Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na nazwisku można wjechać do parlamentu [ROZMOWA]

rozm. Piotr Brzózka
Bartłomiej Biskup: Jesteśmy społeczeństwem rozpolitykowanym, ale tylko na poziomie ogólnym, natomiast w szczegółach ludzie wcale nie tak bardzo interesują się polityką. A zawsze oddajemy głosy na tych, którzy są nam w jakiś sposób bliscy i znani
Bartłomiej Biskup: Jesteśmy społeczeństwem rozpolitykowanym, ale tylko na poziomie ogólnym, natomiast w szczegółach ludzie wcale nie tak bardzo interesują się polityką. A zawsze oddajemy głosy na tych, którzy są nam w jakiś sposób bliscy i znani archiwum Dziennika Łódzkiego
Rozmowa z doktorem Bartłomiejem Biskupem, specjalistą do spraw marketingu politycznego.

PO chce w wyborach do Senatu wystawić w propisowskim okręgu piotrkowskim Adama Macierewicza, prywatnie kuzyna znanego posła PiS. To nie jest pierwszy tego typu przypadek...
Magia nazwisk oczywiście działa na wyborców. Przy czym wystawianie kandydatów o takim samym nazwisku, jak na przykład lider partii opozycyjnej, to jest sposób spotykany głównie za naszą wschodnią granicą. Więc przejęliśmy to bardziej ze Wschodu niż z Zachodu. Ale przykłady pokazują, że na samym nazwisku, jeśli jest tylko bardzo znane, można się wybić. Aczkolwiek nie wiem, czy nazwisko Macierewicz, to jest to, czym Platforma chciałaby się chwalić najbardziej. Więc jest to raczej pomyślane właśnie w sposób wschodnioeuropejski, żeby odebrać jakieś głosy konkurencji, może oddane przez pomyłkę.

Ale wyborcy na znane nazwiska głosują nie tylko przez pomyłkę. Dlaczego jeszcze łapią się na ten lep?
To zależy. Teraz mówimy o sytuacji negatywnej, nazwisku kojarzonym z partią opozycyjną. Są też przykłady "pozytywne", takie jak to było z posłem PO Łukaszem Tuskiem, noszącym to samo nazwisko co lider partii. Chodzi tu głównie o bardzo prostą rzecz: że nazwisko jest znane, że ludzie je kojarzą. Jeśli w gąszczu nieznanych nazwisk wybija się nazwisko Tusk, które jest znane zapewne wszystkim Polakom, to jest większa szansa, że dostanie głos - skoro wyborca i tak nikogo na liście nie zna. To oczywiście nie będą świadomi, zaangażowani wyborcy. Takich zresztą jest mało...

Czyli jest to patent wykorzystujący małą wiedzę Polaków o polityce?
Tak. Jesteśmy społeczeństwem rozpolitykowanym, ale tylko na poziomie ogólnym, natomiast w szczegółach ludzie wcale nie tak bardzo interesują się polityką. A zawsze oddajemy głosy na tych, którzy są nam w jakiś sposób bliscy i znani. Są różne modele. Czasem głosuje się na znane nazwisko, czasem na swojego imiennika, czasem na sąsiada z ulicy.

Żeby zabieg ten był skuteczny, wymagane są jakieś więzi rodzinne z bardziej znanym politykiem o danym nazwisku, czy wystarczy sama zbieżność?
Nie ma żadnej zależności, chodzi po prostu o znane nazwisko. To, że ktoś jest żoną, synem, tylko wzmacnia przekaz. Dlatego mamy w Sejmie mniej znanego posła Kaczyńskiego i ze dwóch Pawlaków i był Tusk.

PO, myśląc o synach Andrzeja Leppera i Włodzimierza Cimoszewicza, działała według tej logiki?
Tak. Choć to rodzi różne zagrożenia, PO nie była dotąd kojarzona z Samoobroną. Odwoływanie się do wyborców o zupełnie innych korzeniach - to byłoby zbytnie uproszczenie. Choć na Cimoszewicza może i wyborcy PO zagłosują.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki