeba będzie przecież spłacać, co będzie rosnącym procentem budżetu miasta, a po 2014 roku (prawdopodobnie do 2020 roku) również będą środki unijne do wykorzystania. Niemądre byłoby zatem faktyczne zablokowanie możliwości inwestycyjnych miasta po roku 2014. Do tego Łódź jest proporcjonalnie miastem biedniejszym od innych wielkich polskich miast, trzeba więc zapytać o skutki społeczne konieczności spłaty rosnącego długu.

Z drugiej strony, trudno nie rozumieć motywacji rządzących miastem. Ogromne środki unijne dają unikalną szansę na zrealizowanie takich inwestycji, jakie w latach późniejszych w Łodzi nie będą możliwe. Zablokowanie kluczowych inwestycji, związanych z budową Nowego Centrum Łodzi, EC1, restauracji Piotrkowskiej i odnowienia centrum miasta - byłoby po prostu niemądre. To ogromna szansa dla miasta. Jednak należy pamiętać, że niemożliwe jest realizowanie zbyt wielu inwestycji równolegle.

Trzeba nadać poszczególnym priorytety pod względem ich wpływu na przyszły rozwój Łodzi i możliwość generowania przyrostu gospodarczego, nowych miejsc pracy i przyciągania do miasta inwestorów. Dość łatwo jest określić i oddzielić te inwestycje, które są kluczowe i należy o nie walczyć do ostatka, od tych, które można określić jako niebezpieczną rozrzutność. Wydaje mi się, że szeroko rozumiana łódzka klasa polityczna - zamiast obrzucać się oskarżeniami - powinna usiąść do takiej analizy. Liczę tutaj szczególnie na szefa komisji finansów Rady Miejskiej, który jako postać niezależna może dziś pozwolić sobie na prowadzenie prawdziwej debaty w tej sprawie.

Moim zdaniem pierwsze inwestycje, z których należy zrezygnować, to dofinansowanie przez miasto budowy stadionu Widzewa i budowa stadionu miejskiego dla Łódzkiego Klubu Sportowego. Nie znam żadnej analizy ekonomicznej, która potrafiłaby wskazać, dlaczego te inwestycje miałyby stać się kołem zamachowym rozwoju miasta lub znacząco ułatwiłyby życie mieszkańcom. Ponadto więcej niż prawdopodobne jest, że miasto będzie musiało w przyszłości dopłacać do działania obu obiektów.

Uważam, że należy również przeanalizować celowość budowy trasy W-Z, biorąc pod uwagę jej zastraszająco większe niż przewidywały władze miasta koszty. To rozwiązanie komunikacyjne byłoby pomocne i efektowne. Nie jestem jednak przekonany, czy zbuduje dla Łodzi nowe przewagi konkurencyjne.

Zdecydowanie warto przyjrzeć się i dokonać głębokiej reformy spółek miejskich, które są dziś dramatycznie zadłużone. Czas na działania radykalne w ich sprawie.

Sądzę natomiast, że warto walczyć o zachowanie inwestycji, dotyczących renowacji ulicy Piotrkowskiej. Tak jak Kraków buduje swój wizerunek na atrakcyjnym Rynku, my musimy budować go na reprezentacyjnej ulicy Piotrkowskiej.

Jednocześnie fatalnie stałoby się, gdyby redukcje środków inwestycyjnych dotknęły kluczowe projekty dla rozwoju miasta i tworzenia przyszłego łódzko-warszawskiego duopolis, czyli Nowego Centrum Łodzi, EC1 oraz prace dokoła Dworca Fabrycznego. To czy tę inwestycję uda się doprowadzić do końca, to być albo nie być dla rozwoju Łodzi, to papierek lakmusowy, który zadecyduje, czy Łódź stanie się wraz z Warszawą częścią kluczowej metropolii w środkowej Europie czy zapomnianym peryferium. Powinniśmy dziś wybierać określone kierunki rozwoju, mam nadzieję, że wreszcie zaczniemy wybierać racjonalnie.

***

Autor jest politologiem, prezesem Fundacji Industrial, wydawcy czasopisma Liberte (ww.liberte.pl)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki