18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Michał Probierz - dla widzewiaków zdrajca, zbawiciel dla ŁKS

Paweł Hochstim
Michał Probierz był ulubieńcem kibiców Widzewa, ale po tym, jak objął ŁKS i pomógł swojej drużynie wygrać derby stał się wrogiem
Michał Probierz był ulubieńcem kibiców Widzewa, ale po tym, jak objął ŁKS i pomógł swojej drużynie wygrać derby stał się wrogiem Krzysztof Szymczak
Nie ma bardziej kontrowersyjnego trenera, który pracował w łódzkim futbolu. Ba, jest jedynym szkoleniowcem w historii, który prowadził wszystkie trzy najważniejsze kluby z regionu łódzkiego - Widzew, ŁKS i PGE GKS Bełchatów. Michał Probierz z każdym z nich rozstawał się… w dziwny sposób.

Gdy w 2005 roku kończył karierę piłkarską, wiadomo było, że chce być trenerem. Karierę tę kończył w Widzewie, który był jego ostatnim klubem. Gdy podpisywał kontrakt z Łodzi pokazywał autografy, które jako dzieciak zbierał od piłkarzy wielkiego Widzewa. Zapewniał, że zawsze był kibicem klubu z al. Piłsudskiego. Kibice od razu go pokochali, więc gdy rok później Zbigniew Boniek zatrudnił go na stanowisku trenera, wpadli w euforię. Od czasów Franciszka Smudy nie było trenera, który cieszyłby się taką sympatią fanów Widzewa.

Wydawało się, że będzie trenerem na lata, ale w Łodzi pracował niedługo, bo niewiele ponad sezon. To był akurat okres przekształceń własnościowych w klubie, a Probierz, który cieszył się wielkim zaufaniem Bońka, od początku nie był faworytem Sylwestra Cacka, który wykorzystał pierwszy pretekst - sześć meczów bez wygranej - i pozbył się szkoleniowca. Kibice protestowali, ale wtedy wierzyli jeszcze Cackowi, który obiecywał wielki stadion i wielki Widzew.

Do Łodzi Probierz wrócił we wrześniu 2011 roku, ale został… trenerem ŁKS. Kibice Widzewa, którzy do tej pory witali Probierza z szeroko otwartymi ramionami, szybko zmienili zdanie, a określenie "Judasz Probierz" było jednym z najłagodniejszych.

Większości z nich nie mieściło się w głowie, że to tylko praca, a trener pracuje nie tam gdzie chce, a tam, gdzie chcą jego. O ile jednak ci mniej twardogłowi kibice byli w stanie zrozumieć Probierza, o tyle znienawidzili go 17 października 2011 roku. Wtedy Probierz przyjechał na stadion Widzewa w roli trenera ŁKS i dał prawdziwe show przy ławce. Po jednym z fauli wpadł na boisko domagając się czerwonej kartki dla Piotra Grzelczaka. Swój cel osiągnął - Grzelczak z boiska wyleciał, a ŁKS wygrał na Widzewie 1:0. Dzisiaj Grzelczak jest podopiecznym Probierza w Lechii.

Z ŁKS odszedł tak samo niespodziewanie, jak przyszedł, bo dostał świetną ofertę z greckiego Arisu Saloniki, ale poprowadził tę drużynę tylko w ośmiu meczach. Klub ledwie zipał finansowo i trener za porozumieniem stron swój kontrakt rozwiązał. Wrócił do Polski, przez siedem miesięcy prowadził Wisłę Kraków, po czym podał się do dymisji, a miesiąc później już pracował w Bełchatowie, ale tylko… przez miesiąc. Nie mógł dogadać się z radą nadzorczą GKS w kwestii wzmocnień i postanowił odejść. W Bełchatowie długo będą mu to pamiętać.

Teraz z Lechii odchodzić nie chce, ale… niewykluczone, że będzie musiał, bo jego pozycja ponoć słabnie. Jeśli w sobotę nie wygra z Widzewem - początek o godz. 15.30 na PGE Arenie w Gdańsku - to może stracić pracę. A z Widzewem w tym sezonie mu nie idzie, bo przegrał już dwa razy...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki