Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mieszkańcy Łódzkiego w 2014 roku wygrali w grach losowych blisko 100 milionów złotych

Anna Gronczewska
Co pewien czas pojawiają się spiskowe teorie zarzucające organizatorom rozmaite kombinacje. Najczęściej gracze zastanawiają się, dlaczego kumulacje także trafiają się seriami...
Co pewien czas pojawiają się spiskowe teorie zarzucające organizatorom rozmaite kombinacje. Najczęściej gracze zastanawiają się, dlaczego kumulacje także trafiają się seriami... 123RF
Prawdopodobieństwo trafienia szóstki to jeden do czternastu milionów. Jednak ludzie wciąż skreślają szczęśliwe liczby i wygrywają. W 2014 roku szóstkę trafiło pięciu mieszkańców naszego regionu.

W kiosku na łódzkiej Retkini jest punkt Totalizatora Sportowego. Co kilka minut ktoś wchodzi i wysyła kupon, czasem ktoś poprosi o zdrapkę. Ostatnio dużym powodzeniem cieszy się "Ekstra pensja".

- Jak bym chciała wygrać taką pensję! - zwierza się 42-letnia Beata Jaworska, mieszkanka łódzkiej Retkini, pracująca w niewielkiej szwalni za 1800 złotych miesięcznie, samotnie wychowująca dwójkę dzieci.- 5 tysięcy co miesiąc! I to przez dwadzieścia lat! Więcej by mi nie było potrzeba! Mogłabym godnie żyć, wyjechać na wakacje, a nie tylko martwić się, czy były mąż przyśle alimenty...

Beata nie ukrywa, że zazdrości człowiekowi, który w październiku taką ekstra-pensję wygrał w Aleksandrowie Łódzki. Kupon kupił w kolekturze na placu Kościuszki. Na dodatek była to pierwsza wygrana, która padła w tej grze.

- Nie gram często, bo 5 złotych to dla mnie duża kwota, a tyle kosztuje zakład, ale co jakiś czas próbuję... - wyjaśnia. - Może i do mnie w końcu uśmiechnie się szczęście?

Okazuje się, że w 2014 roku mieszkańcom województwa łódzkiego dopisywało szczęście. Z danych łódzkiego oddziału Totalizatora Sportowego wynika, że w naszym regionie zanotowano dziewięć milionów wypłat. W sumie mieszkańcy województwa łódzkiego wygrali w Lotto i inne gry 95 milionów i 300 tysięcy złotych. W Lotto padło u nas pięć szóstek, czyli najwyższych nagród. Trzy w Lotto, a dwie w Lotto Plus.

Najwyższa wygrana w województwie łódzkim padła w 2014 roku w Domaniewicach, koło Łowicza, rodzinnej miejscowości złotego medalisty olimpijskiego w łyżwiarstwie szybkim Zbigniewa Bródki. Szczęśliwiec, który wysłał kupon w tamtejszej kolekturze, wygrał 5 milionów i 787 tysięcy złotych. Szóstkę trafili też mieszkańcy Tomaszowa Mazowieckiego i Szczercowa. Ale wygrali mniej niż szczęśliwiec z Domaniewic. Zgarnęli tylko po 2 miliony złotych. O gwarantowany milion zł, czyli nagrodę za szóstkę w Lotto Plus, wzbogacili się też mieszkańcy Zgierza i Osjakowa.

Loterie i różnego rodzaju gry, w których wygrywano duże pieniądze, były od wieków ulubioną rozrywką Polaków, a często też jedyną nadzieją na poprawę losu. Pierwsze organizowano już w XVII wieku. Jednak po drugiej wojnie światowej, nastały dla nich ciężkie czasy. Gry losowe nie były ulubioną rozrywką władz PRL-u. Wychodzono z założenia, że bez pracy nie ma kołaczy.

Nie można więc nikomu dawać pieniędzy za nic, czyli za to, że trafnie wytypuje kilka liczb. Dlatego decyzję o tym, że powstanie Totalizator Sportowy, podjęto dopiero w grudniu 1955 roku. Przyczyniło się do tego między innymi to, że brakowało pieniędzy na remont i budowę obiektów sportowych. Dochody z organizowanych gier miały być przeznaczane na ten cel.

Pierwsze zakłady zorganizowano w marcu 1956 roku. Polacy mieli szansę wytypować wyniki dwunastu spotkań polskiej ligi piłkarskiej. W pierwszej grze bezbłędnie wypełniono 13 kuponów, a za główną wygraną płacono 41.000 zł. Nie było wtedy kolektur, więc kupony wysyłano na poczcie. Kolektury pojawiły się wraz z powołaniem wojewódzkich oddziałów Totalizatora Sportowego, a więc pod koniec 1956 roku.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE Pierwsze losowanie Toto-Lotka, czyli obecnego Lotto, odbyło się w styczniu 1957 roku. Trzeba było wytypować prawidłowo sześć z czterdziestu dziewięciu liczb. Każda z nich odpowiadała innej dyscyplinie sportowej. Toto-Lotek szybko zaczął zdobywać ogromną popularność. Przede wszystkim dlatego, że dawał realne szanse na wielkie pieniądze. W PRL zaczęli pojawiać się oficjalni milionerzy.

Już w 1958 roku padła rekordowa wygrana - 3,4 mln złotych! Za tzw. piątkę z dodatkiem wygrywano ponad 2 mln złotych. Były to ogromne pieniądze, bo średnia płaca wynosiła wtedy 1000 - 1500 złotych. Kiedy na meczu żużlowym Włókniarz Częstochowa-Sparta Wrocław, padł kolejny rekord wygranych - ponad 3,5 mln zł, władzy ludowej przestał się podobać ten wysyp milionerów. Sprawą zajęło się Biuro Polityczne KC PZPR. Stwierdzono, że w socjalistycznym państwie nie powinno być milionerów.

Z drugiej strony zdawano sobie sprawę, że Toto-Lotek jest kurą znoszącą złote jaja. Dlatego Główny Urząd Kultury Fizycznej przysłał do Totalizatora Sportowego pismo, zgodnie z którym główna wygrana w Toto-Lotku nie mogła przekroczyć miliona złotych.
Losowanie szczęśliwych numerów Toto-Lotka odbywało się w czasie meczów piłkarskich, żużlowych, w salach widowiskowych, kinowych. Używano do niego poruszanego ręcznie bębna, z którego wyciągano zwitki z numerami. Od 1973 roku transmisje z losowań przeprowadzała telewizja. Pojawiła się specjalna, bębnowa maszyna losująca.

W czasach PRL- szczęśliwcy, którzy trafiali szóstki, piątki, a nawet mniejsze wygrane, nie pozostawali anonimowi. Wielu na wysyłanym kuponie podawało imię, nazwisko i adres. Chętnie fotografowali się na tle wygranej syrenki, a nawet domu, który kupili za pieniądze otrzymane dzięki trafieniu szóstki. Ich zdjęcia pojawiały się później w witrynach kolektur, w których wysłano szczęśliwy kupon. Milionerzy byli bardzo różni.

Jak wspominał w jednej z publikacji Totalizatora Sportowego jego były dyrektor Zdzisław Boczkowski, raz po odbiór miliona złotych przyszła kobieta ubrana w łachmany. Nie powiedziawszy słowa, pokazała w kasie dowód i zabrała pieniądze. Owinęła je w gazety i włożyła do zrobionej z żyłek siatki na zakupy... Innym razem po milion przyszedł młody inżynier z ojcem.

- Elegancko ubrany człowiek wyglądał na bardzo spokojnego - opowiadał Zdzisław Boczkowski. - Kiedy jednak odszedł od kasy z pieniędzmi, cały się trząsł, był spocony i zaśliniony.

Innemu milionerowi wygrana zniszczyła życie. Młody człowiek kupił dom do remontu. Namówił rodziców, by sprzedali mieszkanie i wprowadzili się do niego. W trójkę mieszkali w jednym pokoju, bo remont się przedłużał. I nie został dokończony. Młody milioner miał wypadek motocyklowy, który ledwo przeżył. W międzyczasie rzucił pracę. Żył z wygranej, ale pieniądze szybko topniały, musiał więc sprzedać dom...
CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE
Dziś nie ma już milionowego ograniczenia wygranych. Szczęśliwcy, którzy trafili szóstkę, nie chwalą się wygraną jak milionerzy sprzed lat. Chcą pozostać anonimowi. Ustawa o grach losowych i zakładach wzajemnych nakłada na ich organizatorów obowiązek zapewnienia anonimowości graczom (za ile gra, ile gra, jego dane osobowe).

Przez wiele lat rekordowa wygrana w województwie łódzkim wynosiła 7,9 mln i padła w kolekturze na Teofilowie w Łodzi. Ale rekord ten został pobity. Najpierw w kolekturze przy ul. Kilińskiego 13 w Łodzi wygrano 9,18 miliona złotych. Potem w Piotrkowie Trybunalskim, w kolekturze przy ul. Sulejowskiej, ktoś wygrał 9,44 miliona złotych. W 2013 roku, w łódzkiej kolekturze przy ul. Chóralnej szczęśliwiec wytypował szóstkę w Lotto i zgarnął 14 milionów złotych. Ale najwyższa wygrana w województwie łódzkim padła w Bolimowie. Ktoś wygrał 29 milionów złotych. Ta wygrana wzbudziła zainteresowanie jeszcze z innego powodu. Szczęśliwiec długo nie zgłaszał się po pieniądze...

Jedna z najbardziej spektakularnych wygranych miała miejsce w Moszczenicy koło Piotrkowa Trybunalskiego. Dziesięciu pracowników miejscowego GS szóstkę trafiło 11 marca 1998 roku.

Mówiło się o nich milionerzy z Moszczenicy, ale żaden tak naprawdę nie widział nigdy miliona złotych. Wygrali milion złotych, który musieli podzielić na dziesięć części. Wyszło po sto tysięcy złotych na głowę. Ale szesnaście lat temu o Moszczenicy mówiono we wszystkich serwisach radiowych i telewizyjnych. Podawano, że mieszkańcy tej gminy trafili główną wygraną w Dużym Lotku. Przez wiele lat na ścianie kolektury Totalizatora Sportowego, mieszczącego się w miejscowym GS, uwagę przykuwała duża kartka. Informowała, że 11 marca 1998 roku padła tu szóstka. Ale już dawno ją zdjęto...

Jedna z mieszkanek Moszczenicy pamięta dobrze, że wygrana wyniosła ponad milion czterdzieści tysięcy złotych. Padła nie tylko szóstka, ale też trzydzieści piątek, sto pięćdziesiąt czwórek i dwieście - trójek.

- Dlaczego wysłali wtedy zbiorowy kupon? - zastanawia się kobieta. - Chyba jeden z pracowników miejscowej Gminnej Spółdzielni Samopomoc Chłopska, magazynier Zbyszek, świętował 40-lecie pracy?

Podobno od rana pan Zbyszek szukał ludzi, którzy złożą się po 20 złotych na kupon Dużego Lotka, by zagrać systemowo. Sprzeczne są do dziś opinie czy było ich jedenastu czy dziesięciu. Ale chyba jednak na kupon złożyło się dziesięć osób. W grupie były trzy sprzedawczynie, kilku kierowców, magazynier, pracownik brygady remontowej, palacz. Łączyło ich jedno. Wszyscy pracowali w moszczenickim GS. Skreślili jedenaście liczb. Każdy po jednej, a jubilat dwie.
CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE
Jedna pani, która wtedy wygrała, opowiadała nam, że była ekspedientką w GS-owskim pawilonie w Moszczenicy. Mąż nie pracował, razem z dwójką dzieci mieszkali w wynajmowanym mieszkaniu. Kiedy pan Zbyszek zaproponował jej, by zainwestowała w kupon 20 złotych, zgodziła się od razu, choć nie była to mała suma. Zagrała z nią koleżanka ze stoiska. Była środa. Ekspedientka wróciła do domu, położyła dzieci spać i sama zasnęła. Nie czekała na transmisję z losowania. Nie liczyła na wygraną. Obudziła ją koleżanka, z którą razem zagrała.

- Wygrałaś milion i śpisz? - zawołała u progu.

Pieniędzmi szczęśliwcy podzielili się sprawiedliwie. Żadnych kłótni między nimi nie było. A żeby wykluczyć wszelkie ewentualne nieporozumienia, wynajęli notariusza i rozdzielili wygraną.

Odżałować pewnie za to nie może dwóch pracowników GS, którzy nie chcieli wtedy zagrać. Jedna ekspedientka, wdowa, która ledwo wiązała koniec z końcem, stwierdziła, że 20 złotych to za dużo, by wydać na kupon.

- Dziesięć złotych to bym jeszcze dała - powiedziała i nie wzięła udziału w zabawie. Na "spółkę" nie zdecydował się też prezes GS...Tłumaczył, że gra w innej grupie. Oboje potem długo nie mogli odżałować swojej decyzji..."Milionerzy" pocieszali ich, że gdyby zagrali, to może szóstka by nie padła, wytypowaliby zupełnie inne liczby...

W tak małej miejscowości milionerzy nie mogli pozostać anonimowi. Po kilku godzinach nawet każde dziecko wiedziało, kto trafił szóstkę. Te 100 tysięcy złotych było dla większości mieszkańców ogromną sumą. 90 proc. mieszkańców tej osady nie miało pracy. Bezrobocie gwałtownie wzrosło, gdy zamknięto filię Pabianickich Zakładów Bawełnianych, która od lat znajdowała się w Moszczenicy.

W dobrych czasach pracowało w niej nawet do dwóch tysięcy ludzi!"Milionerzy" nie stworzyli nowych miejsc pracy. Jeden założył sklep z częściami samochodowymi, ale interes nie szedł dobrze, sporo do niego dokładał, więc w końcu go zamknął. Jak zauważyli mieszkańcy Moszczenicy, nikt wygranej nie zmarnował. Wielu "milionerom" te pieniądze bardzo pomogły. Jedni kupili stary dom. Pieniędzy wystarczyło jeszcze na remont, rowery dla dzieci i malucha. Inni wyremontowali dom, który mieli. Pieniądze rozdzielili między dzieci.

Dziś fani różnych gier losowych mogą grać już nie tylko w Dużego Lotka, który teraz nazywa się Lotto. Ale też w Lotto Plus, Mini Lotto czy Multi Multi. Wielu zwolenników mają też popularne zdrapki. Dzięki nim mieszkańcy naszego województwa wygrali w minionym roku 18 milionów złotych. Jeden w zdrapkę "Cash" wygrał w Pabianicach 250 tysięcy złotych! A mieszkaniec Łodzi dzięki "Wielkiej czwórce" wzbogacił się o 150 tysięcy złotych.

Stanisław Zakrzewski, emeryt z łódzkiego Teofilowa, w lotka gra już czterdzieści lat. Ciągle skreśla te same liczby. Do tej pory raz mu się poszczęściło. Trafił piątkę i wygrał 4,2 tys. złotych. Liczy, że wygra kiedyś większą sumę, to znaczy jakieś miliony.
- Gdybym wygrał 20 milionów, to podzielę się z wnukami - zapewnia pan Stanisław. - No i zbuduje porządny dom na działce!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki