Kukiz ma rację, bo jak żyć bez "przekazu dnia". Wyobrażają Państwo sobie, co by było, gdyby każdy poseł latał do telewizji i mówił co chce? Chaos, kompromitacja, a może jeszcze lepiej. Przekaz dnia - wyjaśnijmy - zawarty jest zazwyczaj w esemesie, który trafia do członków klubu. Z instrukcją co mówić w temacie dnia. Na wszelki wypadek, żeby poseł zaskoczony i osaczony przez dziennikarzy nie plątał się w zeznaniach, nie popisywał ignorancją, a co najważniejsze - nie zbaczał z linii programowej ustalonej w gabinetach mądrzejszych niż on sam. Nazywa się to jednolitym stanowiskiem.
"Rzeczpospolita" przytacza przekazy dnia, które trafiły do parlamentarzystów PO w gorącym okresie afery Amber Gold. I tak w sierpniu na przykład posłowie Platformy mieli zgodnie przekonywać, że pierwsze wyroki w zawieszeniu dla Marcina P. zapadły w czasach rządów Jarosława Kaczyńskiego, gdy PiS nadzorował służby i mógł z P. zrobić porządek. Rzecznik klubu Paweł Olszewski twierdzi, że to tylko mała podpowiedź, żeby posłowie byli na bieżąco...
W takich momentach człowiek zaczyna doceniać tę dozę nieobliczalności, którą w polityce serwują posłowie tacy jak Jan Tomaszewski albo Antoni Macierewicz. Może i przekazy dnia do nich docierają, ale czy oni wiele sobie z nich robią? Słysząc po raz kolejny o przekazach dnia, można się zastanowić, po co nam 460 posłów, wplecionych w partyjne machiny. Czy nie lepiej ograniczyć parlament do kilku partyjnych liderów? Jeśli ktoś by na tym stracił, to pewnie jedynie operatorzy telefonii komórkowej. Do kogo miałby esemesować Tusk. Do Kaczyńskiego?
Piotr Brzózka
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?