Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mike Taylor: Naszym celem jest awans na EuroBasket 2015 [WYWIAD]

rozm. Marek Kondraciuk
Mike Taylor
Mike Taylor Krzysztof Szymczak
42-letni Mike Taylor jest siódmym zagranicznym trenerem reprezentacji Polski koszykarzy w ostatnim dziesięcioleciu, ale pierwszym z ojczyzny basketu. Rozmawia z nim Marek Kondraciuk.

Gdy spotkaliśmy się rok temu w Spale, miał Pan chyba znacznie gorszy humor. Wtedy kończył się fatalny sezon w Dynamie Moskwa, a dziś jest Pan mistrzem Włoch.

Zdecydowanie nie. Wtedy byłem szczęśliwy, że sezon się już skończył, a teraz ze smutkiem opuszczałem Maceratę, bo i ja, i moja rodzina.

Czy wie Pan, jakie pierwsze pytanie zadają co roku w czerwcu polscy dziennikarze trenerowi reprezentacji naszych koszykarzy?

Nie.

Czy będzie grać Marcin Gortat?

Ach tak! Doskonale sobie zdaje sprawę, że takie pytanie będzie padać bardzo często. Spotkaliśmy się niedawno w Bostonie na obiedzie i długo rozmawialiśmy. W stu procentach popieram Marcina, który robi bardzo dużo dla polskiej koszykówki, dla Polski, kocha Polskę, organizuje co roku Polską Noc w NBA, on i ludzie z jego fundacji MG 13 wspaniale promują koszykówkę wśród dzieci. Czasami zawodnicy, którzy mają taką wysoką pozycję jak Marcin i są, tak jak on teraz, przed podpisaniem nowego kontraktu, muszą trochę... balansować. On miał wspaniały, ale wyczerpujący sezon w Washington Wizards. Nie jestem jeszcze w stanie powiedzieć, czy Marcin będzie tego lata z nami, czy nie. Obojętnie, co się stanie i co on zrobi, to absolutnie go popieram i jestem bardzo zadowolony, że będę mógł z nim pracować, jeśli nie w tym roku, to na pewno w przyszłym.

Pana poprzednik Dirk Bauermann powiedział, że polski basket jest uśpionym smokiem, którego trzeba obudzić. Nie zdołał jednak tego zrobić. Czy Pan też tak ocenia potencjał naszej reprezentacji?

Basket to nie jest fizyka kwantowa i wszystkiego nie da się wyliczyć. To co powiem nie jest może odkrywcze: najważniejsza jest praca w grupie. Drużyna, która składa się z bardzo dobrych indywidualnie zawodników nie będzie zwyciężać, jeśli oni nie będą grać zespołowo. Mamy w reprezentacji Polski dobrych zawodników, jest potencjał, ale chodzi o to, żeby poprawić pracę w grupie i dopiero wtedy będzie szansa na odniesienie sukcesu.

Marcin Gortat, Maciej Lampe, Thomas Kelati, Łukasz Koszarek, Szymon Szewczyk to zawodnicy znani nie tylko w Europie, ale i za oceanem. Jaka jest Pan opinia: dlaczego tego potencjału nie udało się dotąd wykorzystać?

Kluczem jest jedność, współdziałanie zespołu, bo nazwiska nie grają. Jeśli miałbym do wyboru drużynę bez gwiazd, ale dobrze rozumiejącą się i funkcjonującą jako grupa oraz taką, w której są indywidualności, ale nie potrafiące współpracować, to wolałbym prowadzić tę pierwszą. Jestem przekonany, że osiągnąłby lepsze wyniki. Cała filozofia praca polega na tym, żeby asy potrafiły współdziałać ze wszystkimi w zespole.

Co Pan chce osiągnąć z nasza drużyną? Czy ma Pan jakiś konkretny cel, do którego będziecie dążyć?

Stuprocentowy, niepodważalny cel do którego wszyscy dążymy to jest awans na EuroBasket 2015. Nie wyobrażam sobie, żeby miało nam się to nie udać. Kolejne cele natomiast trzeba sobie wytyczać krok po kroku. Żeby kiedyś walczyć o medal, trzeba najpierw kwalifikować się do finałów. W tej chwili całą energię poświęcamy na osiągnięcie najbliższego celu, zrobienie pierwszego kroku, a nie na gdybanie, co będzie w przyszłości.

Czytaj dalej na drugiej stronie...
Zdążył Pan już poznać naszych zawodników?

W ostatnich miesiącach "uczyłem się polskich koszykarzy", oglądałem mecze, rozmawiałem z trenerami. O każdym już coś wiem i ze wszystkimi jestem w stałym kontakcie. Nie mogę się doczekać lipca, kiedy zaczniemy pracę.

W eliminacjach EuroBasketu 2015 najtrudniejszym rywalem są Niemcy, z którymi gramy pierwszy mecz u siebie na inaugurację 10 sierpnia w Toruniu. Jak Pan dziś ocenia: Polacy są w stanie pokonać tę przeszkodę?

To pytanie trzeba jeszcze raz zadać 8 sierpnia, dwa dni przed meczem, bo w tej chwili chcę zrobić wszystko, żebyśmy byli jak najlepiej przygotowani do gry. Najpierw musimy skupić się na swojej pracy, a dopiero później na rywalach.

Czym się różni koszykówka europejska od amerykańskiej?

To są zupełnie zupełnie różne style, różne koszykarskie światy, ale oba bardzo kocham. W koszykówkę amerykańską jestem zaangażowany, bo przez ostatnie dwa lata współpracuję z Boston Celtics, a więc na wyżynach basketu. Tam gra jest atletyczna, każdy zawodnik jest indywidualnością i jeśli gra w NBA, to może zaliczać się do grona najlepszych na świecie na swojej pozycji. Jest dużo więcej gry jeden na jeden i są też różnice związane z odmiennościami w przepisach gry. Teraz jednak czerpię satysfakcję z tego, że jestem tu gdzie jestem i pracuję w Europie. Bardzo dobrze się tu czuję, bo mogę realizować się jako trener. Praca z reprezentacją Polski to dla mnie ekscytujące wyzwanie.

Czy Pana celem jest zbudowanie tylko pierwszego zespołu, czy też ma Pan szersze aspiracje, żeby zaszczepić w polskiej koszykówce amerykański styl pracy, kulturę gry, pokazać nowe wzorce, zwłaszcza w treningu z młodymi zawodnikami?

Trafił Pan w sedno. To jest bardzo ważne, żebym dzielił się swoją wiedzą. Mam liczny sztab szkoleniowy składający się z polskich trenerów, dwóch współpracuje ściśle z młodzieżą, właśnie dlatego, żebym mógł przekazać im to, co podpatrzyłem przez dziesięć lat na parkietach najlepszych drużyn europejskich i przez dwa lata w Boston Celtics.

Czy ma Pan swój trenerski wzorzec?

Generalnie nie, ale wychowywałem się w rodzinie, w której koszykówka była od zawsze czymś bardzo ważnym. Mój tata był asystentem trenera w New York Knicks. Ja natomiast miałem przyjemność współpracować z z Bobem Knightem, Dockiem Riversem i z Chuckiem Dalym. Wszyscy trzej mieli wielki wpływ na ukształtowanie mnie jako trenera i bardzo to cenię. Jeśli jednak na kimś się wzoruję w swojej pracy i w życiu, to na moim ojcu.

Kto był koszykarzem wszech czasów?

Jeśli muszę podać tylko jedno nazwisko, to powiem: Michael Jordan. Dorastałem w czasach jego świetności, uczyłem się wtedy koszykówki, ale i dziś z perspektywy czasu widzę, że był naprawdę wielki. Koszykówka ma to do siebie, że nie ma jednego uniwersalnego mistrza tylko można być najwybitniejszym na swojej pozycji, gwiazdą wśród rozgrywających, skrzydłowych, centrów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki