Samolot z Londynu Luton wylądował we wtorek punktualnie o godzinie 11.30. Do Łodzi przyleciała pani Monika z córeczką. Maya ma trzy latka. W hali przylotów na Monikę czekali stęsknieni rodzice.
- Wnuczka w ogóle nie boi się latać. Podróżuje samolotem, od kiedy skończyła trzy miesiące - opowiada Urszula Orzechowska z Łodzi, babcia dziewczynki. - Tak się cieszę, że spędzimy święta całą rodziną. Wreszcie nie będzie łez.
Maya od razu rzuciła się babci w ramiona. Dzień wcześniej rozmawiały na Skypie, ale to zupełnie coś innego niż spotkanie na żywo.
- W samolocie Maya była bardzo grzeczna. Ona nigdy nie marudzi, nie płacze - chwali córkę pani Monika. - Musiałyśmy dziś troszkę wcześniej wstać, żeby dojechać na czas na lotnisko.
Pani Monika mieszka w Anglii od 10 lat.
- To będą pierwsze nasze wspólne święta od 7 lat. Dlatego na pewno będą wyjątkowe - mówi Henryk Orzechowski, tata Moniki.
Na świątecznym stole u państwa Orzechowskich nie zabraknie ani pierogów, ani kapusty z grzybami. - To ulubione dania córki, więc już na nią czekają - mówi pani Urszula.
Dla pani Moniki najważniejszy na święta jest śnieg i - oczywiście - pierogi.
- Święta w Anglii są zupełnie inne niż tutaj. W Anglii Boże Narodzenie jest smutne, a w domu rodzinnym jest zawsze wyjątkowa atmosfera - przyznaje pani Monika. - Cieszę się tym bardziej, że do Londynu wracam dopiero 11 stycznia.
Do Łodzi z Anglii przyleciała wczoraj również Ania Kaniewska z córeczką Hanią. W hali przylotów czekały na nią siostra i jej córka.
- Siostra od sześciu lat mieszka w Londynie. Jednak na święta stara się przyjeżdżać do domu - opowiada Kasia, siostra Ani.
Hania jeszcze nie skończyła roczku.
- To będą nasze pierwsze wspólne święta - cieszy się Ania. - Wcześniej spędzałam Boże Narodzenie w Anglii z przyjaciółmi. Było przyjemnie, miło, ale zupełnie inaczej niż w rodzinie. Dla mnie święta kojarzą się z domem rodzinnym. Dlatego przyleciałam do Polski, żeby moja córka również miała cudowne Boże Narodzenie. Mąż nie dostał aż tylu dni wolnego i przyjedzie do nas dopiero tuż przed Wigilią. My przyleciałyśmy samolotem, on dojedzie samochodem, bo musi zmieścić dużo prezentów... - uśmiecha się Ania.
Wczoraj w hali przylotów czekała Agnieszka Nowakowska. Jej mama od dwóch lat mieszka w Londynie. Pracuje w hotelu. Nie dostała wolnego na święta i zdecydowała, że przyleci teraz. Dlatego wigilia w domu Agnieszki w tym roku odbędzie się wcześniej.
- Pierogi i kapusta z grzybami już są przygotowane - przyznaje Agnieszka. - Już nie możemy się doczekać na mamę. Na co dzień mieszkam z rodzeństwem i babcią. Bardzo nam mamy brakuje.
Agnieszka właśnie kończy 18 lat.
- Przywiozłam córce prezent z tej okazji. Dostanie pieniądze na kurs prawa jazdy - uśmiecha się Elżbieta Nowakowska, mama Agnieszki. - Staram się przylatywać do Łodzi raz na półtora miesiąca. Bardzo tęsknię za rodziną. Święta w Anglii są smutne, łezki same lecą...
Według szacunków, z województwa łódzkiego wyjechało za pracą ponad 74 tysiące osób. Większość z nich nie zamierza zostać na zawsze za granicą. Są jednak i tacy, którzy już zameldowali się na stałe w innych krajach. Z danych Łódzkiego Ośrodka Badań Regionalnych Urzędu Statystycznego w Łodzi wynika, że w ubiegłym roku na stałe wymeldowało się i potem zameldowało za granicą ponad pół tysiąca mieszkańców naszego regionu. Najwięcej osób wybrało Wielką Brytanię, Niemcy i Stany Zjednoczone.
Ewa Bieńkowska, rzeczniczka łódzkiego lotniska, potwierdza, że święta jak najwięcej emigrantów chce spędzić w Polsce. Hala przylotów jest teraz pełna przylatujących i witających bliskich.
- Z naszego lotniska w okresie świątecznym i noworocznym będą trzy dodatkowe połączenia z Londynem - zapowiada Bieńkowska.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?